Clive Staples Lewis o wytrwałości w wierze

Piotr Bylica

Clive Staples Lewis o wytrwałości w wierze

W wykładzie wygłoszonym w Oksfordzkim Klubie Sokratejskim Lewis przedstawił, jak on pojmuje różnicę między podejściem do wiary w nauce i w religii, wyjaśniał także, dlaczego sensowne jest, by chrześcijanin trwał w wierze nawet pomimo świadectw, które mogłyby ją podważać.

 

Wiara a wiedza i pewność

W roku 1955 w Oksfordzkim Klubie Sokratejskim Clive Staples Lewis (1898–1963) miał wykład na temat wytrwałości w wierze1C.S. Lewis, O wytrwałości w wierze, w: tegoż, Ostatnia noc świata, tłum. Magda Sobolewska, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2014, s..... Analizował w nim pogląd, zgodnie z którym naukowiec i chrześcijanin podchodzą do swojej wiary w skrajnie różny sposób. Zgodnie z tym poglądem „naukowiec uważa za swój obowiązek dostosowywać siłę swej wiary [belief] do siły dowodów [evidence]; wierzyć mniej, gdy ma miej dowodów, i całkowicie odmówić wiary, gdy pojawiają się solidne dowody ją podważające. […] chrześcijanin uważa za chwalebne wierzyć [to believe] bez dowodów lub wierzyć bardziej niż wynikałoby z dowodów albo też zachowywać niewzruszoną wiarę wbrew coraz silniejszym sprzecznym dowodom”2Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 19.. Siła wiary naukowców w głoszone przez nich twierdzenia ma więc odpowiadać sile świadectw na rzecz tych twierdzeń. W przypadku chrześcijan, czy może w ogóle osób religijnych, cnotą jest zachowanie wiary wbrew przeczącym jej świadectwom. Takie widzenie relacji między wiarą a postawą naukową jest często spotykane także dziś. Jak przykładowo stwierdza przedstawiciel nowego ateizmu Victor Stenger: „Nauka polega na wierze opartej na wspierających ją świadectwach. […] wiara religijna to wiara w sytuacji braku wspierających ją świadectw, a nawet pomimo świadectw z nią niezgodnych”3Victor J. Stenger, The New Atheism: Taking a Stand for Science and Reason, Prometheus, New York 2009, s. 15, 45..

Lewis zastanawiał się, czy takie przedstawienie obu grup – naukowców i chrześcijan – jest właściwe. Jak to możliwe, że w obrębie jednego gatunku istnieją stworzenia o tak różnym sposobie podejścia do rzeczywistości? „Fakt, że te dwie klasy ludzkie podobno się przenikają – a jest tak w istocie – byłby zupełnie niewytłumaczalny. Bez wątpienia żadna dyskusja między tak różnymi stworzeniami nie miałaby sensu”4Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 20.. A jednak istnieją chrześcijanie będący jednocześnie naukowcami. Mają miejsce sensowne dyskusje między chrześcijaństwem i nauką. Zarysowany pogląd nie może być więc prawdziwy.

Jak zatem według Lewisa sprawy mają się naprawdę? Przede wszystkim uznaje on, że wiara nie odgrywa zbytniej roli w nauce. Uczony dąży nie do tego, by umocnić swoją wiarę w drodze poszukiwania świadectw na jej rzecz, ale do zdobycia wiedzy. Uczony, który poznał, jak się rzeczy mają, nie potrzebuje już wiary. „Lekarz mówi o denacie: »Wierzę, że mógł zostać otruty«, zanim go zbada; po sekcji natomiast mówi tylko, że został on otruty. […] Naukowiec przy pracy – to znaczy, gdy jest naukowcem – stara się uciec od wiary i niewiary do wiedzy”5Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 20. Lewis nie zalicza do kategorii wiary hipotez i przypuszczeń naukowców (patrz tamże)..

Analizując znaczenie angielskiego słowa believe („wierzyć”), Lewis zwraca uwagę, że zazwyczaj stanowi ono wyraz niskiego stopnia przekonania. Nic więc dziwnego, że przy takim jego pojmowaniu Lewis twierdzi, że nauka stara się uciec od tak rozumianej wiary. Istnieją jednak wyjątkowe konteksty, w których przeciwnie believe może oznaczać przekonanie o dużej sile. Wyraża wtedy niemal subiektywną pewność. Jednym z takich wyjątków jest: I believe („wierzę”) – wypowiadane przez chrześcijanina. Chrześcijanin, który żywi tego typu przekonanie, nie musi uważać, że dysponuje dowodem logicznym, ale mimo to uznaje je za coś niemal pewnego: „chrześcijanin niekoniecznie twierdzi, że ma niezbite dowody, ale formalne prawdopodobieństwo, że Bóg mógłby nie istnieć, wcale nie musi oznaczać, że ten człowiek ma faktycznie choćby najmniejsze wątpliwości”6Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 22.. Oczywiście niektórzy twierdzą, że istnieją dowody na rzecz twierdzeń o istnieniu Boga, jak i o Jego nieistnieniu. Jeśli jednak ktoś akceptuje te dowody i na ich podstawie opiera swoje przekonania, to nie mamy już do czynienia z wiarą, ale z wiedzą – z uznaniem, że sprawa została rozstrzygnięta na mocy praw logiki. W przypadku religijnej wiary w Boga, choć wiara ta stanowi stan psychologicznej pewności, to nie jest to pewność zagwarantowana przez logikę: „W tym sensie wiara jest, jak sądzę, przyjęciem twierdzenia, które wydaje się nam tak niezwykle prawdopodobne, że prowadzi do psychologicznego wyeliminowania wątpliwości, chociaż nie do logicznego wyeliminowania dyskusji”7Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 22..

Ten rodzaj wiary, poczucie pewności przy jednoczesnym braku posiadania ostatecznych dowodów – zdaniem Lewisa nie jest domeną jedynie teologii. To wiara, którą kieruje się codziennie każdy z nas. Niezależnie od tego, czy jesteśmy naukowcami, czy nie, w życiu codziennym przyjmujemy szereg przekonań, dla których nie dysponujemy naukowymi i ostatecznymi dowodami: „naukowiec czy też ktoś, kto bywa naukowcem w swoim laboratorium, wierzy w różne rzeczy na temat swojej żony i przyjaciół może nie wbrew dowodom, ale z większym przekonaniem, niż mogłoby to wynikać z dowodów, gdy je poddać laboratoryjnym badaniom”8Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 23.. Przyjmujemy również różne stanowiska filozoficzne, jak przekonanie o istnieniu świata poza naszymi umysłami, czy o tym, że inni ludzie mają umysły i życie wewnętrzne, podobnie jak my itp. Wierzymy, że tak jest, choć nie mamy dowodów.

 

Dlaczego ktoś zaczyna wierzyć?

I tu pojawia się ważne rozróżnienie między tym, co sprawia, że chrześcijanin zaczyna przyjmować pewne twierdzenia, że zaczyna żywić przekonanie co do prawdziwości chrześcijańskich twierdzeń o Bogu, a tym, w jaki sposób później trwa przy tym przekonaniu. To w tym drugim wypadku w chrześcijaństwie zaleca się wytrwanie w wierze nawet wbrew pojawiającym się przeczącym jej świadectwom. Ale jeśli chodzi o samo przyjęcie wiary, jak pisze Lewis: „nikt nie oczekuje, że twierdzenia chrześcijaństwa zostaną od początku przyjęte bez żadnych dowodów albo wbrew dowodom. […] I rzeczywiście, ktoś, kto przyjmuje chrześcijaństwo, zawsze uważa, że miał wystarczające dowody”9Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 23–24.. Owe świadectwa motywujące do przyjęcia wiary mogą mieć różny charakter. Kogoś mogą przekonać argumenty filozoficzne, historyczne, własne religijne doświadczenia lub czyjś autorytet. Lewis podkreśla przy tym, że nie należy deprecjonować roli autorytetu jako świadectwa, bowiem szereg przyjmowanych przez nas przekonań opiera się właśnie na autorytecie: „Autorytet bowiem, bez względu na to, na ile cenimy go w tej czy innej sprawie, jest rzecz jasna rodzajem dowodu. Niezależnie od tego, czy jesteśmy chrześcijanami, ateistami, naukowcami, czy zwykłymi zjadaczami chleba, wszystko, w co wierzymy w sferze historii, prawie wszystko z zakresu geografii i wiele z tego, w co wierzymy w odniesieniu do spraw codziennego życia, przyjmujemy na podstawie autorytetu innych istot ludzkich”10Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 23–24. [Tłumaczenie częściowo zmieniono, dostosowując je do oryginału – przyp. tłum.]..

Lewis nie zajmuje się szczegółową oceną argumentów, na których może być opierana wiara, ale uznaje całościowo, że ostatecznie „nie mogą one być aż tak słabe”. Takie uogólnienie wywodzi stąd, że wśród wierzących i niewierzących nie ma dysproporcji w poziomie intelektualnym czy pod względem niechęci do myślenia; i wśród wierzących jest „wiele tęgich głów”; jeśli się mylili, to „ich błąd przynajmniej nosił znamiona wiarygodności”. Również liczba i różnorodność argumentów przeciwników religii świadczy o tym, że jest z czym dyskutować11Patrz Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 24–25.. Przyjęcie wiary nie dokonuje się zatem, mówiąc dzisiejszym językiem slangowym: „od czapy”, ale ma u swych podstaw coś, co nawet jeśli byłoby jednak fałszem, to nie jest fałszem oczywistym, a wręcz wygląda na świadectwo wiarygodne czy racjonalne.

Lewis polemizuje z poglądem, jakoby przyczyny przyjęcia wiary były nieracjonalne, czyli przeciwstawia się teorii o roli ukrytych pragnień, którą w szczególności opracował Zygmunt Freud. Według Lewisa odwołanie do pragnień nie stanowi dobrego argumentu ani dla zwolenników, ani dla przeciwników chrześcijaństwa. Niektórzy rzeczywiście pragną, by Bóg istniał, ale inni pragną czegoś przeciwnego. A jeśli ktoś ma skłonności hipochondryczne, to uznaje za prawdę to, co pragnie uznać za fałsz. Przyjęte przez Lewisa ujęcie sprawy pozwala pokazać, że odwołanie do ukrytych pragnień jako źródła religijności prowadzi do czterech wzajemnie niezgodnych poglądów: „Człowiek może być chrześcijaninem, ponieważ chce, żeby chrześcijaństwo było prawdziwe. Może być ateistą, ponieważ chce, żeby ateizm był prawdziwy. Może też być ateistą, ponieważ chce, żeby chrześcijaństwo było prawdziwe. Albo może być chrześcijaninem, ponieważ chce, żeby ateizm był prawdziwy”12Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 26–27.. Fakt, że w poszczególnych przypadkach odwołanie do pragnień danej osoby może pomóc w analizie jej wiary lub niewiary, nie przesądza jednak, jak wskazuje Lewis, że istnieją świadectwa na rzecz twierdzeń odnośnie do chrześcijaństwa, jak i przeciwko nim i że osoby racjonalne mogą się do nich odwoływać.

 

Dlaczego wytrwanie w wierze wbrew świadectwom ma sens

Jeśli trafne jest spostrzeżenie Lewisa, że początek wiary zawsze wiąże się z akceptacją odpowiednich świadectw, a więc ma zasadniczo charakter racjonalny, to zarzut irracjonalności nie dotyczy tego etapu. Kwestia irracjonalności i odporności na świadectwa nabiera znaczenia, gdy mowa o wytrwaniu w wierze. Lewis nie ma wątpliwości, że chrześcijaństwo popiera taką postawę oraz że w przypadku naukowców jest ona wykluczona (gdy zajmują się swoją pracą):

 

Należy bowiem przyznać od razu, że chrześcijanie rzeczywiście popierają taką wytrwałość, jakby była ona czymś chwalebnym, a nawet w pewnym sensie tym chwalebniejszym, im mocniejsze dowody przeczą ich wierze. Ostrzegają się nawet nawzajem, że takich przeciwnych dowodów – takich „prób wiary” albo „pokus zwątpienia” – należy się spodziewać i z góry postanawiają je odeprzeć. Z pewnością jest to szokująco sprzeczne z zachowaniem, jakiego wszyscy oczekujemy od naukowca czy historyka w jego dziedzinie. W tym wypadku umniejszenie ważności albo ignorowanie najsłabszych nawet dowodów przeczących ulubionej hipotezie jest niewątpliwie głupie i haniebne13Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 29..

 

Mamy więc dwa skrajnie różne wzorce postaw: chrześcijanina trwającego w wierze pomimo przeczących jej świadectw i naukowca, który w swojej pracy nie może sobie pozwolić na ignorowanie świadectw przeczących przyjmowanym przez niego hipotezom. Lewis zwraca uwagę, że poza laboratorium czy po pracy uczony funkcjonuje jak zwykły człowiek, i wtedy jego nastawienie względem żywionych przekonań dotyczących życia codziennego w mniejszym stopniu różni się od postawy chrześcijanina wierzącego w Boga. Taki uczony „po pracy” wierzy w różne rzeczy, ufa różnym osobom – i nie jest skłonny porzucać swoich przekonań za każdym razem, gdy pojawią się jakiekolwiek wątpliwości lub świadectwa podważające jego wiarę: „Jeśli na przykład myśl o niewierności żony po raz pierwszy przemknie przez głowę naukowca, to czy uważa on za swój obowiązek od razu przyjąć ją całkowicie bezstronnie, natychmiast rozpocząć serię eksperymentów […], a potem z całkowicie neutralnym nastawieniem czekać na wynik?”14Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 29.. Taki uczony, jak każdy człowiek, nie uznałby, że dowolna wątpliwość spowodowana dowolnym świadectwem nakazuje uznać żonę za niewierną. Niemniej zachowałby się nieracjonalnie, gdyby pomimo licznych silnych świadectw dalej swojej żonie bezgranicznie ufał.

Inaczej jest w przypadku chrześcijanina, od którego oczekuje się, by zachował wiarę pomimo jakichkolwiek (nawet silnych) świadectw. Czy taka postawa może mieć sens? By wykazać, że tak, Lewis podaje szereg przykładów, kiedy zaufanie wbrew różnym trudnościom jest konieczne:

 

Niekiedy zrobienie czegoś, czego potrzebuje inne stworzenie, jest możliwe tylko wtedy, gdy okaże nam ono zaufanie. Kiedy wyciągamy psa z potrzasku, wyjmujemy drzazgę z palca dziecka, uczymy chłopca pływać albo ratujemy tego, kto pływać nie potrafi, czy też próbujemy przeprowadzić przerażonego nowicjusza przez trudny odcinek w górach, jedyną fatalną w skutkach przeszkodą może być ich nieufność. Prosimy ich o zaufanie wbrew temu, co podpowiadają im ich zmysły, wyobraźnia i inteligencja. Prosimy ich, żeby uwierzyli, że to, co boli, uśmierzy ból, a to, co wydaje się niebezpieczne, zapewni bezpieczeństwo. Prosimy o zaakceptowanie pozornie niemożliwego: że wsunięcie łapy w potrzask pozwoli ją wyciągnąć; że jeśli zadamy o wiele większy ból, palec przestanie boleć; że woda, która oczywiście nie jest stała, nie podda się i podtrzyma ludzkie ciało; że chwytanie się wszystkiego, co jest w zasięgu ręki, nie uchroni przed utonięciem; że wejście wyżej, na bardziej wysuniętą półkę skalną, to ratunek przed upadkiem. Aby uzasadnić te wszystkie incredibilia, możemy tylko prosić drugą stronę, by nam zaufała15Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 30–31..

 

Bycie chrześcijaninem jest podobne do bycia w sytuacji wymienionego tu psa oraz osób potrzebujących pomocy, to „uznanie, że dla Boga jesteśmy zawsze – tyle że o wiele bardziej – tym, kim dla nas byli ów pies, chłopiec czy alpinista”. A skoro tak, to „zachowanie im właściwe będzie także – tyle że o wiele bardziej – właściwe nam”16Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 31..

Takie zachowanie, zaufanie wbrew świadectwom, ma być wynikiem nie tyle psychologicznej siły świadectw, które przemawiały za przyjęciem chrześcijaństwa, ale treści, jakie zostały przyjęte:

 

Jeśli życiem ludzkim faktycznie rządzi wspaniałomyślna istota, która wie nieskończenie więcej od nas o naszych prawdziwych potrzebach i o tym, jak je zaspokoić, musimy zakładać a priori, że Jej działania często będą nam się wydawać niezbyt wielkoduszne i niebyt mądre i że okażemy się najroztropniejsi, gdy mimo to obdarzymy Ją zaufaniem17Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 32..

 

Dwie kwestie sprawiają zdaniem Lewisa, że pozycja chrześcijanina nie jest całkowicie nieznośna. Po pierwsze, chrześcijanie mają do czynienia nie tylko z tym, co przeczy ich wierze, ale także ze świadectwami ją potwierdzającymi. W szczególności jednak chrześcijanin sądzi, że wie, dlaczego Bóg wymaga od niego takiej ufności. Bóg chce mianowicie, by człowiek nawiązał z Nim szczególną relację, którą można zaliczyć do kategorii „miłości synowskiej czy oblubieńczej”. Do tego celu konieczne jest całkowite zaufanie, „takie zaufanie, które może się rozwinąć tylko tam, gdzie jest miejsce również na wątpliwości. Kochać to znaczy ufać ukochanemu bardziej, niż pozwalają na to dowody, a nawet wbrew wielu powodom”18Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 35.. Naszym prawdziwym przyjacielem jest człowiek, który pozostaje przyjacielem, pomimo świadectw przeciwko nam. Takie zaufanie nie jest traktowane jako błąd logiczny, ale przejaw moralnego piękna.

Wiara chrześcijańska polega więc na zaufaniu względem osoby Boga, które to zaufanie ma budować relację miłości, a nie ma miłości bez zaufania oraz zaufania bez możliwych wątpliwości. Dlatego wytrwałość w wierze w przypadku chrześcijanina nie jest tym samym co upieranie się naukowca przy swojej hipotezie w obliczu przeczących jej faktów.

Oczywiście pojawia się tu problem pewnego ryzyka, czy ufamy przyjacielowi, czy oszustowi. Istnienie takiego ryzyka jest właśnie konieczne dla zrodzenia się zaufania, a więc i relacji, o którą chodzi w wierze:

 

Żądanie zaufania, jakiego wymaga od nas prawdziwy przyjaciel, jest dokładnie tym samym żądaniem, z jakim występuje do nas oszust. Odmowa zaufania, która jest przejawem rozsądku wobec oszusta, wobec przyjaciela byłaby czymś małodusznym i haniebnym, a także destrukcyjnym dla naszych wzajemnych relacji. Być wcześniej ostrzeżonym, a zatem przygotowanym na pozornie przeczące naszej wierze zjawiska, jest bardzo rozsądne […]. Ale powtórzmy raz jeszcze: uświadomienie sobie tych możliwości i odrzucenie ich mimo wszystko jest najwyraźniej właśnie tym sposobem – jedynym sposobem – w jaki możemy osobiście odpowiedzieć Bogu. W tym sensie niejasność ta jest nie tyle czymś, co kłóci się z wiarą, ile warunkiem umożliwiającym wiarę19Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 35–36..

 

Nie można okazać zaufania, gdy ma się jednoznaczne i przekonujące dowody. Wtedy nie mamy do czynienia z zaufaniem, czyli wiarą, ale z wiedzą. Ostatecznie albo wejdziemy z Bogiem w relację miłości, dla której konieczne jest zaufanie, albo przez brak zaufania nie zbudujemy z Nim tej relacji: „Nasz stosunek do osób które okazały nam zaufanie dopiero wtedy, gdy dowiedziono naszej niewinności w sądzie, nie może być taki sam jak do osób, które ufały nam przez cały czas”20Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 36–37..

Przyjęcie chrześcijaństwa opiera się więc na argumentach, z którymi ateista może podjąć dyskusję. Może je podważać, formułować kontrargumenty, wskazywać na świadectwa, które kwestionują decyzję o wierze. W istocie przyjęcie chrześcijaństwa ma zatem w sobie coś z zyskania wiedzy, poznania, choć takiego, z którym można polemizować. Ale wytrwanie w decyzji o wierze przez osobę nie jest czymś, co ateista może sensownie podważać. Bo ateista nie będzie w stanie dostrzec, „w jaki sposób jakość przedmiotu poznania, z którym naszym zdaniem zaczynamy się zajmować, każe nam myśleć. że gdyby ten przedmiot był złudzeniem, to musielibyśmy uznać, że wszechświat nie stworzył nic prawdziwego o porównywalnej wartości i że wszystkie wyjaśnienia tego złudzenia jakimś cudem wydają się mniej ważne niż to, co wyjaśniają”21Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 37.. Po zaakceptowaniu wiary chrześcijanin przechodzi od „logiki spekulatywnego myślenia” do „logiki osobowej relacji”. W nauce nie występuje ta osobowa relacja między uczonym i jego przedmiotem poznania. Przyjęcie wiary chrześcijańskiej, które zaczyna się od zmiany opinii w pewnej sprawie, wiąże się ze „zmianą zachowania osoby względem Osoby”22Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 37.. Późniejsze zaufanie względem szczególnie tej Osoby nie zależy więc od świadectw w taki sposób, w jaki w nauce zależy od niech trwanie przy przyjętej wcześniej hipotezie.

 

Zakończenie

Wiara w chrześcijańskim sensie nie oznacza jedynie przekonania o istnieniu Boga, ale osobistą relację, w której główną rolę ogrywa zaufanie. Relacja taka nie mogłaby istnieć, gdyby człowiek miał jednoznaczne dowody na istnienie Boga – byłaby to wiedza, a nie wiara. Prawdziwa miłość i zaufanie ujawniają się właśnie wtedy, gdy istnieje możliwość wątpliwości i odrzucenia drugiej strony, ale mimo to wybieramy wierność. Podczas gdy nauka dąży do wiedzy, wiara chrześcijańska zakłada relację opartą na zaufaniu i miłości. Przyjęcie chrześcijaństwa może wynikać z racjonalnych przesłanek, ale jego kontynuacja nie podlega już takim samym kryteriom jak w nauce. Chrześcijanin, trwając w wierze pomimo przeciwnych świadectw, nie działa irracjonalnie, ale realizuje zasadę, która jest fundamentalna dla wszelkich głębokich relacji międzyludzkich – zaufanie i wierność wbrew trudnościom.

Przy takim ujęciu sprawy ateiści mogą polemizować z argumentami, które przekonują kogoś do wiary. Błądzą jednak, jeśli uważają, że nie istnieją świadectwa, które mogą do wiary w sposób racjonalny przekonywać. Wiara chrześcijańska zaczyna się od zaakceptowania świadectw: czy będą to znaki i cuda czynione przez Jezusa, które uwiarygodniały jego misję, czy zaufanie do autorytetu osób, które były świadkami czynów Jezusa, a później szerzyły po świecie wiarę w Niego, czy będzie to osobiste doświadczenie religijne bądź wywód filozoficzny itd. Chybiony jest też zarzut, że ktoś trwa w wierze pomimo istnienia przeciwnych jej świadectw. To znaczy, spostrzeżenie, że tak jest, okazuje się trafne, ale nie może ono być podstawą do uznania zarzutu. Istnienie świadectw przeciwnych wierze jest czymś koniecznym dla wystąpienia wiary jako zaufania do Osoby, która stanowi przedmiot chrześcijańskiego poznania. Relacja zaufania nie mogłaby się pojawić, gdyby nie istniała możliwość odrzucenia. To, co stanowi o racjonalności nauki – czyli wrażliwość na świadectwa (wcale nie tak bezwzględna, jak tutaj sugerował Lewis) – świadczyłoby o słabości, a nie o racjonalności wiary.

Piotr Bylica

Przypisy:

  • 1 C.S. Lewis, O wytrwałości w wierze, w: tegoż, Ostatnia noc świata, tłum. Magda Sobolewska, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2014, s. 17–37. W polskim przekładzie jako tłumaczenie ang. evidence użyto słowa „dowód”, ale znaczenia tego nie należy jednak utożsamiać z tym, jak dowód jest rozumiany w sposób ścisły w logice i matematyce, gdzie twierdzenie dowiedzione w drodze rozumowania zwanego dowodem lub dowodzeniem uznaje się za prawdziwe bez żadnych wątpliwości i z konieczności (na mocy praw logiki). Tu przez „dowód” należy rozumieć szerzej jakiekolwiek świadectwo lub argument, coś, co przemawia na rzecz jakiegoś twierdzenia, ale niekoniecznie sprawia, że twierdzenie to należy uznać za pewne (choć taka sytuacja też jest niekiedy możliwa, bowiem dowody logiczne również zaliczają się do kategorii „świadectw”).
  • 2 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 19.
  • 3 Victor J. Stenger, The New Atheism: Taking a Stand for Science and Reason, Prometheus, New York 2009, s. 15, 45.
  • 4 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 20.
  • 5 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 20. Lewis nie zalicza do kategorii wiary hipotez i przypuszczeń naukowców (patrz tamże).
  • 6 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 22.
  • 7 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 22.
  • 8 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 23.
  • 9 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 23–24.
  • 10 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 23–24. [Tłumaczenie częściowo zmieniono, dostosowując je do oryginału – przyp. tłum.].
  • 11 Patrz Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 24–25.
  • 12 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 26–27.
  • 13 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 29.
  • 14 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 29.
  • 15 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 30–31.
  • 16 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 31.
  • 17 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 32.
  • 18 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 35.
  • 19 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 35–36.
  • 20 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 36–37.
  • 21 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 37.
  • 22 Lewis, O wytrwałości w wierze, s. 37.