Obiektywizm i subiektywizm nauki*

Piotr Bylica

Niektóre teorie przyjmowane w nauce mają charakter metafizyczny i nie podlegają ocenie na drodze badań empirycznych. Zatem fakty i logika, czyli czynniki mające odpowiadać za obiektywność poznania naukowego, nie wystarczają ani żeby wysunąć teorię, ani żeby wybrać między alternatywnymi wyjaśnieniami danego zbioru faktów. W grę muszą wchodzić inne czynniki, w tym psychologiczne, społeczne, kulturowe.

 

Związek z doświadczeniem, obiektywność i racjonalność to kluczowe, wzajemnie powiązane cechy, jakie niegdyś powszechnie przypisywano nauce (mówiąc o nauce w niniejszym tekście mam na myśli nauki przyrodnicze i empiryczne w sensie science). Pisząc o dowolnej z nich, nie sposób pominąć dwóch pozostałych. Każda reprezentuje wartość, jaką w tradycyjnym podejściu do problemów poznania powinna się cechować rzeczywista, wartościowa, rzetelna wiedza. Dlaczego w tradycyjnym podejściu, a nie w ogóle? Czy dziś nie uznaje się ich za wartości? W jakim sensie tylko kiedyś przypisywano nauce te cechy, a nie dziś? Czy okazało się, że nauka wcale ich nie posiada? Poniżej przyjrzymy się bliżej tym problemom, akcentując głównie kwestię obiektywności w nauce. Zwrócimy jednak uwagę na najbardziej skrajne stanowiska reprezentujące najczystszą postać poglądów na temat obiektywności nauki.

 

Szczególny status obiektywności: antyrelatywizm

Obiektywność (przynajmniej według ujęcia tradycyjnego) można potraktować w pewnym sensie jako naczelną wartość czy cechę nauki wobec jej racjonalności i związku z doświadczeniem. Dwie ostatnie cechy służą zapewnieniu obiektywności poznania naukowego. Jest tak przynajmniej wtedy, gdy mówiąc o obiektywności poznania, mamy na myśli ideę poznania tzw. prawdy obiektywnej. W tradycyjnym podejściu do nauki za jej cel uznaje się właśnie poznanie prawdy o świecie. Zdania, w których nauka opisuje świat, powinny mieć taki sam walor obiektywności jak w przypadku wszelkich zdań w sensie logicznym w ujęciu logiki klasycznej. Według niej prawdziwość i fałszywość zdań ma charakter obiektywny. Obiektywność wartości logicznej zdania, jak uczy się każdy student przechodzący kurs logiki, polega na tym, że o prawdziwości i fałszywości zdania decyduje jedynie to, czy jest tak, jak głosi dane zdanie, a nie to, jaką ktokolwiek ma opinię na ten temat.

To samo dotyczy relacji wynikania między zdaniami. Ona też jest obiektywna, tzn. że jeżeli jakieś zdanie wynika z innego zdania, to jest tak niezależnie od tego, jaką ktoś ma opinię na temat relacji między tymi zdaniami, jak i od tego, czy ktoś zdaje sobie sprawę, że zachodzi między nimi wynikanie, czy też sobie takiej sprawy nie zdaje. Tak zwane wnioskowania dedukcyjne, będące wnioskowaniami niezawodnymi, gwarantują, że jeśli rozumujemy w sposób dedukcyjny, to o ile nasze przesłanki będą prawdziwe, nasze wnioski też na pewno będą prawdziwe, bo między przesłankami i wnioskiem zachodzi relacja wynikania. Poprawność zaś tych wnioskowań zagwarantowana jest tym, że przebiegają zgodnie z prawami logiki. Prawa logiki na czele z jej głównymi zasadami, jak zasady tożsamości, niesprzeczności i wyłączonego środka, są zgodnie z tradycyjnym ujęciem prawami obiektywnymi i powszechnie obowiązującymi.

Prawdziwość zdań, jak i relacje logiczne między nimi są więc w tym ujęciu niezależne od różnych czynników, takich jak płeć, poziom wykształcenia, przekonania filozoficzne, religijne lub polityczne, stan zdrowia, poziom określonych substancji w organizmie i inne czynniki, które bywają odpowiedzialne za to, jakie zdania różni ludzie uważają za prawdziwe i w jaki sposób przeprowadzają swoje rozumowania. Ujmowana w ten sposób obiektywność wiąże się ściśle z nauką właśnie w kontekście oczekiwania od nauki, iż dostarczy nam prawdziwego poznania świata. Przez odwołanie do tej wartości osoba ceniąca współczesną naukę oraz tzw. cywilizację Zachodu może mówić, że dziś nauka obiektywnie poznała pewne rzeczy, co do których ludzkość starożytna czy przedstawiciele innych kultur obiektywnie byli lub są w błędzie. Nie ma tu miejsca na relatywizm.

 

Prawa logiki, matematyka i fakty a obiektywność i racjonalność nauki

W tradycyjnym ujęciu nauki jej racjonalność przejawia się w tym, że uczeni w swych rozumowaniach kierują się prawami logiki. Prawa te nie mogą być inne. Kto ich nie przestrzega, nie może być porządnym uczonym. Naukowiec, opisując wyniki badań i formułując prawa i teorie naukowe, używa słów lub w bardziej sformalizowanej postaci znaków „a zatem”, „i”, „lub” itp., których znaczenie będzie określone właśnie przez reguły logiki klasycznej. Nie może oczekiwać przyjęcia artykułu do druku, jeśli recenzenci rozpoznają, że to, co pisze jest wewnętrznie sprzeczne czy w inny sposób kłoci się z prawami poprawnego myślenia.

Ścisłość, obiektywność i uniwersalność logiki rozciągają się oczywiście także na matematykę. (Według niektórych szkół matematyka sprowadza się ostatecznie do logiki formalnej). Matematyka jako narzędzie nauki jest więc kolejnym znamieniem jej obiektywności. Jeśli obiektywność nauki ma polegać na poznawaniu prawdy obiektywnej, to można podejrzewać, że logiczny i matematyczny porządek to cechy samego przedmiotu poznania naukowego.

Sama logika i matematyka nie wystarczają jednak do poznania świata. Nauki empiryczne czy przyrodnicze są empiryczne lub przyrodnicze dlatego, że odwołują się do obserwacji przyrody. Zgodnie z tradycyjnym ujęciem nauki oprócz logiki (włącznie z matematyką) fakty są drugim filarem, na którym opiera się jej obiektywność. Ujęcie to w jego najbardziej skrajnej i najtrudniejszej do utrzymania wersji, jaką prezentował nowożytny filozof Franciszek Bacon, przyjmowało, że sama przyroda poprowadzi uczonego do prawdy, jeśli tylko będzie on dokonywał rzetelnych obserwacji, czyli nieuprzedzonych subiektywnymi czynnikami, i zastosuje się do reguł logiki indukcyjnej. Ewidentne sukcesy takich badaczy jak Galileusz, Kepler czy Newton są w ujęciu tradycyjnym traktowane jako przejaw słuszności obranej przez nich drogi poznania.

 

Zwolennicy tradycyjnego ujęcia

Zwolenników ujęcia tradycyjnego wyróżniać i dzielić można na różne sposoby. Tu proponuję wskazać dwie główne grupy myślicieli. Do pierwszej zaliczaliby się między innymi koryfeusze nowożytnej nauki, jak Mikołaj Kopernik, wspomniani Galileusz, Kepler, Newton, ale też Robert Boyle czy Robert Hook i inni. Do drugiej należeliby zarówno neopozytywistyczni scjentyści z pierwszej połowy XX wieku, jak Alfred Ayer, Rudolf Carnap, a także współcześni scjentyści, jak Richard Dawkins czy Peter Atkins. Obydwie te grupy łączy przekonanie o uniwersalnej wartości logicznego myślenia oraz odwołania do faktów w procesie poznania, a także przekonanie, że prowadzone naukowo badania dostarczają obiektywnie prawdziwego obrazu świata.

Różnica między nimi jest taka, że ci pierwsi przyjmowali teistyczno-chrześcijański obraz rzeczywistości, z którego czerpali uzasadnienie dla przekonania o istnieniu prawdy obiektywnej i zdolności człowieka do jej przynajmniej częściowego poznania. Ważna była tu metafizyczna idea wszechwiedzącego Boga (dysponującego poznaniem obiektywnie prawdziwym), który jest jednocześnie stwórcą i prawodawcą porządku obiektywnie istniejącej przyrody poznawanej przez naukę. Idea człowieka, jako stworzonego przez Boga i obdarzonego rozumem i zmysłami pozwalającymi mu na poznanie prawdy, pozwalała optymistycznie traktować ludzkie zdolności poznawcze. Kopernik, Newton i inni przyjmowali więc silne tezy metafizyczne.

Druga grupa to scjentyści utrzymujący, że tylko wiedza naukowa jest rzeczywistą wiedzą, ewentualnie że jest najlepszą, jaką dysponujemy. Przedstawiciele neopozytywizmu utrzymywali, że nauka jest wolna od wszelkiej metafizyki, a jedyne sensowne twierdzenia to twierdzenia logiki oraz te, które są wynikiem poznania naukowego, czyli twierdzenia oparte na doświadczeniu. Bardziej współcześni przedstawiciele scjentyzmu zgadzają się z tym drugim twierdzeniem, ale nie stronią też od wprost wyrażanego zaangażowania metafizycznego, przyjmując naturalizm, zgodnie z którym istnieje jedynie samoczynnie i bezcelowo rozwijający się świat przyrody. Zgodnie z ich naturalistyczną metafizyką człowiek jest wynikiem bezcelowego, bezmyślnego procesu, a jego zdolności poznawcze są efektem niekierowanego doboru naturalnego. O przetrwaniu osobników, populacji i gatunków nie decyduje wartość logiczna przyjmowanych przez nie „przekonań”, lecz dostosowanie do warunków życia i skuteczność w walce o byt. Każdy gatunek na swój sposób spełnia kryteria sukcesu ewolucyjnego i nie ma powodu, by uważać, że ludzki sposób radzenia sobie w świecie (jakim jest na przykład poznanie pojęciowe, w tym nauka) jest lepszy od tego, który spotykamy u innych gatunków.

Tak przynajmniej wyglądają konsekwencje logiczne przyjętego naturalizmu. Ze względu na te konsekwencje religijnie zaangażowani krytycy scjentyzmu, jak Clive S. Lewis, a bardziej współcześnie J.P. Moreland, William Lane Craig i inni, wskazują, że jego przyjęcie podważa w ogóle sens przekonania o możliwości racjonalnej, uzasadnionej, obiektywnej wiedzy o czymkolwiek. Tak rozumiany scjentyzm byłby stanowiskiem wewnętrznie sprzecznym i samoobalającym. Jeśli prawa logiki i w ogóle nasze zdolności poznawcze mają tylko charakter gatunkowy, to ani praw logiki ani żadnych twierdzeń o świecie nie można traktować jako obiektywnie opisujących, jak się rzeczy mają, w tym także twierdzeń o szczególnej wartości poznania naukowego. Przekonanie, że poznanie naukowe jest jedynym lub najbardziej wartościowym rodzajem poznania, nie jest twierdzeniem naukowym, nie podlega empirycznemu sprawdzaniu ani naukowemu dowodzeniu, zatem samo nie spełnia wymogu, który stawia. Rodzaj zaufania, jaki scjentyści mają do nauki, nie ma więc podstaw w przyjmowanej przez nich naturalistycznej metafizyce i nie ma też podstaw, jeśli odrzucają wszelką metafizykę. Według wspomnianych krytyków jest to więc zaufanie bezpodstawne.

 

Główne problemy ujęcia tradycyjnego

W drugiej połowie XX wieku ujęcie tradycyjne spotkało się z ostrą krytyką. W filozofii nauki szczególnie podważano neopozytywistyczne tezy o istnieniu neutralnego obserwacyjnie języka, możliwości wyprowadzania teorii z faktów wyłącznie na drodze logicznych rozumowań oraz o nauce wolnej od wszelkiej metafizyki. W tekście Nie ma nauki bez założeń. Epistemiczne układy odniesienia (FA 7-8/2020) pisałem o różnego rodzaju założeniach przyjmowanych przez uczonych, które wpływają na treść ich obserwacji, wybór między teoriami oraz na rozumienie nauki. Same fakty nie prowadzą do żadnej teorii. Ich obserwacja jest zawsze uprzedzona (uteoretyzowana), choćby teoriami na temat tego, co warto obserwować. Nowe teorie są raczej wynikiem domysłów, inwencji, pomysłowości uczonego niż efektem zastosowania ściśle logicznych procedur. Z tym samym zbiorem faktów zgodnych jest nieskończenie wiele teorii. To teorie jako całości wpływają na znaczenia terminów używanych do opisu świata, stąd w niektórych sytuacjach przy zmianie teorii radykalnie zmienia się obraz rzeczywistości. Zmienia się też rozumienie samej nauki. Niektóre teorie przyjmowane w nauce mają charakter metafizyczny i nie podlegają ocenie na drodze badań empirycznych. Zatem fakty i logika, czyli czynniki mające odpowiadać za obiektywność poznania naukowego, nie wystarczają ani żeby wysunąć teorię, ani żeby wybrać między alternatywnymi wyjaśnieniami danego zbioru faktów. W grę muszą wchodzić inne czynniki, w tym psychologiczne, społeczne, kulturowe.

Równolegle z tą krytyką tradycyjnego rozumienia nauki postępowała krytyka klasycznej, tzw. korespondencyjnej teorii prawdy, mówiącej o prawdziwości jako szczególnej relacji między przekonaniami (ewentualnie sądami, twierdzeniami, teoriami itp.) a obiektywnie istniejącą rzeczywistością. Klasyczna koncepcja prawdy sformułowana została przez Arystotelesa i na dobrą sprawę (nie licząc szkoły sceptyków) nie była kwestionowana do połowy XIX w. Wiąże się ona ze stanowiskiem realizmu, na które składają się trzy główne tezy: 1) istnieje obiektywna rzeczywistość niezależna od naszych umysłów, zdolności i zabiegów poznawczych; 2) ta rzeczywistość sama w sobie istnieje w pewien jednoznacznie określony sposób; 3) podstawowe prawa logiki nadają się do adekwatnego opisu rzeczywistości. Korespondencyjna teoria prawdy atakowana była przede wszystkim za problem z określeniem tego, co jest nośnikiem prawdziwości (twierdzenia czy myśli, przekonania czy ich treść) i niejasność relacji między tym nośnikiem a rzeczywistością. Odejście od klasycznej teorii prawdy dokonało się głównie w dwóch kierunkach. Po pierwsze ku teorii koherencjonistycznej (prawdziwe są twierdzenia tworzące koherentny system z innymi twierdzeniami już przyjętymi), po drugie ku bardziej popularnej, pragmatycznej teorii prawdy (prawdziwe twierdzenie to takie, które jest podstawą skutecznego działania). Każdy z tych kierunków ostatecznie prowadzi do relatywizmu, przynajmniej z punktu widzenia klasycznej, korespondencyjnej teorii prawdy.

 

Postmodernizm i feminizm o obiektywizmie nauki

Próby odejścia od idei obiektywnej prawdy i krytyka neopozytywistycznej wizji nauki zaowocowały zarówno ujęciami nauki, które starały się mimo wszystko uchronić ją przed oskarżeniami o subiektywizm, relatywizm i opowiadały się po stronie realizmu (np. krytyczny racjonalizm Karla Poppera, nowy eksperymentalizm Iana Hackinga), jak również takimi, w których subiektywizm i relatywizm uznaje się niemal za powód do chwały. Niżej zajmiemy się tym drugim podejściem jako mniej oczywistym i wartym przyjrzenia się ze względu na zagrożenie, jakie stanowi dla nauki (przynajmniej z punktu widzenia ujęcia tradycyjnego). Mamy tu do czynienia z tzw. postmodernizmem i niektórymi nurtami feminizmu. Niewątpliwą inspiracją dla tego podejścia były w filozofii nauki prace Thomasa Kuhna i Paula Feyerabenda, choć można dyskutować, czy oni sami uznaliby się za jego przedstawicieli (szczególnie Kuhn).

Do głównych idei postmodernizmu zalicza się przekonanie, że rzeczywistość, nauka, wiedza, prawda, rozum to jedynie konstrukcje społeczne lub kulturowe. Nauka, nie dość że nie daje dostępu do rzeczywistości obiektywnie istniejącej, bo takiej nie ma, to sama jest czymś wartościowym jedynie w ramach określonej kultury. Podkreśla się, że w obserwacjach, logice, nauce nie ma niczego obiektywnego.

Istnieją również nurty feministyczne związane z postmodernizmem, a często i z marksizmem (Julia Kristeva, Luce Irigaray, Sandra Harding i in.), dla których logika klasyczna, wraz z zasadą niesprzeczności i całą resztą jej praw jest jedynie wyrazem męskiej szowinistycznej opresji i nie reprezentuje obiektywnie obowiązujących prawideł myślenia. Dziś nurty feministyczne szczególnie podkreślają zdominowanie nauki przez (białych) mężczyzn. Jedne z nich uważają, że kobiety (oraz różne mniejszości) mają te same zdolności poznawcze co biali mężczyźni, że są tak samo racjonalne i zdolne do samodzielnego oraz logicznego myślenia i mogą wnosić wartościowy wkład do nauki, jeśli chodzi o jej dążenie do poznania obiektywnej prawdy.

Teza o równej u kobiet i mężczyzn zdolności do racjonalnego myślenia i poznawania prawdy obiektywnej przyjmowana była przez prekursorów tzw. feminizmu liberalnego, który wyłonił się w XVIII i XIX wieku (Mary Wollstonecraft, John Stuart Mill, Harriet Taylor Mill). Wspomniane wcześniej bardziej współczesne nurty feministyczne uznają jednak, że same idee prawdy obiektywnej, absolutnej oraz nauki i poznania w ogóle jako czegoś wartościowego są wyrazem jedynie męskiego sposobu widzenia rzeczywistości i nie mają waloru powszechnego. Kobiety nie powinny ulegać tym narzędziom męskiej opresji. Powinno się raczej wskazywać na wielość perspektyw. Kobiety zamiast ulegać męskim ideałom powinny dawać wyraz swoiście kobiecej relacji do świata, którą cechuje nie teoretyczne i abstrakcyjne poznanie czy kojarzone z nauką idee rywalizacji oraz dominacji człowieka (tj. białego mężczyzny) nad przyrodą, lecz emocjonalność, nastawienie na tworzenie relacji, jednoczenie się z naturą itp.

Zamiast opracowywania teorii chodzi w nurtach feministycznych jednak raczej o praktykę, tj. zmianę świata na bardziej sprawiedliwy, wolny od różnych form ucisku kobiet i mniejszości. Ich hasło można by ująć w ten sposób: Biali mężczyźni dotąd różnie interpretowali świat, a idzie o to, aby go zmienić.

Powyższe antyobiektywistyczne podejście spotyka się z typowymi zarzutami, jakie można wskazać w przypadku relatywizmu, szczególnie jeśli w grę wchodzą próby usankcjonowania go w praktyce kulturowej. Czyż teza, że rzeczywistość nie jest jednoznacznie określona, nie jest silnym twierdzeniem metafizycznym o prawdziwej naturze rzeczywistości? Jeśli nie ma prawdy absolutnej czy obiektywnej, to także teza relatywistyczna nie jest tego typu prawdą. A jeśli tak, to dlaczego ktokolwiek z innego powodu niż pod przymusem (lub pod wpływem innych nieracjonalnych czynników) miałby dawać posłuch ideom promowanym przez zwolenników takiego podejścia i różnym postulatom w jego imię promowanym? Jeżeli nie istnieją uniwersalne, obiektywnie słuszne reguły myślenia, to jak można uzasadnić i bronić określonych przekonań inaczej niż tylko przy użyciu siły i perswazji? Jak odróżnić pseudonaukę i bełkot od porządnych badań i ich rzetelnego przedstawienia, jeśli wszystko jest kwestią perspektywy?

 

Wnioski

Jaki stąd wniosek? Filozoficzne przekonania na temat rzeczywistości i natury człowieka, w tym źródeł i granic poznania ludzkiego, wpływają na to, jak rozumie się naukę, jej racjonalność i obiektywność. Wśród tych przekonań są takie, które ułatwiają obronę ideału poznania obiektywnego oraz wartości poznawczej nauki oraz takie, które czynią z nauki uwarunkowany jedynie subiektywnymi czynnikami wyraz realizacji interesów tej czy innej klasy ludzi i odmawiają jej twierdzeniom waloru obiektywnej prawdziwości. Którekolwiek z tych przekonań byłyby słuszne, rozstrzygnięcie tego nie leży w gestii żadnej dyscypliny naukowej. Mamy tu więc kolejny argument przeciw autonomii poznawczej nauki oraz na rzecz tezy o jej zależności od założeń filozoficznych. Nie rozstrzyga on jednak o obiektywności czy subiektywności poznania naukowego. Jeśli istnieje obiektywna rzeczywistość, to sprawa ta jest rozstrzygnięta niezależnie od tego, co ktokolwiek myśli na ten temat.

Piotr Bylica

Informacje dodatkowe:

*Przedruk za zgodą Redakcji Forum Akademickiego artykułu Piotra Bylicy, Obiektywizm i subiektywizm nauki, „Forum Akademickie” 9/2020, s. 33-36.