Moc Małego Kwiatka

Jenny Uebbing

Moc Małego Kwiatka

Święta Teresa z Lisieux – nazywana Małym Kwiatkiem – zachwyca prostotą i mocą swojej duchowej drogi. Nie zdobywała światowych laurów ani nie dokonywała spektakularnych czynów, a jednak jej życie stało się duchową rewolucją. Jej „mała droga” – codzienne wybory pełne ufności, pokory i miłości – pozostaje najpewniejszym szlakiem do nieba, dostępnym dla każdego z nas. Czy potrafimy, jak ona, odnaleźć Boga w zwyczajności?

Trzeba się naprawdę natrudzić, aby spotkać praktykującego katolika, który nie słyszał o św. Teresie z Lisieux. Papież Pius X mówił o niej jako o „największej współczesnej świętej”. Obrazki i dewocjonalia związane ze św. Teresą cieszą się ogromną popularnością, a 1 października – we wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus – wiele oczu kieruje się ku ogrodom (i działkom kwiatowym), pamiętając, że święta obiecała zesłać „deszcz róż z Nieba” (czyli łaski).

Już jako dziecko podziwiałam św. Teresę. Jednak dopiero w dorosłości, gdy czytałam o jej dzieciństwie, byłam w stanie pojąć i zachwycić się jej sposobem dążenia do świętości nazwanym „małą drogą”.

Święta Teresa nie była świętą od urodzenia. Wzrastała jednak w domu, w którym świętość mogła się wspaniale rozwijać. Wychowana w rodzinie zarówno naznaczonej cierpieniem związanym z miłością, jak i opierającej się na miłości, duchowość Teresy kształtowała się poprzez doświadczanie straty. Schemat jej dzieciństwa wyglądał mniej więcej tak: przywiązanie, utrata, żałoba, zagojenie ran, ponowne przywiązanie – i tak w kółko. Począwszy od śmierci matki, gdy Teresa miała zaledwie cztery lata (a nawet wcześniej, gdy przez większą część niemowlęctwa była oddana pod opiekę niańki), dziewczynę spotkało wiele trudnych wydarzeń – każde to doświadczenie mogło ją złamać lub uczynić zgorzkniałą. Ale tak się nie stało. A raczej ona sama na to nie pozwoliła. Choć nie miała wpływu na niesprzyjające okoliczności, na słabe zdrowie ani podatność na depresję, udało się jej zapanować nad sobą. I to właśnie odkrycie zdolności do panowania nad sobą stało się fundamentem, na którym opierał się jej cały duchowy charakter. Była to jej „mała droga”, praktykowana w „małych” wyborach i „małych” chwilach, godzina po godzinie, dzień po dniu. To właśnie mała droga stała się kluczem do niebiańskiego skarbca.

Z początku błędnie założyłam, że Teresie bardzo łatwo było dostąpić świętości. Zachowała swą dziecięcą niewinność dzięki wychowaniu w głęboko oddanej Bogu rodzinie, która (gdy Teresa była jeszcze nastolatką) postanowiła wysłać ją do zakonu karmelitanek, a w takim wieku nie miała jeszcze okazji do popełnienia ciężkiego grzechu. Pozostając tam przez 10 lat, zamknięta w murach klasztoru, bezpieczna, z dala od wszelkiego rodzaju pokus, zmarła i poszła prosto do nieba. Tak przynajmniej mi się wydawało.

Jednak się myliłam.

Dziejach duszy1Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy, tłum. Katarzyna Rogalska, Flos Carmeli, Poznań 2005., autobiografii, którą Teresa napisała na prośbę swoich przełożonych – prawdziwa Mała Tereska przeprowadziła mnie przez etapy swojego duchowego rozwoju: od (jak sama siebie określała) kapryśnego dziecka i małego manipulatora, przez nadmiernie emocjonalną nastolatkę, aż po niezwykle wrażliwą i przygnębioną młodą kobietę, która momentami nie mogła znieść samej tylko obecności niektórych sióstr zakonnych. Innymi słowy – brzmiała zupełnie normalnie. Typowo wręcz. I taka właśnie była! Z całą pewnością została obdarzona Bożą łaską – wymodloną dla niej przez jej kochających, świętych rodziców i rodzeństwo – ale na co dzień była zwyczajną dziewczyną. To dopiero jej odpowiedź na doświadczenia życiowe sprawiła, że stała się kimś niezwykłym. A ta odpowiedź była niezmienna: „On (Bóg) musi wzrastać, ja zaś muszę umniejszać samą siebie”.

Umniejszanie siebie uczyniło z niej prawdziwego, duchowego giganta. Jej mała droga (gdy dokładnie się ją praktykuje) jest bezpieczną autostradą do nieba. Ta droga była – i wciąż jest – zadziwiająco prosta. Ale w tej prostocie kryje się wielka trudność. Mówiąc krótko, Teresa poucza nas: bądź dzieckiem, zbliżaj się do Boga jako Jego dziecko, całkowicie i bez zastrzeżeń polegaj na Nim we wszystkim, co masz i czego potrzebujesz, a następnie przyjmuj na ramiona jako swój krzyż każdą sytuację, każdą drobną niedogodność, każdą okazję do pomocy rodzeństwu, sąsiadowi czy starzejącemu się ojcu, interpretując ją jako bezpośrednie zaproszenie od Niego. To wszystko.

Pragnęła dostać się do nieba zupełnie nową – swoją małą drogą: „Ja także chciałabym znaleźć windę, aby wznieść się aż do Jezusa […]”2Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy.. Windą, o której pisała, są ramiona Jezusa unoszące ją z całą jej małością.

I tak Teresa celebrowała swoją małość. Dosłownie się nią rozkoszowała. Gdy w klasztorze było jakieś nudne lub upokarzające zadanie do wykonania, zgłaszała się na ochotnika. Kiedy trafiała na szczególnie irytującą siostrę zajmującą kaplicę w czasie modlitwy, siadała specjalnie tak, by maksymalnie odczuwać drażniące ją pocharkiwania i ciężki oddech. Brała pod lupę swoje zwyczajne życie – banały i codzienne doświadczenia – i czyniła z nich coś niezwykłego. I to wszystko – nie wychodząc poza cztery ściany rodzinnego domu, a później klasztoru karmelitańskiego. Nie podróżowała po świecie, nie piastowała wysokiego stanowiska, nie wyszła za mąż. Po prostu przyjęła Boże zaproszenie, aby zrobić coś z życiem, które ma – tu i teraz – i właśnie to robiła.

Nie protestowała przeciw planowi, jaki Bóg miał na jej życie, i nie próbowała zmieniać warunków ich duchowego „układu”. To mi dało do myślenia: jak często próbuję przekonać Boga o poprawienie tego czy tamtego, ponieważ tylko wtedy będę szczęśliwa?

Koniec z tym! To nie jest droga do prawdziwego szczęścia ani do świętości.

Teresa to wiedziała. Nie przeklinała swojego życia ani nie narzekała na to, co ją spotyka: wątłe zdrowie, śmierć matki, śmierć rodzeństwa, nadmierna wrażliwość. Mogła pogrążyć się w przygnębieniu, ale zamiast tego otworzyła swe serce na łaskę, którą Jezusa pragnął ją obdarzyć. Dzięki temu zmieniła świat. I wszystko to bez publikowania bestsellerów, bez piastowania wysokich urzędów, wdawania się w politykę. Jej sukces nie jest sukcesem „z tego świata”, a jej ostatnie słowa brzmiały: „Boże, kocham cię”.

Trudno to zestawić z czymkolwiek – nawet Nagroda Nobla nie wytrzymuje porównania.

Święta Tereso, uczyń nasze serca otwartymi na małe wydarzenia, za pomocą których Bóg przemawia do nas w naszej codzienności – w małych rozczarowaniach i małych, szczęśliwych zbiegach okoliczności – abyśmy w odpowiedzi na Jego wezwanie mogli ofiarować Mu cały bukiet naszych „TAK”, piękniejszy niż jakikolwiek pojedynczy moment pozornie wielkiej, przyziemnej chwały. Nie wszyscy jesteśmy wystawiani na wielkie próby dające nam szansę wykazać się wiernością i ofiarnością. Ale większość z nas otrzymała od Boga ludzi, których musimy kochać, i podłogi, które trzeba zamieść. Niech każdy z nas odnajdzie swoją „małą drogę” do nieba.

 

Jenny Uebbing

Przypisy:

  • 1 Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy, tłum. Katarzyna Rogalska, Flos Carmeli, Poznań 2005.
  • 2 Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy.

Informacje dodatkowe:

Z języka angielskiego przełożył Wiktor Bylica

Tekst ukazał się pierwotnie w serwisie „Catholic Exchange” pod tytułem The Power of the Little Flower; https://catholicexchange.com/power-little-flower/. Tłumaczenie i przedruk za zgodą Redakcji „Catholic Exchange”.