Dlaczego C. S. Lewis uważał mit ewolucji za piękny, ale nieprawdziwy? Część II: piękno mitu ewolucji

Piotr Bylica

Dlaczego C. S. Lewis uważał mit ewolucji za piękny, ale nieprawdziwy? Część II: piękno mitu ewolucji

Clive Staples Lewis uznawał mit ewolucji za jeden z najpiękniejszych mitów stworzonych przez człowieka, ale jednocześnie uważał, że jest nieprawdziwy, a nawet nie ma sensu. W niniejszej części przyglądamy się treści mitu ewolucji oraz opinii Lewisa o jego estetycznych walorach.

  

Mit ewolucji jako upiększenie teorii naukowej

To, co Clive Staples Lewis (1898–1963) pisze o stosunku między naukową teorią ewolucji a tym, co określa mianem „popularnej wersji ewolucjonizmu”, „mitem ewolucji” lub „wielkim mitem”, można odczytywać w myśl wyrażonej przez niego idei, że „Człowiek jest zwierzęciem poetyckim i nie tknie niczego, by tego nie upiększyć”1Clive Staples Lewis, Czy teologia jest poezją?, w: Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2012, s.....  Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że człowiek jako zwierzę poetyckie tworzy z naukowej teorii ewolucji poetycką opowieść – mit ewolucji. Ów mit ewolucji uznawany jest powszechnie za reprezentujący tzw. „pogląd naukowy”. W rzeczywistości Lewis uznawał istnienie „współczesnej nauki” (przez co rozumie coś w rodzaju jednego, całościowego i spójnego obrazu świata) za rodzaj iluzji, gdyż jego zdaniem, jeśli chodzi o naukę, to mamy do czynienia raczej z różnorodnością dyscyplin i zbiorem niekoniecznie spójnych ze sobą teorii2Patrz Clive Staples Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, w: tenże, Rozważania o chrześcijaństwie, tłum. Z. Kościuk,  Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa.... Niemniej Lewis doceniał estetyczną atrakcyjność owego poglądu naukowego, a przez to mitu ewolucji:

 

Mówiąc „wielki mit” mam na myśli ten obraz rzeczywistości, jaki […] wyłonił się (nie w sposób logiczny, lecz czysto wyobrażeniowy) z niektórych najwybitniejszych, najbardziej nośnych teorii rzeczywistości. […] W rzeczywistości znajdziemy go zarówno w Testament of Beauty Bridgesa, jak i w utworach Wellsa. […] Pośrednio jest on obecny w prawie każdym współczesnym artykule z dziedziny polityki, socjologii i etyki. Nazywam go mitem, ponieważ, jak powiedziałem, ma on charakter wyobrażeniowy i nie jest logiczną konsekwencją tego, co się w niejasny sposób określa mianem „współczesnej nauki”.

Ściśle mówiąc, nie istnieje, muszę to z żalem przyznać, nic takiego jak „współczesna nauka”. Istnieją jedynie poszczególne nauki, wszystkie w stadium szybkich zmian, czasami ze sobą niespójnych. Mit czerpie z owych teorii naukowych jedynie pewne elementy – dokonuje wyboru i później wtórnie [je] modyfikuje, stosownie do wyobrażeniowych i emocjonalnych potrzeb3C. S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 100–101.

 

Cytat ten potwierdza trop interpretacyjny „zwierzęcia poetyckiego” – człowiek upiększa wszystko, czego się tknie. Z jednej strony mamy bowiem naukowe idee, w tym teorię ewolucji, a z drugiej oparte na wyobraźni i przemawiające do wyobraźni modyfikacje tych idei. Jak zobaczymy dalej, zdaniem Lewisa, w micie mamy do czynienia zarówno z modyfikacjami, jak i z wybiórczym traktowaniem danych pochodzących z nauki.

Jeśli chodzi o mit ewolucji, „Centralną ideą owego mitu jest to, co jego wyznawcy nazwaliby „ewolucją”, „rozwojem” lub „wyłanianiem się”4C. S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 101.. Lewis podkreśla jednak, że naukowa teoria ewolucji mitem nie jest:

 

Nie mam przez to na myśli, że teoria ewolucji głoszona przez zawodowych biologów jest mitem. […] Teoria ewolucji jest przecież autentyczną hipotezą naukową. Musimy jednak wyraźnie odróżnić ideę ewolucji jako teorię biologiczną od popularnego ewolucjonizmu lub koncepcji rozwoju, które z pewnością są mitem”5C. S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 101; tłumaczenie nieznacznie zmieniono – przyp. red..

 

Ów wielki mit Lewis uznawał za głównego rywala teologii. Prezentuje on obraz świata, który Lewis dostrzegał w twórczości Herberta George’a Wellsa (1866–1946), ale i innych współczesnych mu, popularnych w jego czasach autorów, mianowicie u Roberta Seymoura Bridgesa (1844–1830), Bernarda Shawa (1856–1950), Olafa Stapledona (1886–1950).

 

Treść mitu ewolucji

Fabularny aspekt tego mitu Lewis prezentuje następująco:

 

Spektakl poprzedza najsurowsze ze wszystkich preludiów: nieskończona próżnia i materia niespokojnie poruszająca się, aby stworzyć coś, o czym nie ma pojęcia. Następnie przypadkiem, w skali jeden do miliona milionów – cóż za tragiczna ironia – w jednym punkcie czasu i przestrzeni pojawiają się warunki sprzyjające drobnej fermentacji, która staje się zaczątkiem życia. Wszystko sprzysięgło się przeciwko bohaterowi naszego dramatu – tak jak wszystko sprzysięga się przeciwko najmłodszemu synowi lub źle traktowanej pasierbicy na początku bajek. Ale jakimś sposobem życie wygrywa. Bez przerwy musi pokonywać nieskończoną ilość przeszkód, a mimo to rozprzestrzenia się i staje coraz bardziej złożone – od ameby poprzez roślinę do gada i ssaka. Przyjrzyjmy się przez chwilę erze potworów. Po ziemi krążyły smoki, pożerały siebie nawzajem i wymarły. Potem znów pojawia się motyw najmłodszego syna i brzydkiego kaczątka. Tak jak poprzednio słaba, drobna iskierka życia radziła sobie z potężną wrogością przedmiotów nieożywionych, tak teraz pośród znacznie większych i silniejszych zwierząt pojawia się mała, drżąca, naga, tchórzliwa istotka, wytwór przypadku jeden do miliona milionów, nie rokująca żadnych szans i chodząca jeszcze na czterech kończynach. Mimo to jakimś sposobem przeżywa i odnosi sukces. Staje się jaskiniowcem z maczugą i krzemieniem, warczącym nad kośćmi swych wrogów, ciągnącym wrzeszczącą żonę za włosy (nigdy nie zrozumiałem dlaczego), z zazdrości rozdzierającym dzieci na kawałki aż do chwili, gdy jedno z nich dożywa takiego wieku, by go zgładzić; bojącym się okrutnych bożków, których sobie tworzy na własne podobieństwo. Ale to dopiero początek cierpień. Poczekajmy na następny akt. Wtedy jaskiniowiec staje się prawdziwym człowiekiem. Uczy się panować nad naturą. Pojawia się nauka, która wypiera zabobony wieku wczesnego. W coraz większym stopniu człowiek panuje nad swoim losem. Szybko dociera do teraźniejszości […] i idziemy za nim w przyszłość. Widzimy go w ostatnim akcie – choć nie ostatniej scenie – tej wielkiej tajemnicy. Teraz planetą – a zapewne nie tylko nią – rządzi gatunek półbogów, bo eugenika postarała się, aby rodzili się tylko półbogowie, psychoanaliza – aby żaden z nich nie utracił swojej boskości, a komunizm – aby miał pod ręką wszystko, czego półbóg potrzebuje. Człowiek zasiada na tronie. Od tej pory nie ma nic do roboty, jak tylko praktykować cnoty, rozwijać mądrość i być szczęśliwym. A teraz ostatnim pociągnięciem pędzla dokończmy obraz tego geniusza. Gdyby mit osiągnął kres w tym momencie, byłby trochę rozczarowujący. Brakowałoby mu wzniosłości, na jaką stać ludzką wyobraźnię. Ostatnia scena zmienia wszystko. Mamy Zmierzch Bogów. Przez cały czas natura, stary wróg człowieka, po cichu lecz nieustannie była z całej człowieczej siły odzierana do żywej kości. Słońce ostygło – wszystkie słońca ostygły – wszechświat runął. Życie w każdej formie zostało wyparte z każdej piędzi świata bez nadziei powrotu. Wszystko skończyło się niczym i „wszystko okryła powszechna ciemność”6C. S. Lewis, Czy teologia jest poezją?, s. 140–142..

 

Jest to więc historia życia, które wyłania się z „nieskończonej próżni” i martwej materii, pokonuje różnorakie przeciwności, w końcu przybiera postać człowieka. Człowiek, zmagając się z szeregiem cierpień, uczy się panowania nad naturą, wreszcie osiąga status boski. Ale ostatecznie następuje „Zmierzch Bóg”. Bezrozumna, bezmyślna natura, która kiedyś wyłoniła z siebie życie i ludzkość pretendującą do boskości, ostatecznie obraca całe życie, w tym ubóstwionego człowieka, w ruinę. Lewis komentuje:

 

Mamy więc mit w najwznioślejszej formie. To forma elżbietańskich tragedii, w których kariera protagonisty toczy się po krzywej najpierw powoli wznoszącej się, a później w kulminacyjnym punkcie czwartego aktu, kończącej się nagłym upadkiem. Obserwujemy, jak człowiek wspina się coraz wyżej i wyżej ku szczytowi, a na koniec spada nieodwracalnie w przepaść. Taki dramat przemawia do wszystkich. Początkowe zmagania bohatera z przeciwnościami (motyw wspaniale powielany najpierw przez życie organiczne, potem przez człowieka) odwołują się do naszego współczucia. Późniejsza jego kariera pozwala na pewien uzasadniony optymizm, bo tragiczne zakończenie jest tak odległe, że nie trzeba o nim zbyt często myśleć – w grę wchodzą miliony lat. Tragiczne zakończenie stwarza paradoks, w którym osiągnięcie wielkości prowadzi do upadku i może budzić nasz sprzeciw, ale z drugiej strony, bez niego byłoby nieciekawie7C. S. Lewis, Czy teologia jest poezją?, s. 142–143.

 

Lewis nie kryje zachwytu dla tego mitu: „Jeśli założymy, że jest to mit, to czy nie najpiękniejszy ze wszystkich, jakie stworzyła dotąd ludzkość? […] Ten mit zawiera tyle piękna, że zasługuje na większe uznanie dla swej poetyckości niż wszystkie wcześniejsze. […] [G]dy się nad nim zastanawiam, zawsze jestem poruszony. Istnieje jeszcze tylko jedna opowieść – właściwie dotycząca tego samego – która wzrusza mnie bardziej: Pierścień Nibelunga8C. S. Lewis, Czy teologia jest poezją?, s. 140, 143..

W ten sposób prezentuje się mit ewolucji w oczach Lewisa, który jednocześnie uznaje go za piękny oraz fałszywy. Nie wynika stąd jednak, że fałszywa jest jego zdaniem naukowa teoria ewolucji. Czym dokładnie różni się naukowa idea ewolucji od mitu ewolucji – tą sprawą zajmujemy się w następnej części, Część III: mit ewolucji a naukowa idea ewolucji (tekst zostanie opublikowany wkrótce).

Piotr Bylica

Przypisy:

  • 1 Clive Staples Lewis, Czy teologia jest poezją?, w: Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2012, s. 143 [133–157].
  • 2 Patrz Clive Staples Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, w: tenże, Rozważania o chrześcijaństwie, tłum. Z. Kościuk,  Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2002, s. 101 [100–112].
  • 3 C. S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 100–101
  • 4 C. S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 101.
  • 5 C. S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 101; tłumaczenie nieznacznie zmieniono – przyp. red.
  • 6 C. S. Lewis, Czy teologia jest poezją?, s. 140–142.
  • 7 C. S. Lewis, Czy teologia jest poezją?, s. 142–143
  • 8 C. S. Lewis, Czy teologia jest poezją?, s. 140, 143.

Nota bibliograficzna:

Clive Staples Lewis, Czy teologia jest poezją?, w: Brzemię chwały, tłum. D. Bakalarz, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2012, s. 133–157.

Clive Staples Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, w: tenże, Rozważania o chrześcijaństwie, tłum. Z. Kościuk,  Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2002, s. 100–112.

Przeczytaj także