Wady genetyczne i upośledzenie – wyzwanie dla chrześcijańskiego rozumienia natury ludzkiej

Mariusz Tabaczek OP

Potwierdzając wielowiekową tradycję nauczania Kościoła, papież Pius XII w encyklice Humani generis stwierdza, że wiara katolicka nakazuje nam „uznanie bezpośredniego stworzenia dusz przez Boga”1Humani generis,  https://bdp.xportal.pl/pius-xii/humani-generis/, pkt 36.. Orzeczenie to jest zanurzone w klasycznej antropologii filozoficznej zakładającej, że to dusza ludzka sprawia, że człowiek jest tym, kim jest (określa jego istotę). W tym kontekście, fakt występowania wad genetycznych oraz różnego rodzaju upośledzeń natury ludzkiej wydaje się rodzić uzasadniony argument obarczający Boga odpowiedzialnością za ogrom zła i cierpienia związany z tymi defektami. Niniejszy artykuł jest próbą odpowiedzi na ten zarzut.

 

Odrzucając wszelkie odmiany wędrówki dusz (w tym metempsychozę i reinkarnację), traducjanizmu, generacjonizmu i emanacjonizmu – w odniesieniu do unikalnych dyspozycji i aktywności człowieka, które przekraczają/ transcendują materię (należą do nich intelekt czynny odpowiadający za myślenie abstrakcyjne, samoświadomość i wolna wola) – Kościół uznaje, że indywidualne dusze ludzkie powstają z nicości (ex nihilo), a ich stwórcą może być jedynie sam Bóg (patrz artykuły Skąd się biorą dusze ludzkie? Czym jest dusza ludzka?).

Co więcej, ta sama tradycja filozoficzno-teologiczna zwraca uwagę na to, że dusza ludzka jest zasadą i źródłem wszystkich dyspozycji i aktywności człowieka. Ich podział na zależne od ciała i od duszy jest sztuczny i błędny, ponieważ ciało nie istnieje, a tym bardziej nie może przejawiać żadnych aktywności bez formującej je duszy. A zatem zarówno samoświadomość, intelekt, wolna wola, otwarcie na drugiego człowieka oraz na Pana Boga i łaskę uświęcającą (potocznie kojarzone z duszą), jak i odżywianie się, ruch, prokreacja, odbieranie wrażeń zmysłowych czy instynkt (potocznie kojarzone z ciałem) – są de facto dyspozycjami (władzami) i aktywnościami duszy ludzkiej. Innymi słowy, wszystko, co dzieje się w ciele, jest zakorzenione w duszy, która stanowi formę, czyli zasadę jednoczącą i organizującą materię w organicznym ciele ludzkim (patrz artykuł Czym jest dusza ludzka?).

Wydaje się, że takie rozumienie człowieka stawia katolicką tradycję antropologiczną wobec ogromnego wyzwania w kontekście pytania o wady genetyczne i przypadki upośledzenia natury ludzkiej. Czy doskonały Stwórca stwarza dusze ludzkie, które uniemożliwiają człowiekowi przeżycie lub czynią go upośledzonym? Czy fakt istnienia dzieci upośledzonych jeszcze przed urodzeniem i nie z winy rodziców (np. w związku z ich patologicznym zachowaniem) nie przeczy idei bezpośredniego stwarzania dusz ludzkich przy każdym poczęciu? Wydaje się, że zjawisko występowania wad genetycznych i różnych form upośledzenia znajduje lepsze wytłumaczenie w kontekście postrzegania poczęcia jako procesu czysto naturalnego, ze zwykłym rozkładem prawdopodobieństwa wad wrodzonych. Czy wobec tego nie byłoby bardziej zasadne uznać, że w poczęciu człowieka Bóg działa jako przyczyna pierwsza (i główna) poprzez rodziców rozumianych jako przyczyny wtóre (narzędne – narzędzia w ręku Boga), zarówno w aspekcie materialnym, jak i duchowym natury ludzkiej? Innymi słowy, czy nie jest zasadne stwierdzenie, że także dusza ludzka pochodzi od rodziców i to oni odpowiadają za jej niedoskonałości? A może należy uznać, że wady wrodzone są skutkiem czynów z poprzedniego wcielenia (w ramach koncepcji reinkarnacji) bądź owocem tak zwanego grzechu pokoleniowego?

 

Zło w świecie stworzonym przez dobrego Boga

Pytanie postawione w tym artykule jest integralnie związane z szerzej pojętym zagadnieniem dotyczącym istnienia, natury i pochodzenia zła w świecie stworzonym przez Boga, który jest czystym dobrem, w którym nie ma idei zła. Uświadomienie sobie tego faktu staje się zaproszeniem do przyjęcia postawy pokory wobec tajemnicy stanowiącej wyzwanie dla wszystkich, tak chrześcijańskich, jak i niechrześcijańskich prób zrozumienia i opisu świata oraz natury ludzkiej. Nie roszcząc sobie prawa do posiadania ostatecznej odpowiedzi na odwieczne i zawsze naglące pytanie o zło, próbujemy zmierzyć się z jednym z jego aspektów, dotyczącym wad wrodzonych i różnych form upośledzenia natury ludzkiej.

 

Wady genetyczne i upośledzenie jako zło etyczno-moralne po stronie Boga

Analizując temat obecności zła w świecie, tradycja chrześcijańska rozróżnia zło etyczno-moralne od fizycznego2Zob. Wincenty Granat, Bóg jeden w Trójcy Osób, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1962, s. 283–293.. Zło etyczno-moralne jest wynikiem decyzji samoświadomej i obdarzonej wolnością istoty rozumnej (anioła bądź człowieka), związanej z pychą i pragnieniem osiągnięcia szczęścia 1) bez właściwego odniesienia do swojej własnej natury (szukanie szczęścia w tym, co nie jest właściwe dla tego, kim się jest); 2) bez właściwego odniesienia do Boga i jego darów (naturalnych, jak i ponadnaturalnych – łaski uświęcającej); bądź też 3) z przekroczeniem przykazania lub nakazu/ zakazu, które umysł rozpoznaje jako ważne i obowiązujące (ten aspekt dotyczy głównie człowieka).

Sugestia, że Bóg, będąc doskonałym Stwórcą, stwarza niekiedy dusze ludzkie, które uniemożliwiają człowiekowi przeżycie lub czynią go upośledzonym, każe nam zapytać najpierw o odpowiedzialność etyczno-moralną za zło po stronie samego Boga. Takie pytanie jest jak najbardziej zasadne, zważywszy na to, że Bóg jest czystym i w pełni wolnym samoświadomym intelektem. W odpowiedzi należy stwierdzić, że teza zakładająca stwarzanie przez Boga dusz ludzkich z wadami czy upośledzeniem ich kluczowych dyspozycji jest nie do przyjęcia, ponieważ przeczy dobroci Boga i jego dzieła stworzenia, o którym On sam stwierdza, że jest bardzo (w pełni) dobre (Rdz 1,31). Koncepcja Boga będącego autorem jakiegokolwiek zła (w tym przypadku Boga odpowiedzialnego za zło na gruncie etyczno-moralnym) zaprzecza samej Jego istocie. Jeden z kluczowych przymiotów Boga stanowi bowiem Jego dobroć, która jest absolutna i niezmienna.

Teologia katolicka każe nam zatem stwierdzić, że dusze ludzkie stwarzane bezpośrednio przez Boga z nicości (ex nihilo) nie są w żaden sposób „wybrakowane” czy upośledzone. Posiadają wszystkie dyspozycje właściwe osobie ludzkiej.

 

Wady genetyczne i upośledzenie jako zło etyczno-moralne po stronie człowieka

Czy wobec tego odpowiedzialnością etyczno-moralną za wady wrodzone i upośledzenie można obarczyć rodziców? Wydaje się, że pierwszą wersję podobnego rozumowania zaproponował już święty Augustyn. Rozwijając swoją myśl na wczesnym etapie kształtowania się poglądu Kościoła na pochodzenie duszy ludzkiej, Augustyn zasugerował, że dusze ludzkie są przekazywane dzieciom przez rodziców w ramach duchowego aspektu ich miłosnego zjednoczenia, którego owocem jest poczęcie potomstwa (traducjanizm duchowy – patrz artykuł Skąd się biorą dusze ludzkie?).

Gdyby uznać, że dusze ludzkie są istotnie przekazywane dzieciom przez rodziców, można by zasugerować, że wraz z nimi przekazywane jest nie tylko zranienie grzechu pierworodnego, lecz także wady i upośledzenie, które należałoby, być może, uznać za cielesny (materialny) wymiar tak zwanego grzechu pokoleniowego (grzechu przodków wywierającego wpływ na życie i stan ducha ich potomków). Zdejmowałoby to odpowiedzialność za etyczno-moralne zło wad wrodzonych i upośledzenia z Boga, przenosząc ją na rodziców3Uznanie, że zranienie w postaci wad czy upośledzenia dyspozycji duszy ludzkiej nie wiąże się ze świadomymi decyzjami lub czynami....

Taka odpowiedź na zło wad wrodzonych i upośledzenia jest, rzecz jasna, nie do zaakceptowania. Odrzucenie traducjanizmu przez Kościół oraz kategoryczne orzeczenie w kwestii bezpośredniego stworzenia w pełni integralnych dusz ludzkich przez absolutnie i niezmiennie dobrego Boga ucina wszelkie spekulacje na temat modelu zaproponowanego przez świętego Augustyna. Co więcej, Kościół wypowiedział się w sposób jednoznacznie krytyczny na temat tak zwanego grzechu pokoleniowego jako stojącego „w sprzeczności z prawdą o Bożym Miłosierdziu i o Jego przebaczającej Miłości”4Zob. Konferencja Episkopatu Polski, Grzech pokoleniowy i uzdrowienie międzypokoleniowe. Problemy teologiczne i pastoralne, https://episkopat.pl/grzech-pokoleniowy-i-uzdrowienie-miedzypokoleniowe-problemy-teologiczne-i-pastoralne/.. Podobnie sprzeczna z katolicyzmem jest doktryna reinkarnacji, według której wady czy upośledzenie miałyby być karą za własne grzechy z poprzednich wcieleń człowieka. Teoria ta nie znajduje potwierdzenia w analizie filozoficzno-teologicznej.

Jednocześnie uważny znawca klasycznej myśli chrześcijańskiej zwróci zapewne uwagę na to, że w procesie poczęcia potomka stworzona przez Boga nieśmiertelna dusza ludzka zaczyna organizować na sposób ludzki materię, odpowiednio przygotowaną (dysponowaną) przez rodziców, którzy wytwarzają gamety i doprowadzają do ich zjednoczenia w efekcie prokreacji (patrz artykuł Nieśmiertelność duszy ludzkiej i zmartwychwstanie). Jeśli tak, to być może w tym właśnie aspekcie poczęcia się nowego człowieka należy upatrywać źródła wad i upośledzeń?

Jest to bardzo intrygująca sugestia, na którą należy spojrzeć na dwa sposoby. Jedno z możliwych podejść powołuje się raz jeszcze na kategorię zła etyczno-moralnego. Sama produkcja gamet i ich połączenie w ciele kobiety (po miłosnym zjednoczeniu małżonków) są niezależne od woli człowieka (abstrahując od tego, że możliwe jest zapobieganie temu przez antykoncepcję). Pojawienie się wad czy upośledzenia płodu na tym etapie nie może być zatem winą etyczno-moralną rodziców.

Inaczej sytuacja przedstawia się wówczas, gdy wady pojawiają się w wyniku stosowania technik zapłodnienia in vitro czy modyfikacji komórek rozrodczych (ang. germline modifications). Wówczas, podobnie jak w przypadku różnych możliwych patologicznych zachowań rodziców, które mają wpływ na ich fizjologię oraz „jakość” ich komórek rozrodczych, możemy mówić o etyczno-moralnej winie człowieka (jednego lub obojga rodziców, przy ewentualnym współudziale lekarzy – w przypadku wspomnianych narzędzi biotechnologicznych). Należy jednak przy tym zaznaczyć, że powodowane lub/i przekazywane w ten sposób wady nie są przekazywaniem grzechu (nie są formą „grzechu międzypokoleniowego”). Są raczej empirycznie weryfikowalnym skutkiem grzesznego postępowania rodziców (przy możliwym współudziale lekarzy).

Jeżeli jednak wykluczymy jakiekolwiek niekorzystne działanie rodziców (przy możliwym współudziale lekarzy stosujących wybrane narzędzia biotechnologiczne), wystąpienie wad genetycznych czy upośledzenia pozostaje faktem. Mało tego, wydaje się, że trzeba je w dalszym ciągu traktować jako coś złego. Jeżeli jednak nie jest to zło etyczno-moralne, o jakim złu możemy tu mówić?

W odpowiedzi należy wprowadzić kategorię zła fizycznego. Pójście tą drogą staje się punktem wyjścia do drugiej z możliwych interpretacji tezy zakładającej, że wady i upośledzenia pojawiają się na skutek niedoskonałego przygotowania (dyspozycji) materii do bycia zjednoczoną i zorganizowaną (zaktualizowaną) na sposób ludzki.

 

Wady genetyczne i upośledzenie jako zło fizyczne

Zło fizyczne jest efektem braku cechy czy też dyspozycji, którą dany byt (w naszym przypadku organizm ludzki) powinien normalnie posiadać. Złem fizycznym będzie na przykład utrata wzroku, sprawności fizycznej, pamięci czy też zdolności intelektualnych. Do tej samej kategorii możemy zaliczyć także wrodzone wady genetyczne czy upośledzenie. Istotą zła fizycznego jest to, że nie pojawia się ono w wyniku świadomego działania tego, kogo dotyczy, drugiego człowieka bądź samego Boga. W swojej istocie jest ono efektem przygodnego i zmiennego charakteru wszystkich bytów stworzonych (to cecha odróżniająca je od Boga, który jako jedyny jest bytem koniecznie doskonałym). Zło fizyczne pojawia się spontanicznie, to jest przypadkowo, na skutek niedoskonałości samego bytu, którego dotyczy, lub też jego otoczenia – zwykle w efekcie naturalnych katastrof, takich jak trzęsienie ziemi, powódź, susza, pożar, erupcja wulkanu, tornado, huragan, głód i tym podobne (niektórzy mówią w tym miejscu o złu naturalnym)5W tym kontekście jasne staje się to, że zło fizyczne może dotyczyć nie tylko człowieka, lecz również wyższych i....

Występowanie wad genetycznych i związanych z nimi różnych form upośledzenia z pewnością wiąże się z niedoskonałością i przygodnością każdego bytu stworzonego. Może dotyczyć określonych aspektów formowania się materii gamet, ich połączenia i powstania zygoty (zarodka ludzkiego), na które rodzice nie mają świadomego i bezpośredniego wpływu (wyjąwszy kwestię zapłodnienia in vitro). Innymi słowy, nawet w przypadku prawidłowo funkcjonującej fizjologii rodziców oraz ich wielkiej troski o zdrowie i odpowiedni kontekst, a także atmosferę miłosnego zjednoczenia, pewne zmiany w ich materiale genetycznym bądź też na pierwszych etapach rozwoju płodowego ich dzieci mogą być negatywnym skutkiem naturalnie występującego promieniowania powodującego niekorzystne mutacje w DNA. Mogą być one także spowodowane przez inne przyczyny zewnętrzne, jak i wewnętrzne – zważywszy, że organizm ludzki (w tym przypadku matki noszącej pod sercem swoje dziecko), jest niezwykle skomplikowanym „mechanizmem” będącym w stanie względnej i delikatnej stabilności (homeostazy).

Wydaje się zatem, że wady wrodzone i różne formy upośledzenia można potraktować jako jeden z przykładów (wymiarów) obecnego w świecie zła fizycznego. Jest ono nie tyle owocem braku doskonałości duszy ludzkiej, co 1) niezawinioną przez rodziców niedoskonałością w przygotowaniu (dysponowaniu) materii, którą zaczyna ona organizować na sposób ludzki, bądź też 2) wypadkową działania niezależnych od człowieka przyczyn zewnętrznych i wewnętrznych oraz przypadku (który jednak znajduje się wewnątrz rządów opatrzności Bożej), w odniesieniu do najwcześniejszych etapów rozwoju dziecka w życiu płodowym.

 

Dlaczego Bóg pozwala na zło (w tym także zło wad wrodzonych i upośledzenia)?

Niezależnie od tego, czy wady wrodzone i upośledzenie pojawiają się w wyniku mniej lub bardziej świadomych decyzji i czynów rodziców – przy możliwym współudziale lekarzy i twórców określonych narzędzi biotechnologicznych – czy też są formą zła fizycznego, rozważana kwestia stawia nas jako chrześcijan po raz kolejny i ze zdwojoną siłą wobec pytania o zło. Dlaczego Bóg się na nie godzi? Zwłaszcza w sytuacjach, w których jego skutki wiążą się z rozciągniętym w czasie, wieloletnim cierpieniem całych rodzin – cierpieniem, które samo w sobie jest kolejną formą zła (możemy tu mówić o kaskadzie zła dotykającego wiele osób).

Podejmując próbę odpowiedzi na to pytanie, warto sięgnąć do tradycji zmagań filozofów i teologów chrześcijańskich z kwestią zła. W kontekście zła etyczno-moralnego już święty Augustyn (u początków swojej kariery teologicznej) zwracał uwagę na to, że Bóg zezwala na nie (nie pragnąc go w sposób pozytywny) ze względu na wartość wolnej woli aniołów i ludzi. Innymi słowy, ceną wolności świadomych istot stworzonych jest, w pewnym sensie, możliwość ich odwrócenia się od Boga. Argument ten, szeroko dyskutowany w całej historii chrześcijaństwa, przeżywa w ostatnim czasie renesans w debacie wokół myśli i publikacji amerykańskiego filozofa religii Alvina Plantingi6Zob. Alvin Plantinga, God, Freedom, and Evil, Eerdmans, Grand Rapids 1974. Warto dodać, że święty Augustyn porzucił wspomniany argument....

W kontekście zła fizycznego zwraca się uwagę na to, że Bóg dopuszcza je jedynie ze względu na to, że w swojej wszechmocy jest w stanie wyprowadzić z niego jeszcze większe dobro, nawet jeśli nie jest ono w krótkim czasie i bezpośrednio doświadczane przez tych, których to zło dotyka (argument ten jest także proponowany w odniesieniu do zła etyczno-moralnego). W tym kontekście można przytoczyć znany fragment dzieła Summa contra gentiles świętego Tomasza, który pisze:

Wśród rzeczy istnieje wiele dóbr, których by nie było, gdyby nie było rzeczy złych. Nie byłoby na przykład cierpliwości sprawiedliwych, gdyby nie było złośliwości prześladowców; nie byłoby też miejsca dla sprawiedliwej kary, gdyby nie było przestępstw; także w przyrodzie nie byłoby powstawania jednej rzeczy, gdyby inna nie ulegała zniszczeniu. […] Jeśli jest zło, to jest Bóg. Nie byłoby bowiem zła, gdyby się usunęło porządek dobra, którego brakiem jest zło. Tego porządku zaś by nie było, gdyby nie było Boga” (SCG III, 71)7Warto dodać, że już święty Augustyn twierdził, że Bóg woli wyprowadzać dobro ze zła niż nie dozwolić, aby zło....

Kluczem do chrześcijańskiej odpowiedzi na zło jest nieustannie przywoływane stwierdzenie, że zło nie istnieje samo w sobie, jest brakiem, niebytem czy też „pasożytem” dobra. W ten sposób wypowiadali się już w początkach Kościoła Orygenes, święty Grzegorz z Nyssy, święty Bazyli Wielki i święty Augustyn. Pozostając w tym samym nurcie, święty Tomasz z Akwinu stwierdza, że „wcale nie może tak być, żeby zło oznaczało jakowyś byt istniejący lub jakowąś formę czy naturę. Pozostaje więc, że nazwa »zło« oznacza jakowąś nieobecność dobra” (ST I, 48, 1, co.)8„Ponieważ zło istnieje, istnieje jako nie-byt. W pewnym sensie jest formą niebytu. Można je znaleźć w rzeczach, które są....

Czy taka odpowiedź jest w stanie ukoić pełne rozpaczy serce człowieka, który woła z wnętrza doświadczenia ograniczoności stworzeń, naturalnych katastrof, jak również ludzkiej nieprawości: unde malum? – skąd zło? Z pewnością pozostawia w nas ona głęboki niedosyt, który staje się jednocześnie zaproszeniem do pokory wobec tajemnicy zła, cierpienia i Bożej miłości, która zwyciężyła na krzyżu i w zmartwychwstaniu Chrystusa. Przyjmując taką postawę, jeden ze współczesnych teologów, José Morales, stwierdza:

Gdy mówimy, że dobry Bóg nie pozwoliłby na cierpienie, przypisujemy banalne znaczenie Boskiej dobroci, czyniąc człowieka miarą wszystkich rzeczy. Dobroć i miłość Boga mają głębię i implikują skutki, których człowiek nie jest w stanie do końca pojąć9José Morales, Creation Theology, Four Courts Press, Dublin 2001, s. 216 [tłum. własne]..

Mariusz Tabaczek OP

Przypisy:

  • 1 Humani generishttps://bdp.xportal.pl/pius-xii/humani-generis/, pkt 36.
  • 2 Zob. Wincenty Granat, Bóg jeden w Trójcy Osób, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1962, s. 283–293.
  • 3 Uznanie, że zranienie w postaci wad czy upośledzenia dyspozycji duszy ludzkiej nie wiąże się ze świadomymi decyzjami lub czynami rodziców czy też dalszych przodków – to znaczy następuje spontanicznie, w kontekście ich dobrego działania (miłosnego zjednoczenia) – byłoby przeniesieniem dyskusji z poziomu zła etyczno-moralnego na poziom zła fizycznego. Więcej o tej kategorii zła w dalszej części artykułu.
  • 4 Zob. Konferencja Episkopatu Polski, Grzech pokoleniowy i uzdrowienie międzypokoleniowe. Problemy teologiczne i pastoralne, https://episkopat.pl/grzech-pokoleniowy-i-uzdrowienie-miedzypokoleniowe-problemy-teologiczne-i-pastoralne/.
  • 5 W tym kontekście jasne staje się to, że zło fizyczne może dotyczyć nie tylko człowieka, lecz również wyższych i niższych zwierząt, roślin, a także bytów nieożywionych.
  • 6 Zob. Alvin Plantinga, God, Freedom, and Evil, Eerdmans, Grand Rapids 1974. Warto dodać, że święty Augustyn porzucił wspomniany argument na dalszych etapach rozwoju swojej teologii, skupiając się na często opacznie rozumianej tezie, że grzech pierworodny związany jest z „wadliwą” przyczynowością po stronie rodziców poczynających dzieci.
  • 7 Warto dodać, że już święty Augustyn twierdził, że Bóg woli wyprowadzać dobro ze zła niż nie dozwolić, aby zło w ogóle istniało (zob. Enchiridion 1:22, 2:2). Augustyn przyporządkowuje zło większemu dobru, nawet jeśli nie zawsze jesteśmy zdolni to dobro rozpoznać.
  • 8 „Ponieważ zło istnieje, istnieje jako nie-byt. W pewnym sensie jest formą niebytu. Można je znaleźć w rzeczach, które są zmieszane z niebytem i mają w nim udział. […] Jest zawsze nieokreślone, zawsze niestabilne i całkowicie bierne” (Grzegorz z Nyssy, Eneady I, 8, 3). „Nie myśl, że Bóg jest przyczyną istnienia zła ani że zło istnieje samo w sobie w jakikolwiek sposób. Nieprawość nie istnieje (subsystuje) jakby była czymś żywym, nie można też dostrzec jej substancji tak jakby rzeczywiście istniała. Gdyż zło jest brakiem [steresis = privatio] dobra” (Bazyli Wielki, Patrologia Graeca 31, 341). Zob. także Gerhard L. Müller, Dogmatyka Katolicka, WAM, Kraków 2015, 230–232.
  • 9 José Morales, Creation Theology, Four Courts Press, Dublin 2001, s. 216 [tłum. własne].