Wywód o tym, że Jezus jest Panem, i co z tego wynika

Wywód o tym, że Jezus jest Panem, i co z tego wynika

 Niniejszy głos polemiczny nie wyraża mojego stanowiska w kwestii prawdziwości chrześcijaństwa, nie stanowi także próby rozstrzygnięcia, czy Jezus jest Bogiem, głupim kłamcą, czy może szaleńcem. Nie sądzę jednakowoż, że trudno zgodzić się z ostatnim wariantem, albowiem głosy osób niewierzących, a uznających Jezusa za autorytet moralny, nie przemawiają w sposób wiążący na jego korzyść.

 

Grono niewierzących tak czy inaczej życzliwych Jezusowi można poszerzyć. Obok opinii Johna Stuarta Milla1Zob. Josh McDowell, Przewodnik apologetyczny, tłum. Aleksandra Czwojdrak, Warszawa 2002, s. 155. stawiam słowa Georga Wilhelma Friedricha Hegla, który pisał, że Jezus mówił „z siłą i mocą, a tym, czego nauczał, były sprawy dla ludzkości najważniejsze”2Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Życie Jezusa, tłum. Marek Siemek, Warszawa 1995, s. 30.; oraz argumentację Davida Friedricha Straussa sięgającego do Zasad filozofii prawa Hegla: „tak bowiem jak […] z prawdziwości historii ewangelicznej wydedukowana została prawda kościelnych pojęć o Chrystusie, tak teraz z prawdy tych pojęć wydedukowana została prawdziwość historii. To, co rozumne, jest także rzeczywiste3Zob. Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Zasady filozofii prawa, tłum. Adam Landman, Warszawa 1969, s. 17. […]; skoro wykazane zostało, że idea jedności natury boskiej i ludzkiej jest ideą rozumową, musi ona mieć także historyczne istnienie. Jedność Boga i człowieka, powiada przeto Marheinecke, występuje w osobie Jezusa Chrystusa w sposób jawny i rzeczywisty jako zdarzenie historyczne; w Chrystusie została, podług Rosenkranza, skoncentrowana władza boska nad przyrodą. Chrystus nie mógł inaczej działać, jak czyniąc cuda, a czynienie cudów – co dla nas wydaje się takie dziwne – było dla niego czymś naturalnym; jego zmartwychwstanie – powiada Conradi – jest konieczną konsekwencją doskonałości jego osoby i powinno nas w tak małym stopniu dziwić, że raczej dziwić by nas musiało, gdyby ono nie nastąpiło”4David Friedrich Strauss, Życie Jezusa. Rozprawa końcowa, tłum. Adam Landmann, w: R. Panasiuk, Lewica heglowska, Warszawa 1969, s. 219–220.. Te wybrane przykłady nie uprawniają jednak do twierdzenia, że przekonanie, iż Jezus był wielkim nauczycielem moralności, nie budzi wątpliwości u „większości” ateistów. Osobiście stawiam wobec tego przekonania pewien znak zapytania, czyli zgłaszam obiekcję wobec folgującego sobie Jezusa zachwycającego się kobietą, która „łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. […] odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich”5Łk 7, 44–45..

Zastrzeżenia mam również wobec nazywania chrześcijaństwa religią miłości, albowiem „jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, powiada się z groźną miną, to umrzecie jak zwierzęta – to zwrot, który nieuchronnie pada z ust tych, którym prawdziwe człowieczeństwo życia pozostało nieznane […]”6Bruno Bauer, Chrześcijaństwo obnażone. Wspomnienie wieku XVIII i przyczynek do kryzysu XIX, tłum. Tadeusz Zatorski, „Kronos” 2022, nr 3,.... Osobliwe jest to rozumienie miłości, o czym mimochodem wspomina Clive Staples Lewis, przypominając, co oznaczają w języku hebrajskim słowa „ja jestem”, i jakie implikacje wynikały z ich nieuprawnionego użycia: otóż słowa te były „imieniem Boga, którego nie wolno było wymawiać nikomu spośród istot ludzkich, imieniem, którego wypowiedzenie oznaczało śmierć”; „jeżeli jakakolwiek rzecz nie pozwala zbliżyć ci się do Boga i do Mnie […] odrzuć ją. Jeżeli jest to twoje oko, wyłup je. Jeżeli jest to twoja ręka, odetnij ją”7Clive Staples Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, tłum. Maria Mroszczak, Warszawa 1985, s. 88, 92.. Czy ostatnie cytaty zachęcają do akceptacji chrześcijaństwa? Mnie zniechęcają.

Sceptycznie odnoszę się także do interpretacji słów Milla, z których wyprowadza się następujący wniosek: „wypowiedź Milla pokazuje, że nawet ateiści dostrzegają Jego geniusz, głębię Jego nauki, uznają Go za wspaniałego człowieka”. Nie sądzę, by uogólnienie odnoszące się do frazy „nawet ateiści” było uprawnione. Natomiast pisane wielką literą zaimki osobowe wskazują na wyższe jestestwo niż tylko człowieczeństwo Jezusa, wobec czego „niektórzy ateiści” wyrażają się z rezerwą: „autentyczne świadectwa historyczne, iż Jezus Chrystus rzeczywiście przypisywał sobie boski status, są dość wątłe”8Richard Dawkins, Bóg urojony, tłum. Piotr Szwajcer, Warszawa 2007, s. 137..

Przejdźmy jednak do zasadniczej części tekstu, z treścią którego zamierzam dyskutować. Tekst zasadza się na analizach i komentarzach autorstwa Clive’a Staplesa Lewisa do postaci, słów i postawy Jezusa, który utożsamiał się z Bogiem, twierdząc, że jest synem Stwórcy. Lewis – postrzegany jako autorytet i wyrocznia w jednym – zauważa, że z osobą Jezusa wiąże się trylemat: był on szarlatanem, szaleńcem albo Bogiem9Dawkins natomiast twierdzi, że „istnieje jeszcze możliwość czwarta, tak rzucająca się w oczy, że aż dziwne, iż ją pominięto:.... Nie widzę żadnej aberracji w dostrzeganiu przejawu komicznej błazenady czy bezczelności w przekonywaniu Jezusa o tym, że jest (tożsamy z) Bogiem i posiada władzę odpuszczania grzechów, tak jak za całkiem realny uznaję wariant wskazujący na Jezusa kłamcę. Czy żeby uznać go za szaleńca, musiałby przekonywać, że jest „jaszczurką uwięzioną w ciele człowieka”? Wydaje mi się, że wystarczy deklaracja, iż widział w sobie stwórcę wszechświata. Mogę sobie również wyobrazić spójny obraz Jezusa szaleńca i kłamcy uznawanego za wzór moralny – jeśli tylko był doskonałym manipulatorem. Dużo trudniej tym razem nie wyobrazić sobie, ale pogodzić się z myślą, że Jezus jest Panem wszystkiego i w związku z tym mam – jak sugeruje Lewis – padać do jego stóp. W tym kontekście o wiele łatwiej natomiast jest mi przyjąć Lewisa perspektywę z czasów „przedchrześcijańskich”, podobną zawartej w liście z 12 października 1916 r.: „Wszystkie religie, to znaczy wszystkie mitologie, żeby nazwać rzecz po imieniu, są jedynie wymysłem samego człowieka. […] tak powstało chrześcijaństwo – jedna z wielu mitologii”10Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 5–6., a mit Lewis utożsamił z kłamstwem propagowanym dla finansowego zysku.

Niemniej spróbuję podążyć za tokiem rozumowania Lewisa nawróconego już na chrześcijaństwo i zaakceptować na czas pisania niniejszego tekstu proponowane przez niego rozstrzygnięcie trylematu, według którego Jezus jest Bogiem. Przy tej okazji zwrócę baczną uwagę na konsekwencje, które z tą stanowczą perspektywą wydają się wiązać. Aprobuję więc na chwilę Lewisa stanowisko11Jest jednak we mnie pokusa, by nieco się wyzłośliwiać. Gdy Lewis pisze, że Ewangelie nie są legendami, albowiem czytał....

Bóg kocha człowieka, „Bóg jest Miłością i znalazł On upodobanie w ludziach”12Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 35., a że tę miłość należy rozumieć specyficznie, zaznaczyłem już wyżej – jej obrazem jest wyłupane oko i odcięta dłoń. Zgoda na twierdzenie, że Jezus jest Bogiem, powoduje, iż również chrześcijanie stają się bezczelni, czego Lewis jest wzorcowym przykładem, nie dostrzega wszakże nietaktu w pytaniu: „czyż nie wydaje ci się, że wy, wszyscy ateiści, jesteście bardzo mało dociekliwymi ludźmi?”13Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 54., ani w zdaniu oznajmującym: „chrześcijaństwo rości sobie prawo do wyjaśniania f a k t ó w – do mówienia, jaki jest rzeczywisty świat”14Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 72.. Ateista siłą rzeczy w tak zakreślonej perspektywie musi zostać nazwany błądzącym człowiekiem lub, ewentualnie, człowiekiem w stanie nieuczciwego bądź uczciwego błędu, ale koniecznie – błędu. Jak porzucić błąd i stać się dobrym człowiekiem? Nic trudnego: zostań chrześcijaninem!15Zob. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 77..

Lewis, aprobując nie – tezę, ale w swoim mniemaniu rzeczywistość, w której Jezus jest Bogiem, monarchą natury16Zob. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 20., panem stworzenia, pokazuje zarazem w kilku punktach, co się wiąże z akceptacją owej nie tezy, ale rzeczywistości.

Po pierwsze, w świecie stworzonym przez Boga nie ma przypadków: „kiedy stworzył świat roślin, już wiedział, jakie marzenia będzie wywoływać coroczna śmierć i zmartwychwstanie ziarna w pobożnych pogańskich umysłach”17Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 26..

Po drugie, Bóg jest wszechmocny, albowiem może „bez przerwy wpływać na wolę wszystkich walczących tak, żeby przydzielać śmierć, rany i przetrwanie w sposób, jaki uważał za najlepszy, jednocześnie pozwalając na to, by pocisk poleciał po swoim normalnym torze”18Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 56..

Po trzecie, nie ma sprzeczności między działaniem Boga a prawami natury: „wyłącznie Jego działanie dostarcza tym prawom wszelkich wydarzeń, stosujących się do nich. Prawa są pustą ramą; to On jest tym, który wypełnia tę ramę – nie od czasu do czasu na szczególnie »opatrznościowe« okazje, lecz w każdym momencie”19Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 59..

Tych kilka opisów Boga chrześcijańskiego oceniam jako logicznie spójne z jego właściwościami, przede wszystkim wszechmocą, totalnym panowaniem nad podległym mu światem i stworzeniem. Tych kilka opisów pokazuje, co to znaczy, że Bóg jest Panem. W pewnym momencie ta dominacja w wykładni Lewisa zaczyna jednak pękać, a wywód brytyjskiego apologety staje się jakby mniej czytelny i przekonujący, jak bowiem w kontekście wyżej zarysowanym rozumieć takie oto słowa: „Bóg ustalił regułę dla siebie samego, że nie będzie siłą zmieniał charakterów ludzi. Może zmieniać i będzie je zmieniał – ale tylko jeżeli ludzie Mu na to pozwolą”20Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 82. – o ile nie jest potrzebna łaska bądź iluminacja umożliwiająca uchwycenie sensu tego komunikatu, to stoi on w sprzeczności z obrazem Jezusa Pana, monarchy.

Stąd już tylko krok do moich zasadniczych obiekcji, które wyłaniają się z utożsamienia Jezusa i Boga, stworzyciela i Pana świata. Co mnie zdumiewa? Podążając do pewnego miejsca za narracją Lewisa, nie dostrzegam w niej luk ani nawet rys, akceptuję wyciągane przez niego wnioski, a już poniższymi ustępami jestem wręcz zauroczony. Lewis porównuje w nich Boga z pisarzem symbolizowanym przez Szekspira, który totalnie panuje nad rzeczywistością przez siebie wykreowaną. Lewis zadaje pytanie dla siebie retoryczne: „»rekwizyty« dramatu świata jakimś sposobem po prostu istnieją; lecz skąd się bierze sama gra, fabuła”?21Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 58.; po czym odpowiada, jak na moje wyobrażenie, całkowicie przekonująco: „W Hamlecie gałąź się łamie i Ofelia tonie. Czy umarła dlatego, że gałąź się złamała, czy dlatego że Szekspir chciał, żeby umarła w tym miejscu sztuki? Tak i tak, co wolisz. Alternatywa zasugerowana w tym pytaniu przestaje być prawdziwą alternatywą, kiedy zrozumiemy, że Szekspir tworzy całą sztukę”22Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 59., a to oznacza, że nic się nie dzieje bez wiedzy Szekspira, wszystko, co się wydarza, wydarza się za wiedzą i zgodą Szekspira.

Skoro tak, a odnosząc się do trylematu zgodziłem się przecież za Lewisem przyjąć, że Jezus jest Panem, to wszystko wydarza się w świecie za wiedzą i zgodą Jezusa. Zmuszony jestem zatem w rezultacie do sugerowanych rozwiązań: (1) szarlatan, (2) szaleniec, (3) Bóg, włączyć opcję (3a): Jezus samobójca.

Jak przy założeniu, że Jezus jest Panem świata i całego stworzenia opłakiwać jego śmierć na krzyżu i przyjmować, że był zdany na czyjąkolwiek łaskę? Jezus wszechwiedzący i wszechmogący wiedział, i to zanim stworzył świat, że jego przeznaczeniem – które sam sobie zapisał – jest ukrzyżowanie stanowiące drogę do zmartwychwstania. Jezus zrealizował scenariusz, który sam dla siebie napisał. Współczuć należy raczej tym, którzy nie wiedzieli, np. Judaszowi, albowiem to „Szekspir tworzy całą sztukę”, której Judasz jest aktorem.

Przy założeniu, że Jezus jest Panem świata i całego stworzenia, nie sposób spójnie logicznie obarczać odpowiedzialnością owo stworzenie, np. człowieka, za istnienie zła na świecie, albowiem to „Szekspir tworzy całą sztukę”, zatem świat funkcjonuje tak jak chce Bóg. A skoro „Szekspir tworzy całą sztukę”, to jak wytłumaczyć, że zapytam retorycznie, Lewisa dziwaczne założenie, że ludzie mogą Bogu na coś pozwalać?

„Jeśli Jezus był Panem, to co z tego wynika? Wszystko”.

 

Odpowiedź na tekst Jacka Uglika znajdziesz wkrótce w: ks. Rafał Witkowski Polemika z tekstem Jacka Uglika „Wywód o tym, że Jezus jest Panem, i co z tego wynika”

 

 

Jacek Uglik

Przypisy:

  • 1 Zob. Josh McDowell, Przewodnik apologetyczny, tłum. Aleksandra Czwojdrak, Warszawa 2002, s. 155.
  • 2 Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Życie Jezusa, tłum. Marek Siemek, Warszawa 1995, s. 30.
  • 3 Zob. Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Zasady filozofii prawa, tłum. Adam Landman, Warszawa 1969, s. 17.
  • 4 David Friedrich Strauss, Życie Jezusa. Rozprawa końcowa, tłum. Adam Landmann, w: R. Panasiuk, Lewica heglowska, Warszawa 1969, s. 219–220.
  • 5 Łk 7, 44–45.
  • 6 Bruno Bauer, Chrześcijaństwo obnażone. Wspomnienie wieku XVIII i przyczynek do kryzysu XIX, tłum. Tadeusz Zatorski, „Kronos” 2022, nr 3, s. 74.
  • 7 Clive Staples Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, tłum. Maria Mroszczak, Warszawa 1985, s. 88, 92.
  • 8 Richard Dawkins, Bóg urojony, tłum. Piotr Szwajcer, Warszawa 2007, s. 137.
  • 9 Dawkins natomiast twierdzi, że „istnieje jeszcze możliwość czwarta, tak rzucająca się w oczy, że aż dziwne, iż ją pominięto: otóż Jezus mógł po prostu szczerze i uczciwie się mylić” (Dawkins, Bóg urojony, s. 137).
  • 10 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 5–6.
  • 11 Jest jednak we mnie pokusa, by nieco się wyzłośliwiać. Gdy Lewis pisze, że Ewangelie nie są legendami, albowiem czytał wiele legend „i widzę jasno [podkreślenie J.U.], że Ewangelie nie należą do tego gatunku” (Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 89), chciałoby się mu zasugerować, żeby poszedł do okulisty, który pozwoli mu widzieć wyraźniej; albo gdy zadaje pytania: „kim jest ten Człowiek, który twierdzi, że sama Jego obecność zawiesza wszelkie normalne reguły? Kim jest osoba, która może nagle ogłosić całej szkole, że ma wolne popołudnie?” (Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 87–88), zaryzykowałbym odpowiedź następującą: woźny!
  • 12 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 35.
  • 13 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 54.
  • 14 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 72.
  • 15 Zob. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 77.
  • 16 Zob. Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 20.
  • 17 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 26.
  • 18 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 56.
  • 19 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 59.
  • 20 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 82.
  • 21 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 58.
  • 22 Lewis, Bóg na ławie oskarżonych, s. 59.

Przeczytaj także