Francis S. Collins – historia nawrócenia

Redakcja Contra Gentiles

Tekst przedstawia historię nawrócenia Francisa S. Collinsa, genetyka, autora przełomowych odkryć, kierownika Projektu Poznania Ludzkiego Genomu, dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia w USA, nazywanego jednym z najznamienitszych współczesnych biologów. W dzieciństwie wychowywał się w rodzinie, w której nie przywiązywano wagi do religii. Jako dorosły człowiek zainteresowany nauką uznał, że prawdziwy uczony musi być ateistą. Z czasem przekonał się jednak, że nie przemyślał argumentów przeciwko religii w sposób odpowiadający rzetelności naukowca. Gdy postanowił to zrobić, natknął się na argumenty Cliveʼa S. Lewisa przeciwko naturalizmowi i na rzecz chrześcijaństwa. Po ich przeanalizowaniu Collins się nawrócił. Na podstawie racjonalnych argumentów, także odwołania do faktów wskazywanych przez naukę, uznał, że wiara w Boga jest bardziej racjonalna niż jej brak. W ten sposób przykład Collinsa przeczy tezie wojujących ateistów, że osoby religijne są niezdolne do samodzielnego myślenia, niewrażliwe na fakty, nie używają rozumu, że to ślepo wierzące ofiary indoktrynacji, niezainteresowane prawdą i nierozumiejące pojęcia prawdy, a może także szarlatani i oszuści.

 

W tekście „Kiedyś byłem ateistą, ale…” – argument, który szczególnie boli wojujących ateistów piszemy, jakie cechy osobom religijnym przypisują wojujący ateiści, w tym tak zwani nowi ateiści, jak Richard Dawkins, Daniel Dennett, Sam Harris czy Christopher Hitchens. Uważają oni, że osoby religijne to niezdolne do samodzielnego myślenia, niewrażliwe na fakty, nieużywające rozumu, ślepo wierzące ofiary indoktrynacji, niezainteresowane prawdą i nierozumiejące pojęcia prawdy, a może także szarlatani i oszuści.

Francis S. Collins (ur. 1950) swoją osobą przeczy powyższemu opisowi. Charakterystyka wierzących podawana przez neoateistów to naciąganie faktów w najczystszej postaci i zwykła karykatura. Collins jest genetykiem, autorem przełomowych odkryć, kierował Projektem Poznania Ludzkiego Genomu, dyrektorował Narodowemu Instytutowi Zdrowia w USA. Określany jest jako jeden z najznamienitszych współczesnych biologów1W ten sposób określił go Henry F. Schaefer, amerykański chemik i informatyk, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Nobla. Patrz Henry..., a nawet „jednym z najwybitniejszych uczonych na świecie”2Tak wyraził się o nim laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki William D. Phillips, co możemy przeczytać na tylnej.... Piszemy o nim, ponieważ był ateistą, ale… się nawrócił. Poniżej prezentujemy jego drogę od obojętności względem religii, przez agnostycyzm i ateizm, aż do uznania racjonalności teizmu.

 

To nie kwestia wychowania ani niechęci do uczenia się, myślenia i nauki

Collins nie pasuje do schematu, zgodnie z którym wiara bierze się z religijnego wychowania dziecka:

 

Niektórzy z pewnością skłonni będą sądzić, że musiało to być wynikiem surowego religijnego wychowania, światopoglądu tak głęboko zaszczepionego przez rodzinę i kulturę, że nie sposób uwolnić się od niego w dorosłym życiu. Mój przypadek był jednak zupełnie inny3Francis S. Collins, Język Boga. Kod życia – nauka potwierdza wiarę, tłum. Małgorzata Yamazaki, Świat Książki, Warszawa 2008, s.....

 

Wychowywany był bez indoktrynacji religijnej. Jak wspomina

 

[jako] syn wolnomyślicieli w kwestii wiary odebrałem dość konwencjonalne wychowanie: po prostu nie przywiązywano do niej zbyt wielkiego znaczenia4Collins, Język Boga…, s. 16..

 

Collins wspomina, że od dziecka odczuwał przyjemność z uczenia się:

 

Podobnie jak moi starsi bracia, pobierałem nauki w domu ‒ nasza matka była wyjątkowo utalentowaną nauczycielką. Te pierwsze lata edukacji ofiarowały mi nieoceniony dar: radość płynącą z nauki. Chociaż mama nie rozpisywała planów lekcji, potrafiła bezbłędnie wybierać tematy, które mogły zainteresować młode umysły, prowadząc nas tak głęboko w poznawanie wybranego problemu, jak to tylko było możliwe, po czym zwracała się ku nowemu, równie fascynującemu zagadnieniu. Uczenie się nigdy nie było czymś, co robiło się dlatego, że się musiało, ale tym, co robiło się dlatego, że się to kochało5Collins, Język Boga…, s. 17-18..

 

Był obojętny na sprawy religii:

 

Wiara nie stanowiła istotnej części mojego dzieciństwa. Zdawałem sobie dość mgliście sprawę z pojęcia Boga, ale moje własne z Nim relacje ograniczały się do rzadkich chwil dziecinnych prób wypraszania od Niego czegoś, na czym naprawdę mi zależało. […] kiedy miałem pięć lat, rodzice postanowili zapisać mnie i jednego z moich braci na zajęcia chóru chłopięcego w miejscowym kościele episkopalnym. Wytłumaczyli nam, że będzie to znakomita okazja do nauki muzyki, przy czym do wątków religijnych nie powinniśmy przywiązywać wielkiego znaczenia. Posłuchałem ich rad i chłonąłem piękno harmonii i kontrapunktu, słowa płynące z ambony puszczając mimo uszu6Collins, Język Boga…, s. 18..

 

Bardzo wcześnie doceniał wartość poznania naukowego:

 

Jako czternastolatek dostrzegałem już zachwycającą moc naukowych metod poznawania świata. Dzięki znakomitemu nauczycielowi chemii, który potrafił pisać na tablicy jednocześnie prawą i lewą ręką, odkryłem niezwykłą satysfakcję płynącą ze świadomości istnienia uporządkowanej natury Wszechświata. Wiedza o tym, że cała materia zbudowana jest z atomów i cząsteczek zgodnie z zasadami matematyki, była prawdziwym i najzupełniej nieoczekiwanym objawieniem, a możliwość wykorzystania narzędzi naukowych do poznawania rzeczy jeszcze nieodkrytych spadła na mnie wraz z pewnością, że to jest właśnie to, w czym pragnę uczestniczyć7Collins, Język Boga…, s. 18..

 

Fascynację nauką kontynuował i praktykował w czasie kształcenia na Uniwersytecie Wirginii:

 

Kiedy w wieku 16 lat skończyłem szkołę średnią, wstąpiłem na Uniwersytet Wirginii z zamiarem studiowania chemii i poświęcenia się karierze naukowej. Jak większość świeżo upieczonych studentów, uznałem swoje nowe środowisko za niezwykle inspirujące, wielką radość sprawiały mi niezliczone idee pojawiające się co chwila tak w salach wykładowych, jak i w pokojach akademika późną nocą8Collins, Język Boga…, s. 19. .

 

Nie ma prawdy w religiach. Nauka, to jest to!

W czasie nauki w college’u nie pociągała go żadna z religii. Choć w kontakcie z pięknem natury lub muzyki odczuwał pewną tęsknotę „za czymś”, to jednak przyjmował argumenty ateistów i uznawał, że w religiach nie ma prawdy:

 

Od czasu do czasu nieuchronnie padały pytania o istnienie Boga. Kiedy byłem nastolatkiem, doznawałem niekiedy przelotnej tęsknoty za czymś, co znajdowałoby się poza mną, uczucia takie zwykle nawiedzały mnie w obliczu wyjątkowego piękna natury lub szczególnie poruszającej muzyki. Moje życie duchowe pozostawało jednak ciągle w powijakach i byłem bardzo podatny na argumentację jednego czy dwóch zagorzałych ateistów, jakich zawsze łatwo spotkać w każdym akademiku. Po kilku miesiącach spędzonych w college’u nabrałem przekonania, że chociaż najrozmaitsze wierzenia religijne zainspirowały wiele wspaniałych dzieł sztuki i dokonań w dziedzinie kultury, nie zawierają w sobie żadnej podstawowej prawdy9Collins, Język Boga…, s. 19..

 

Sam mówił o sobie z tego okresu, że był wówczas agnostykiem. Collins zaliczał siebie do tych agnostyków, którzy na pytanie o Boga, odpowiadają: „Nie wiem”, bo tak im wygodniej:

 

niektórzy dochodzą do tej postawy po intensywnych poszukiwaniach dowodów na istnienie Boga, wielu innych jednak po prostu uznaje, że jest to wygodny wybór, dzięki któremu mogą uniknąć konieczności kłopotliwego roztrząsania argumentów przedstawianych przez obie strony. Ja zdecydowanie należałem do tej drugiej kategorii. Tak naprawdę moje „nie wiem” było równoznaczne z „nie chcę wiedzieć”. Młodemu człowiekowi obracającemu się w świecie pełnym pokus wygodniej było zignorować potrzebę odwoływania się do jakiegokolwiek zwierzchnictwa duchowego10Collins, Język Boga…, s. 19..

 

Później jeszcze lepiej poznał naukę i naukowców, w tym ich poglądy na religię. To tylko umocniło jego kurs ku ateizmowi. Nauka wydawała się wyjaśniać wszystko bez odwoływania się do Boga. Sami wielcy uczeni, na czele z Albertem Einsteinem byli niewierzący:

 

Po ukończeniu studiów rozpocząłem studia doktoranckie z chemii fizycznej w Yale, pozostając pod urokiem matematycznej elegancji, która skłoniła mnie do poświęcenia się nauce. Moje życie intelektualne zdominowała wówczas mechanika kwantowa i równania różniczkowe drugiego rzędu, a za osoby godne największych hołdów uznawałem genialnych fizyków: Alberta Einsteina, Nielsa Bohra, Wernera Heisenberga i Paula Diraca. Stopniowo nabierałem przekonania, że wszystko we Wszechświecie można opisać za pomocą równań i praw fizyki. Kiedy dowiedziałem się z biografii Alberta Einsteina, że […] nie wierzył w Jahwe ‒ Boga Żydów, utwierdziłem się w przekonaniu, że żaden myślący uczony nie może poważnie zajmować się rozważaniami nad możliwością istnienia Boga bez popełniania swego rodzaju intelektualnego samobójstwa11Collins, Język Boga…, s. 20..

 

Poważne branie przez naukowca pod uwagę, że istnieje Bóg, Collins uznawał więc za intelektualne samobójstwo. Stopniowo z agnostycyzmu przeszedł „na pozycje ateistyczne”. Uważał, że treści wiary nie można traktować serio:

 

Bez oporów podejmowałem rozmowę na temat wiary, kiedy tylko ktoś poruszał go w moim towarzystwie, podkreślając, że takie przekonania są moim zdaniem przejawem ulegania sentymentom i dawno przebrzmiałym przesądom12Collins, Język Boga…, s. 20..

 

W końcu Collins odkrył biochemię. Ku jego zaskoczeniu okazała się ona dziedziną, w której także panuje matematyczny porządek. To wzbudziło w nim entuzjazm:

 

Zasada prowadząca od DNA przez RNA do białka – której wcześniej sobie dobrze nie uświadamiałem – ujawniła mi się w swojej całej cyfrowej chwale. […] Byłem wstrząśnięty. Biologia zatem odznacza się matematyczną elegancją. Życie ma sens13Collins, Język Boga…, s. 21..

 

Collins rozpoczął studia medyczne. Wzbogacał swoją wiedzę, czerpiąc z tego głęboką satysfakcję intelektualną. Dawała już wtedy znać o sobie chęć służenia ludziom:

 

Po kilku tygodniach nabrałem pewności, że akademia medyczna to dla mnie odpowiednie miejsce. Uwielbiałem wysiłek intelektualny, problemy etyczne, świadomość, że wszystko, co robię, dotyczy człowieka, a także zachwycającą złożoność ludzkiego ciała14Collins, Język Boga…, s. 21..

 

W czasie tych studiów Collins dowiedział się o problemach genetyki, o konsekwencjach mutacji genetycznych:

 

Zdumiała mnie elegancja ludzkiego DNA i kodu genetycznego oraz wielorakie konsekwencje rzadkich przecież pomyłek mechanizmu kopiującego15Collins, Język Boga…, s. 22..

 

Pierwsze wątpliwości

Na trzecim roku studiów medycznych Collins zgodnie z programem kształcenia miał już kontakt z pacjentami. Przy tej okazji często obserwował wpływ ich wiary na stosunek do tego, co im się przytrafiło, do losu, jaki muszą znosić. Jak wspomina:

 

Studenci medycyny odbywający praktyki kliniczne nawiązują niezwykle intymne kontakty z ludźmi, którzy byliby im zupełnie obcy, gdyby nie zachorowali. […] Dużym przeżyciem było dla mnie odkrycie, przez co wszyscy ci nieszczęśliwi ludzie przechodzą w wymiarze duchowym. Miałem okazję wielokrotnie obserwować osoby, którym wiara pozwalała zachować ufność w ostateczny spokój, niezależnie od tego, czy będzie on na tym, czy na tamtym świecie, pomimo straszliwych cierpień, za które zazwyczaj w żaden sposób nie mogły się winić16Collins, Język Boga…, s. 22..

 

Collins zaczął zastanawiać się nad siłą, którą daje wiara. Było to dla niego zaskakujące, bo sam wiarę traktował jako jedynie „odprysk tradycji kulturowej”:

 

Doszedłem do wniosku, że jeśli wiara jest psychologiczną podporą, to musi mieć ogromną moc. Gdyby była jedynie odpryskiem tradycji kulturowej, dlaczego ci ludzie nie wygrażali Bogu i nie żądali od swoich bliskich, aby wreszcie dali spokój tym pięknym słowom o miłującej nas wszystkich, dobroczynnej sile nadprzyrodzonej?17Collins, Język Boga…, s. 22-23.

 

Przyszedł wreszcie moment, gdy Collins zdał sobie sprawę, że nigdy nie przemyślał należcie kwestii wiary. Stało się to, gdy jedna z pacjentek zadała mu pytanie, w co wierzy:

 

To było uczciwe pytanie; mieliśmy za sobą wiele rozmów na różne ważne tematy, nie wyłączając życia i śmierci, i wielokrotnie mówiła mi o tym, jak głęboko wierzy w Chrystusa. Poczułem, że się czerwienię, i wymamrotałem coś w rodzaju: „Trudno mi powiedzieć”. Ogromne zaskoczenie, jakie dostrzegłem na jej twarzy, sprawiło, że odczułem wielką ulgę: zrozumiałem, że od dwudziestu sześciu lat uciekam od poważnego zastanowienia się nad argumentami na rzecz wiary oraz przeciwko niej18Collins, Język Boga…, s. 23..

 

Collins zdał sobie sprawę, że do kwestii tak zasadniczej jak istnienie Boga nie podchodził wcześniej z należytą starannością. Rzetelność, dociekliwość, które cechują pracę naukowca, należało tymczasem zastosować także do zbadania tego zagadnienia:

 

Czyż nie uważałem siebie za badacza oddanego naukom przyrodniczym? Czy taki badacz może formułować wnioski, nie dysponując żadnymi danymi? Czy można sobie wyobrazić ważniejsze pytanie w całym ludzkim życiu niż: „Czy Bóg istnieje?”. I tak stwierdziłem, że pozostaję w sytuacji łączącej dobrowolną ślepotę z czymś, co można by nazwać arogancją, unikając przez tyle czasu jakichkolwiek prób poważnego zastanowienia się nad tym, czy Bóg nie jest całkiem realną możliwością. Nagle wszystkie moje argumenty wydały mi się bardzo słabe, a ja poczułem się tak, jakby lód zaczął pękać mi pod stopami19Collins, Język Boga…, s. 23..

 

Dawkins i inni wojujący neoateiści stwierdzili, że osoby wierzące wierzą, bo są za mało krytyczne w swym myśleniu, zbyt mało dociekliwe, że są ślepe na fakty i dowody, że brak im pokory charakterystycznej dla niewierzących i naukowców. Tymczasem Collins napisał, że to z jego ateizmem wiązała się dobrowolna ślepota i arogancja. W końcu zaczął zauważać, jak słabe są argumenty na rzecz jego ateizmu. Postanowił podejść wreszcie do sprawy wiary z naukową starannością. Zakładał przy tym, że wynik jego badań pozwoli mu ostatecznie odrzucić przekonania religijne jako fałszywe:

 

Po pierwsze, byłem przekonany, że staranne rozważenie racjonalnych podstaw wiary doprowadzi do odmówienia jej jakiejkolwiek wartości i potwierdzi słuszność postawy ateistycznej. Byłem jednak zdecydowany przyjrzeć się z bliska wszelkim danym, niezależnie od ostatecznego wyniku takich badań. Rozpocząłem od szybkiego i dość bezładnego przeglądu najważniejszych religii świata20Collins, Język Boga…, s. 23-24..

 

Radykalna zmiana

Po przeglądzie religii Collins uznał, że żadna z nich nie wydaje się pociągająca. Uznał początkowo, że domniemane racjonalne podstawy różnych religii są bardzo słabe. Jednak wkrótce jego stanowisko uległo radykalnej zmianie. A stało się to za sprawą książki Clive’a S. Lewisa, który też był kiedyś ateistą, ale nawrócił się i dziś zaliczany jest do największych współczesnych apologetów (w sprawie Lewisa patrz: Clive Staples Lewis − droga do ateizmu i poza ateizm). Collins wspomina:

 

Poszedłem z wizytą do pastora kościoła metodystycznego, który mieszkał w naszym sąsiedztwie, i zapytałem go, czy wiara ma jakikolwiek logiczny sens. Wysłuchał uważnie moich mętnych (i najpewniej bluźnierczych) wywodów, po czym sięgnął po niewielką książkę stojącą na półce i dał mi ją do przeczytania. Było to Chrześcijaństwo po prostu C.S. Lewisa21Collins, Język Boga…, s. 24..

 

W czasie lektury, mając kontakt z bogactwem „głęboko przemyślanych argumentów”, Collins doszedł do wniosku, że jego własne konstrukcje myślowe skierowane przeciwko wiarygodności wiary są na poziomie dziesięciolatka. Uznał, że Lewis doskonale odpowiada na jego wątpliwości. Sam był kiedyś ateistą, więc znał zastrzeżenia, jakie ateista ma względem wiary. Rozprawiał się z nimi na drodze logicznego rozumowania. To bardzo odpowiadało Collinsowi, dla którego ‒ jako naukowca ‒ ważna była racjonalność, siła argumentacji i logika:

 

Miałem wrażenie, że Lewis znał wszystkie moje zastrzeżenia, niekiedy nawet wcześniej, niż sformułowałem je ja sam. Każdemu z nich poświęcał jedną lub dwie strony. Kiedy dowiedziałem się później, że Lewis też kiedyś był ateistą, który występował przeciwko wierze, posługując się logicznym rozumowaniem, domyśliłem się, dlaczego tak dobrze rozumie moje zmagania. Były to przecież w równej mierze jego własne problemy22Collins, Język Boga…, s. 24..

 

Antynaturalistyczne argumenty Lewisa przedstawiamy w sekcji Argumenty przeciwko naturalizmowi i na rzecz teizmu. Są to argumenty z rozumu, pragnień, bojaźni i moralności. Ten ostatni Lewis przedstawił właśnie w Chrześcijaństwie po prostu i to on w trakcie lektury tej książki szczególnie poruszył Collinsa. Przedstawiał to następująco, ilustrując rozumowanie Lewisa własnymi przykładami:

 

Najbardziej zainteresował mnie − i całkowicie odmienił moje myślenie na temat nauki i wiary − argument zawarty w tytule samej księgi I: „Słuszność i niesłuszność, czyli wskazówka do pojęcia sensu wszechświata”. […] warto zauważyć, co uczynił Lewis, jak często odwołujemy się do prawa moralnego na setki sposobów, chociaż zwykle nie podejmujemy nawet próby wskazania podstaw swojej argumentacji. Rozbieżność ocen jest częścią naszego życia. Zwykle dotyczy to spraw codziennych – na przykład wówczas, gdy żona zarzuca mężowi, że nie jest wystarczająco miły dla jej przyjaciółki, czy kiedy dziecko narzeka, że porcje lodów rozdanych na przyjęciu urodzinowym były nierówne. Inne argumenty dotyczą jednak dużo poważniejszych problemów. W dziedzinie polityki międzynarodowej na przykład niektórzy głoszą pogląd, że Stany Zjednoczone mają moralny obowiązek szerzenia na świecie demokracji, nawet jeśli wymaga to użycia siły, podczas gdy inni twierdzą, że agresja militarna i ekonomiczna grozi USA utratą pozycji autorytetu moralnego.

Na polu medycyny niezwykłe gorące dyskusje dotyczą obecnie problemu, czy dopuszczalne jest prowadzenie badań na komórkach macierzystych pochodzących z ludzkich zarodków. Jedni uważają, że takie badania łamią zasadę świętości ludzkiego życia, natomiast drudzy – że perspektywa złagodzenia w ten sposób cierpień wielu istot ludzkich daje nam moralne placet, aby prowadzić takie badania […].

Zwróćmy uwagę, że we wszystkich tych sytuacjach każda ze stron sporu odwołuje się do nigdzie jednoznacznie niesformułowanych wyższych standardów. Czyli do prawa moralnego, które można by również nazwać „prawem przyzwoitego zachowania” i którego istnienie w każdej z tych sytuacji wydaje się nie podlegać kwestii. Przedmiotem sporu jest natomiast to, które z podejmowanych działań jest bliższe wymaganiom narzucanym przez to prawo.

[…] okazuje się, że pojęcia dobra i zła są uniwersalne wśród przedstawicieli gatunku ludzkiego (chociaż ich praktyczne zastosowanie może przynieść bardzo różne i często zadziwiające rezultaty). A zatem, jak się wydaje, zjawisko to odznacza się cechą upodabniającą je do praw przyrody, takich jak prawo powszechnego ciążenia czy prawa opisywane przez szczególną teorię względności23Collins, Język Boga…, s. 24-25..

 

Dalej Collins analizował argumenty, które subiektywiści i relatywiści przedstawiają przeciwko idei uniwersalności prawa moralnego. Analizę tych zarzutów dokonaną przez Lewisa przedstawiamy w sekcji Subiektywizm moralny i jego problemy. Tu więc tylko krótko pokazujemy, jak ujął je Collins. W książce, w której opisywał swoje nawrócenie, nie powtarzał jedynie tego, co pisał Lewis, ale rozwijał jego argumentację. Odwoływał się do nowych przykładów i koncepcji, które nie były znane w czasach Lewisa albo były inaczej nazywane lub o których Lewis nie wspominał.

Collins zauważał, że choć wśród zwierząt można dostrzec ślady moralności, to jednak „nie są one z pewnością bardzo rozpowszechnione, a najczęściej zachowania przedstawicieli innych gatunków pozostają, jak się wydaje, w sprzeczności z jakimikolwiek pojęciami uniwersalnego dobra”24Collins, Język Boga…, s. 26.. Moralność jest jednym z elementów, na które wskazuje nauka, jako odróżniające nasz gatunek od innych: „To właśnie na zdolność odróżnienia dobra od zła, a także na zyskanie umiejętności posługiwania się mową oraz pojawienie się samoświadomości i zdolności myślenia o przyszłości powołują się uczeni, kiedy chcą wskazać cechy właściwe wyłącznie gatunkowi Homo sapiens” 25Collins, Język Boga…, s. 26..

 

Dalej Collins powoływał się na podane przez Lewisa przykłady wskazujące na uniwersalność prawa moralnego w różnych kulturach (patrz Uniwersalność prawa moralnego) i na nietrafność argumentu ze zmienności zasad moralnych, który odwołuje się do tego, że już nie palimy czarownic (patrz Zmienność moralności: dziś nie palimy czarownic). Odrzucił relatywistyczną tezę, którą łączył z tak zwanym postmodernizmem, głoszącą że „nie ma żadnego absolutnego zła ani dobra i nic nie jest absolutnie słuszne czy niesłuszne, a wszystkie wybory moralne mają charakter relatywny”26Collins, Język Boga…, s. 26-27. Collins wskazał, że taki relatywizm sam się obala i podważa sens jakichkolwiek rozważań o moralności:

 

Jeśli na przykład prawda absolutna nie istnieje, to czy sam postmodernizm jest prawdą? A jeżeli nie ma ani dobra, ani zła, to nie ma też najmniejszego powodu, aby w ogóle zajmować się moralnością27Collins, Język Boga…, s. 27. .

 

Collins analizował też naturalistyczne wyjaśnienie altruizmu i moralności, jakie występuje w socjobiologii (na temat socjobiologii piszemy więcej w Socjobiologia wobec religii). Socjobiologia „szuka wyjaśnień zachowań altruistycznych w ich dodatniej wartości selekcyjnej dla darwinowskiego doboru naturalnego. Jeśli udałoby się wykazać słuszność tej argumentacji, to interpretowanie wielu nakazów prawa moralnego jako pochodzących od Boga stałoby się trudne”28Collins, Język Boga…, s. 27.. Gdy Lewis pisał Chrześcijaństwo po prostu, nie było jeszcze socjobiologii, ale istniały już wyjaśnienia moralności, utożsamiające zachowania moralne z instynktem uwarunkowanym biologicznie. Collins skupił się na zagadnieniu altruizmu:

 

Altruizm to rzecz bardziej interesująca: jest prawdziwie bezinteresownym postępowaniem, pozbawionym innej motywacji niż dobro drugiej osoby. Wszelkie przejawy takiej miłości i dobroci budzą nasz ogromny podziw i szacunek. Oskar Schindler ryzykował życie, ocalając w czasie II wojny światowej przed zagładą ponad 1000 Żydów, a kiedy umierał, był bez grosza – i mamy dla niego wielkie uznanie. Matkę Teresę od dawna uważa się za jedną z najbardziej godnych podziwu postaci czasów współczesnych, chociaż praktykowane przez nią ubóstwo i bezinteresowna pomoc chorym i umierającym mieszkańcom Kalkuty tak drastycznie kontrastuje z materialistycznym stylem życia dominującym obecnie w naszej cywilizacji29Collins, Język Boga…, s. 27..

 

Największy problem dla socjobiologii stanowi właśnie altruizm, który jest całkowicie bezinteresowny. Nie mówimy tu więc o działaniu typu: ja pomogą tobie, ty pomożesz mnie, ale o prawdziwym poświęceniu, które nie wiąże się z żadną korzyścią dla tego, kto się poświęca. Trudno to wyjaśniać, odwołując się do teorii ewolucji, która mówi o egoistycznej walce o przetrwanie jako jednym z głównych czynników odpowiedzialnych za własności (także wrodzone zachowania), które posiadają formy żywe. Collins analizował kilka naturalistycznych hipotez i na bazie ustaleń naukowych odrzucał każdą po kolei. Na tej podstawie stwierdził, że moralności nie sposób traktować ani jako wytworu kulturowego, ani jako skutku ubocznego ewolucji biologicznej. Collins uznał więc, że moralność, czyli prawo natury ludzkiej, świadczy o tym ‒ jak pisał Lewis ‒ że u podstaw rzeczywistości znajduje się byt, który jest zainteresowany właściwym postępowaniem. Przyglądając się swojemu sumieniu, mamy dostęp do tego uniwersalnego prawa. Collins tak opisywał swoją reakcję na argumentację Lewisa w tej sprawie:

 

Oto ukryte w moim sercu i równie oczywiste jak wszystko inne w codziennym życiu, a teraz ujawniające się po raz pierwszy jako zasada wyjaśniająca, owo prawo moralne rzuciło jasne światło na zakamarki mojego dziecięcego ateizmu i domagało się poważnego zastanowienia się nad jego pochodzeniem. Czy to Bóg na mnie patrzył?30Collins, Język Boga…, s. 30.

 

Jaki Bóg?

Jeśli Bóg, to jaki? Bóg, któremu zależy na tym, by stworzone przez niego istoty postępowały, jak należy, nie jest Bogiem, o jakim mówi deizm. To Bóg, o jakim mówią religie teistyczne:

 

Czy był to Bóg deistów, który wynalazł fizykę i matematykę i wprawił Wszechświat w ruch około 14 miliardów lat temu, a potem odszedł, by zająć się innymi, ważniejszymi sprawami, jak uważał Einstein? Nie, ten Bóg, jeżeli w ogóle byłem w stanie go sobie uświadomić, musi być Bogiem teistów – takim, który pragnie jakiegoś związku z owymi wyjątkowymi istotami zwanymi ludźmi i dlatego wyposaża każdego z nas w możliwość Jego dojrzenia. Mógłby to być Bóg Abrahama, ale z pewnością nie Bóg Einsteina31Collins, Język Boga…, s. 30..

 

Stwierdzając, że standardy moralne, których spełnienie jest od nas wymagane, są bardzo wysokie, Collins wnioskował, że Bóg:

 

Musiałby być wcieleniem dobroci. Musiałby nienawidzić zła. I nie było najmniejszego powodu, by sądzić, że jest to Bóg łaskawy i pobłażliwy32Collins, Język Boga…, s. 31..

 

Wynik dochodzenia w sprawie prawdziwości religii okazał się dla Collinsa zaskakujący. Powoli zaczął dopuszczać, że Bóg może rzeczywiście istnieć. To wywołało w nim sprzeczne uczucia:

 

głęboki spokój, jaki dawała świadomość rozległości istnienia takiego Umysłu, a zarazem ogromny niepokój, kiedy zdałem sobie sprawę z własnej niedoskonałości, ujawniającej się wobec Niego. Podjąłem tę intelektualną wędrówkę, aby uzyskać potwierdzenie dla swojego ateizmu. Tymczasem cel ten legł w gruzach w chwili, gdy argumenty wynikające z istnienia prawa moralnego (i wiele innych) zmusiły mnie do uznania, że hipoteza o istnieniu Boga jest uzasadniona33Collins, Język Boga…, s. 31..

 

W końcu uznał, że i ateizm, i agnostycyzm nie są intelektualnie satysfakcjonujące w porównaniu z wiarą teistycznie rozumianego Boga:

 

Agnostycyzm, w którym czułem się bezpieczny niczym w raju, nagle okazał się zwykłym wykrętem, czym zresztą zawsze był. Wiara w Boga wydała mi się teraz bardziej racjonalna niż jej brak34Collins, Język Boga…, s. 31.

 

 

Poglądy na relację między nauką a religią. Krytycznie o Dawkinsie

Nawrócenie Collinsa wpłynęło oczywiście na jego koncepcję nauki i relacji między nauką a religią. Badania naukowe, którymi się zajmował, nabrały znaczenia, jakiego wcześniej by im zapewne nie przypisał:

 

dla mnie zsekwencjonowanie genomu człowieka i odczytanie tego najważniejszego ze wszystkich tekstów świata było zarówno fascynującym doświadczeniem naukowym, jak i okazją do oddania czci Bogu. Z pewnością dla wielu osób takie uczucia będą stanowić zagadkę: badacz przyrody nie może przecież poważnie wierzyć w transcendentnego Boga35Collins, Język Boga…, s. 11..

 

Ze względy na te wątpliwości Collins dążył do tego, by „udowodnić, że wiara w Boga może być konsekwencją całkowicie racjonalnej decyzji oraz że zasady wiary stanowią w istocie uzupełnienie zasad nauki”36Collins, Język Boga…, s. 11..

Według Collinsa obraz naukowca jako ateisty jest zdecydowanie przesadzony:

 

A jak jest z wiarą wśród uczonych? Jest ona w istocie bardziej popularna niż zwykło się sądzić. W 1916 roku biologom, fizykom i matematykom zadano pytanie, czy wierzą w Boga, który pozostaje w stałym kontakcie z ludźmi i do którego można się modlić, oczekując odpowiedzi. Około 40 procent odpowiedziało: tak. W 1997 roku badanie to powtórzono i ku zaskoczeniu prowadzących je naukowców na identycznie sformułowane pytanie otrzymano niemal taki sam odsetek pozytywnych odpowiedzi37Collins, Język Boga…, s. 11.

 

Propaganda, jaką uprawia Dawkins i jemu podobni, polegająca na szkalowaniu religii jako nonsensu, według Collisna dyskredytuje też wielu naukowców:

 

świadectwa tej potencjalnej harmonii często giną w zgiełku bezkompromisowych wypowiedzi tych, którzy zajmują skrajne bieguny tego sporu. Strzały padają bez wątpienia z obu stron. Na przykład wybitny ewolucjonista Richard Dawkins, dyskredytując w gruncie rzeczy przekonania niemal 40 procent swoich kolegów i traktując ich wiarę w Boga jako sentymentalny nonsens38Collins, Język Boga…, s. 11.

 

Co z tego wszystkiego wynika?

Przykłady osób takich jak Francis S. Collins, który jest wybitnym i uznanym naukowcem, zdecydowanie utrudniają przyjęcie tezy, że wiara religijna kłóci się z uprawianiem nauki. Przykład Collinsa obala też tezę promowaną przez wojujących ateistów o religijności jako naiwnym sentymentalizmie będącym wynikiem wieloletniej indoktrynacji, której poddaje się dzieci od najmłodszych lat. Collins nie wzrastał w religijnej rodzinie. Trudno też mówić o nim jako o niezdolnym do samodzielnego myślenia, niewrażliwym na fakty, że nie używa rozumu, jest ślepo wierzący, niezainteresowany prawdą lub że to szarlatan i oszust – jak wojujący ateiści przedstawiają niekiedy osoby wierzące. Od obojętności religijnej Collins przeszedł przez agnostycyzm do czystego ateizmu. Jednak to ateizm uznał za „dobrowolną ślepotę”, wynik niepodjęcia się poważnego rozpatrzenia sprawy wiary. Kiedy w końcu postanowił zbadać kwestię wiarygodności religii, to na podstawie racjonalnych argumentów, także odwołania do faktów wskazywanych przez naukę, uznał, że wiara w Boga jest bardziej racjonalna niż jej brak. I to nie w jakiegoś odległego Boga deistów, ale „w Boga nieograniczonego w czasie ani przestrzeni i czuwającego bezpośrednio nad każdą ludzką istotą”39Collins, Język Boga…, s. 14..

 

Redakcja Contra Gentiles

Przypisy:

  • 1 W ten sposób określił go Henry F. Schaefer, amerykański chemik i informatyk, pięciokrotnie nominowany do Nagrody Nobla. Patrz Henry F. Schaefer, Science and Christianity: Conflict or Coherence?, The University of Georgia, Athens, GA 2003; cyt. za: Williams Peter S., C.S. Lewis vs the New Atheists, Paternoster, Milton Keynes 2013, s. 14
  • 2 Tak wyraził się o nim laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki William D. Phillips, co możemy przeczytać na tylnej okładce książki Collinsa (William D. Phillips, back cover endorsment, Francis Collins. The Language of God, Free Press, New York 2006, cyt. za: Williams, C.S. Lewis…, s. 14).
  • 3 Francis S. Collins, Język Boga. Kod życia – nauka potwierdza wiarę, tłum. Małgorzata Yamazaki, Świat Książki, Warszawa 2008, s. 14.
  • 4 Collins, Język Boga…, s. 16.
  • 5 Collins, Język Boga…, s. 17-18.
  • 6 Collins, Język Boga…, s. 18.
  • 7 Collins, Język Boga…, s. 18.
  • 8 Collins, Język Boga…, s. 19.
  • 9 Collins, Język Boga…, s. 19.
  • 10 Collins, Język Boga…, s. 19.
  • 11 Collins, Język Boga…, s. 20.
  • 12 Collins, Język Boga…, s. 20.
  • 13 Collins, Język Boga…, s. 21.
  • 14 Collins, Język Boga…, s. 21.
  • 15 Collins, Język Boga…, s. 22.
  • 16 Collins, Język Boga…, s. 22.
  • 17 Collins, Język Boga…, s. 22-23.
  • 18 Collins, Język Boga…, s. 23.
  • 19 Collins, Język Boga…, s. 23.
  • 20 Collins, Język Boga…, s. 23-24.
  • 21 Collins, Język Boga…, s. 24.
  • 22 Collins, Język Boga…, s. 24.
  • 23 Collins, Język Boga…, s. 24-25.
  • 24 Collins, Język Boga…, s. 26.
  • 25 Collins, Język Boga…, s. 26.
  • 26 Collins, Język Boga…, s. 26-27
  • 27 Collins, Język Boga…, s. 27.
  • 28 Collins, Język Boga…, s. 27.
  • 29 Collins, Język Boga…, s. 27.
  • 30 Collins, Język Boga…, s. 30.
  • 31 Collins, Język Boga…, s. 30.
  • 32 Collins, Język Boga…, s. 31.
  • 33 Collins, Język Boga…, s. 31.
  • 34 Collins, Język Boga…, s. 31
  • 35 Collins, Język Boga…, s. 11.
  • 36 Collins, Język Boga…, s. 11.
  • 37 Collins, Język Boga…, s. 11
  • 38 Collins, Język Boga…, s. 11
  • 39 Collins, Język Boga…, s. 14.