O myleniu metafor z rzeczywistością. Jak Clive Staples Lewis obalał mity na temat nieba. Cz. VI

Piotr Bylica

O myleniu metafor z rzeczywistością. Jak Clive Staples Lewis obalał mity na temat nieba. Cz. VI

Czy w niebie są ulice ze złota, wszyscy chodzą z koronami na głowach i grają na harfach? W tekście pokazujemy, jak Clive Staples Lewis uświadamiał swoim czytelnikom, że opisów nieba, także tych biblijnych, nie należy brać dosłownie.

 

Jeśli chodzi o biblijne opisy nieba, to z jednej strony w Nowym Testamencie czytamy, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9), a z drugiej znajdujemy przykładowo wizję św. Jana, a w niej ulice ze złota, bramy z pereł, mury z jaspisu itp. (patrz Ap 21–22). Lewis przekonywał, że  nie musi to wcale świadczyć o wzajemnej sprzeczności tekstów biblijnych. Po prostu opisów nieba i w ogóle sposobów wyrażania rzeczywistości duchowej nie można brać dosłownie. Są to bowiem sposoby opisania tego, co niewyrażalne, czyli tego, czego „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć”. Jak stwierdza Lewis:

 

Nie należy przejmować się żartownisiami, którzy usiłują ośmieszyć chrześcijańską nadzieję „nieba”, twierdząc, że ani im w głowie „w nieskończoność grać na harfie”. Takim ludziom można odpowiedzieć, że skoro nie rozumieją książek dla dorosłych, nie powinni o nich rozmawiać. Wszelkie biblijne obrazy (harfy, korony, złoto itd.) to przecież nic innego, jak symboliczna próba wyrażenia tego, co niewyrażalne. Instrumenty muzyczne wzięły się stąd, że wielu (choć nie wszystkim) ludziom muzyka najsilniej ze wszystkich rzeczy tego świata kojarzy się z ekstazą i nieskończonością. Korony mają sugerować, że ludzie zjednoczeni z Bogiem w wieczności mają udział w Jego blasku, radości i mocy. Złoto ma sugerować ponadczasowość nieba (złoto nie rdzewieje) i jego drogocenność. Ktoś, kto rozumie te symbole dosłownie, równie dobrze mógłby uznać, że Chrystus – nakazując nam być podobnymi do gołębic – chciał, abyśmy składali jaja1Clive S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, tłum. P. Szymczak, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 138. Patrz też Wayne Martindale,....

 

Jak zauważa Wayne Martindale – którego książkę Beyond the Shadowlands. C.S. Lewis on Heaven and Hell [Poza cienistą krainą. C.S. Lewis o niebie i piekle] tu prezentujemy – nie zawsze jesteśmy wystarczająco „dorośli” w interpretacji opisów biblijnych. Nasza wyobraźnia często jest zbyt dosłowna2Patrz Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.. Martindale zwraca uwagę na skargę Lewisa, że przeciętny człowiek za bardzo literalnie traktuje obrazy, które zawarte są w samym wyznaniu wiary. Wyobraża sobie, że Jezus, syn Boży, „jak spadochroniarz” zstępuje z nieba, udaje się do jakiejś podziemnej przestrzeni, a potem znów kieruje się ku stratosferze, aby zasiąść na bogato zdobionym tronie obok swojego ojca3Patrz Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.. Lewis opisuje ten problem, umieszczając go w (pominiętym przez Martindale’a) kontekście konfliktu wyobrażeń religijnych z naukowym obrazem świata. Ten potencjalny konflikt biorący się z dosłownego odczytania tekstów religijnych również może stanowić przeszkodę dla wierzącego, jeśli chodzi o dostrzeżenie atrakcyjności nieba. Owa skłonność do dosłownego odczytywania tekstów religijnych może też bardziej ogólnie utrudniać uchwycenie sensu, gdy mówi się w nich o rzeczywistości duchowej. Problem ten daje o sobie znać w dzisiejszych czasach, kiedy nauki przyrodnicze cieszą się szczególnym autorytetem:

 

Zwykły człowiek nie zastanawia się nad konkretnymi dogmatami lub poszczególnymi odkryciami naukowymi. Kłopocze go natomiast ogólnie panująca atmosfera, w której odczuwa się różnicę pomiędzy tym, czym według niego powinno być chrześcijaństwo, a ogólnym obrazem wszechświata, który przyjął, żyjąc w erze naukowej. Wnioskuje on z wyznania wiary, że Bóg ma „Syna” (tak jakby Bóg był jakimś bóstwem typu Odyn czy Jowisz), że ów Syn „zstąpił z nieba” (jak spadochroniarz), najpierw na ziemię, a potem do jakiejś krainy zmarłych położonej pod powierzchnią ziemi i wreszcie wstąpił na niebiosa oraz zajął miejsce na przyozdobionym krześle umieszczonym nieco po prawej stronie tronu swojego Ojca. Wszystko to może implikować miejscowe i materialne niebo – pałac w stratosferze – płaską ziemię oraz całą resztę archaicznych i błędnych pojęć4Clive S. Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, w: tegoż, Nieodparte racje, tłum. J. Muranty, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2003, s.....

 

Martindale za Lewisem wskazuje na sprzeciw Kościoła wobec tego rodzaju dosłowności oraz na potępienie antropomorfizmu5Patrz Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40., choć wyobrażenia takie zawsze były obecne wśród wyznawców, także wśród pierwszych chrześcijan. Według Lewisa:

 

Jest oczywiście historycznym błędem przypuszczać, że wszyscy czy choćby większość pierwszych chrześcijan wierzyła w podniebny pałac w takim samym sensie, jak my wierzymy w układ słoneczny. Antropomorfizm został przez Kościół potępiony, gdy tylko ów problem wyraźnie dał znać o sobie. Niektórzy pierwsi chrześcijanie mogli go jednak nie odrzucić. Prawdopodobnie tysiące z nich nigdy nie myślało o swojej wierze bez antropomorficznych wyobrażeń. Musimy więc odróżnić istotę wiary od towarzyszących jej fantazji6Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 45–46. Patrz też Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40..

 

Z jednej strony mamy zatem istotę wiary, a z drugiej towarzyszące jej wyobrażenie, obrazy. Tych dwóch rzeczy, jak wskazuje Lewis, nie należy mylić. Nasze wyobrażenia mogą nie odpowiadać prawdzie, ale nasze przekonania, które łączymy z tymi wyobrażeniami, mogą i tak być zgodne z rzeczywistością. Lewis podaje pouczające przykłady:

 

Gdy myślę o Londynie, zawsze mam przed sobą obraz Euston Station. Nie wierzę jednak, że Londyn jest stacją Euston. Przypadek ten jest prosty, ponieważ osoba tak myśląca wie, iż jej wyobrażenie nie odpowiada prawdzie. Zastanówmy się jednak nad nieco bardziej skomplikowanym przykładem. Kiedyś słyszałem, jak kobieta mówi swojej córce, że jeśli połkniemy zbyt wiele tabletek aspiryny, umrzemy. „Dlaczego – zapytało dziecko. – Przecież jeśli je rozgnieciemy, nie znajdziemy w środku żadnych strasznych czerwonych rzeczy”. Gdy córeczka myślała o truciźnie, nie tylko towarzyszyło jej wyobrażenie „strasznych czerwonych rzeczy”, lecz również wiara, że trucizna faktycznie jest czerwona. Na tym polegał jej błąd. Czy jednak należałoby zupełnie zdyskwalifikować jej myślenie o truciźnie? Dowiedziała się, że nadmierna dawka aspiryny może stać się przyczyną śmierci. Jej przekonanie było prawdziwe. Wiedziała w ograniczonym zakresie, które substancje w domu jej matki są trujące. Gdybym ów dom odwiedził i podniósł do swoich usta szklankę wypełnionym czymś przypominającym wodę, a dziecko powiedziałoby mi: „Nie pij tego, mamusia powiedziała, że to jest trucizna”, okazałbym się głupcem, lekceważąc ostrzeżenie pod pozorem, iż „dziecko ma archaiczne i mitologiczne wyobrażenie, że trucizna to straszne czerwone rzeczy”7Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 46 [wyróżnienie zgodnie z oryginałem]..

 

Możemy więc mieć prawdziwe przekonania o czymś, pomimo że wyobrażenie, jakie towarzyszy temu przekonaniu, nie odpowiada faktom. Co więcej, dane przekonanie może pozostać niezmienione, może dalej być prawdziwym przekonaniem, nawet gdy nasze wyobrażenia się zmienią:

 

Gdy dziecko później nauczy się, że trucizna nie zawsze jest czerwona, nie odczuje jakiejś zasadniczej zmiany w swoich przekonaniach. Nadal będzie świadome, jak dotychczas, że trucizna zabija, jeśli ją połkniemy. Na tym polega jej istota. Błędne wierzenia dotyczące koloru znikają bez naruszenia samej wiary8Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 46..

 

Przekonanie o istnieniu czegoś takiego jak trucizna i o szkodliwości trucizny pozostaje prawdziwe niezależnie od zmiany wyobrażeń na temat tego, jak trucizna wygląda.

Jeśli chodzi o treść wiary chrześcijańskiej, pierwsi chrześcijanie mogli mieć proste wyobrażenia na temat nieba, ale nie oznacza to, że gdyby ich wyobrażenia uległy zmianie, to główną treść swoich przekonań uznaliby za fałszywą:

 

Chrześcijanie pierwszych wieków o wieśniaczym rodowodzie również mogli myśleć, że skoro Chrystus siedzi po prawicy Ojca, w rzeczywistości zajmuje jeden z paradnych foteli znajdujących się w stosunku do siebie w pewnej przestrzennej relacji wewnątrz podniebnego pałacu. Jeśli jednak ten sam człowiek później otrzymałby wykształcenie filozoficzne i odkrył, że Bóg nie ma ciała ani członków, ani żadnych namiętności, a co za tym idzie, ani prawicy, ani pałacu, nie odczułby, iż zasadnicze elementy jego wiary uległy zmianie. Głównego znaczenia, nawet w dniach jego naiwnej prostoty, nie miały rzekome szczegóły dotyczące niebiańskiego umeblowania, lecz pewność, że niegdyś ukrzyżowany Mistrz stał się obecnie najwyższym Królem, przedstawicielem niewyobrażalnej Mocy, od której zależy cały wszechświat. Uświadomiłby sobie również, że w tej sferze nigdy nie został oszukany9Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 46..

 

Niewyrażalność nieba

Martindale argumentuje, że niewyobrażalność nieba, jego odmienność od tego, z czym mamy do czynienia na ziemi, stanowią szczególną trudność w jego przedstawianiu. Powołuje się na fragmenty Biblii wskazujące, że sam kontakt z rzeczywistością nieba jest dla człowieka czymś niezwykle trudnym:

 

Pisarze Biblii, nawet ci, którzy dostali wgląd w Niebo, mieli taką samą przeszkodę w relacjonowaniu czegoś poza ludzkim doświadczeniem. Tak przytłaczająca jest objawiona świętość, dobroć i chwała, że śmiertelnicy muszą być przed nią osłonięci, aby nie umrzeć. Mojżesz pragnął ujrzeć oblicze Boga, ale musiał być osłonięty skałą i zakryty ręką samego Boga, widząc tylko Jego tył. Inni biblijni wizjonerzy mieli podobną reakcję na widok nieba, głosząc z Izajaszem swoją niegodność i upadając, jak Jan, jakby umarli10Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 41..

 

Niemniej od biblijnych świadków, którym pozwolono ujrzeć niebo, dowiadujemy się o niebie, „że 1) jest to rzeczywiste miejsce i 2) trudno je opisać ludzkim językiem. Paweł został uniesiony do trzeciego nieba, ale nie mógł opowiedzieć, co widział”11Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 41.. Odwołując się do analiz Lewisa, można powiedzieć, że chrześcijanie mogą uważać za prawdziwe wymienione przekonania na temat istnienia nieba oraz że jest ono czymś niewysłowionym bez konieczności przyjmowania w sposób dosłowny konkretnych wyobrażeń na temat rzeczywistości nieba, nawet tych zawartych w Biblii czy w wyznaniu wiary.

 

Transpozycja

W swoich analizach stosunku Lewisa do dosłownego odczytywania biblijnych opisów nieba Martindale pomija kategorię „transpozycji”, do której odwoływał się Lewis, by wytłumaczyć metaforyczną naturę przedstawiania rzeczywistości duchowej, czyli nadprzyrodzonej. Lewis pisze o tej rzeczywistości nadprzyrodzonej jako bogatszej, będącej na wyższym poziomie, w stosunku do tego, z czym mamy do czynienia w świecie natury, który jest nam znany. Stąd nasze wyobrażenia o tym innym świecie przepełnione są tym, co znamy z własnego doświadczenia: „niebo w Apokalipsie jest urządzone ziemskimi bytami (koronami, tronami, muzyką), […] uniesienia religijne nie znajdują innego języka niż język kochanków i […] obrządek, w którym chrześcijanie odtwarzają mistyczne zjednoczenie, musiał okazać się starym, swojskim aktem jedzenia i picia […]”12Clive S. Lewis, Transpozycja, w: tegoż, Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2012, s. 110 [107–132]..

Opisy nieba i w ogóle tego, co duchowe czy nadprzyrodzone, należy traktować jako reprezentacje systemu bogatszego od tego, co należy do systemu uboższego. Aby móc tego dokonać, poszczególne elementy systemu uboższego muszą otrzymać więcej niż jedno znaczenie. Jak pisze Lewis, mamy tu do czynienia z transpozycją bogatszego systemu do uboższego:

 

Tłumacząc z języka o bogatym słownictwie na język o słownictwie ubogim, wielu słowom musisz nadać więcej niż jedno znaczenie. […] z tego typu transpozycją albo adaptacją z bogatszego do uboższego środka przekazu spotykamy się dość często. Najbliższy przykład znajdujemy w sztuce rysowniczej. Tam problem polega na przełożeniu trójwymiarowego świata na płaską powierzchnię papieru. Wyjściem jest zastosowanie perspektywy, która oznacza, że dwuwymiarowym kształtom musimy nadawać więcej niż jedno znaczenie. A zatem rysując prostopadłościan, za pomocą kąta ostrego oddajemy kąt w rzeczywistości prosty. Jednak kiedy indziej narysowany kąt ostry będzie odpowiadał rzeczywistemu kątowi ostremu […]13C.S. Lewis, Transpozycja, s. 115..

 

Ponieważ obrazy, którymi posługujemy się w opisywaniu nieba i rzeczywistości duchowej, wywodzą się z systemu natury, czyli uboższego od świata duchowego, stąd nie można ich traktować jako dosłownego przedstawienia tego, jak się rzeczy mają w świecie duchowym.

Lewis uważał, że nasze naturalne przeżycia, nasze doczesne doświadczenie piękna i dobra stanowią transpozycję, czyli uproszczoną formę, prawdziwych doznań duchowych Piękna i Dobra, jakich będziemy doświadczać w niebie. Żyjąc na ziemi, doświadczamy tego wszystkiego w sposób jedynie uproszczony:

 

„Jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy”, ale możemy mieć pewność, że będziemy czymś więcej […] niż na ziemi. Nasze naturalne przeżycia (zmysłowe, emocjonalne i te z wyobraźni) przypominają rysunki kreską na płaskim papierze i jeśli w życiu wyższym ich nie będzie, to tak jak nie ma linii kredek w naturalnym krajobrazie – ale nie znikną jak płomyk świecy, który został zdmuchnięty, lecz jak płomień, którego blask zniknął, bo ktoś rozsądny rozsunął zasłony i wpuścił do wnętrza promienie wschodzącego słońca. Można do tego podejść od dowolnej strony. […] dzięki transpozycji nasze człowieczeństwo, nasze zmysły i inne rzeczy mogą być przekaźnikami piękna14C.S. Lewis, Transpozycja, s. 126–127..

 

Zatem trony, złote ulice, korony, ale też nasze obecne doświadczenia dobra i piękna są według Lewisa tylko uproszonymi sposobami wyrazu rzeczywistości nieba. Niebo stanowi coś wyższego i bogatszego niż to, z czym mamy do czynienia na ziemi. Nawet biblijnych opisów nieba nie powinniśmy, zdaniem Lewisa, traktować zbyt dosłownie.

 

Mogą Cię zainteresować także:

 

Przyjemności zbawionych, czyli jak średniowieczni filozofowie wyobrażali sobie przyjemności w niebie

Nieśmiertelność duszy ludzkiej i zmartwychwstanie

Doświadczenia bliskie śmierci jako problem dla naturalistycznej wizji człowieka

 

Piotr Bylica

Przypisy:

  • 1 Clive S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, tłum. P. Szymczak, Media Rodzina, Poznań 2002, s. 138. Patrz też Wayne Martindale, Beyond the Shadowlands. C.S. Lewis on Heaven and Hell, Crossway Books, Wheaton 2005, s. 40. W niniejszym cyklu zasadniczo streszczamy prezentację poglądów Lewisa zawartą w wymienionej książce Martindale’a. W tej części nieco bardziej odchodzimy jednak od zawartego tam wywodu, by dokładniej, choć wciąż zwięźle, ukazać podejście Lewisa do interpretacji biblijnych opisów nieba i rzeczywistości duchowej w ogóle.
  • 2 Patrz Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.
  • 3 Patrz Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.
  • 4 Clive S. Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, w: tegoż, Nieodparte racje, tłum. J. Muranty, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2003, s. 44 [44–48]. Patrz też Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.
  • 5 Patrz Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.
  • 6 Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 45–46. Patrz też Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 40.
  • 7 Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 46 [wyróżnienie zgodnie z oryginałem].
  • 8 Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 46.
  • 9 Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, s. 46.
  • 10 Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 41.
  • 11 Martindale, Beyond the Shadowlands, s. 41.
  • 12 Clive S. Lewis, Transpozycja, w: tegoż, Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2012, s. 110 [107–132].
  • 13 C.S. Lewis, Transpozycja, s. 115.
  • 14 C.S. Lewis, Transpozycja, s. 126–127.

Nota bibliograficzna:

Clive S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, tłum. P. Szymczak, Media Rodzina, Poznań 2002.

Clive S. Lewis, „Straszne czerwone rzeczy”, w: tegoż, Nieodparte racje, tłum. J. Muranty, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2003, s. 44–48.

Clive S. Lewis, Transpozycja, w: tegoż, Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2012, s. 107–132.

Wayne Martindale, Beyond the Shadowlands. C.S. Lewis on Heaven and Hell, Crossway Books, Wheaton 2005.

Przeczytaj także