Religia jako nerwica

Piotr Bylica

Zygmunt Freud (1856‒1939) religię wyjaśniał jako zjawisko psychologiczne. Z tekstu dowiesz się, że Freud opierał swoje wnioski na temat religii na własnej koncepcji, iż popęd seksualny kieruje każdym aspektem życia ludzkiego, oraz na uznaniu, że istnieje podobieństwo między zachowaniami osób neurotycznych i ludzi praktykujących religię. Wyjaśniał religijność jednostek jako związaną z przeżyciami erotycznymi z okresu dzieciństwa oraz religijność gatunku ludzkiego jako wywodzącą się z czasów prehistorycznych, z pierwotnego mordu, który miał być dokonany przez synów na ojcu niedopuszczającym ich do współżycia z kobietami z ich hordy. Dowiesz się, że niezależnie od merytorycznych wątpliwości, które mogą budzić szczegóły Freudowskich wyjaśnień oraz rzetelność jego badań, nie można uznać, iż wykazał on, że religia daje się w pełni wyjaśnić jako zjawisko psychiczne i nie ma nadnaturalnego pochodzenia. Jego rozumowanie opiera się na analogii, która jest wnioskowaniem zawodnym. Nikt nie wątpi też, że religia pełni ważną funkcję, jeśli chodzi o życie psychiczne ludzi, i jeżeli człowiek został stworzony przez Boga, to nic dziwnego, że Bóg tak skonstruował psychikę ludzi, by na pewnym etapie życia mogli oni dojść do poznania swojego Stwórcy. Freud nie wykazał, ale jedynie założył, że religia jest zjawiskiem całkowicie naturalnym.

 

Wprowadzenie

Zygmunt Freud (1856‒1939) religię wyjaśniał jako zjawisko psychologiczne. Jej pochodzenie oraz pochodzenie kultury czy cywilizacji w ogóle, a w zasadzie nawet wszystko, co ludzie robią, tłumaczył problemami z zaspokojeniem popędu seksualnego. Choć takie podejście wydaje się mało intuicyjne i pozbawione podstaw, to oddziaływanie psychologii Freuda i filozofii w niej zawartej na współczesną cywilizację Zachodu jest ogromne. Wpływem tym jednak nie będziemy się tu zajmować, podobnie jak dobrze uzasadnionymi zarzutami wobec Freuda o fałszowanie badań. Oskarżenia te pojawiły się, a przynajmniej zostały uznane za zasadne, gdy już główne idee Freuda zdążyły znacząco wpłynąć zarówno na psychiatrię, jak i psychologię oraz kulturę zachodnią w ogóle, w tym na współczesne ateistyczne wyobrażenia na temat religii. Przedstawiamy tu podstawy psychoanalizy (jej autorem jest właśnie Freud), czyli szczególnej teorii psychologicznej, ale też metody psychoterapeutycznej, oraz zajmujemy się tym, jak z punktu widzenia psychoanalizy Freud ujmował religię.

Psychiatra ten wyjaśniał zarówno pochodzenie skłonności do myślenia religijnego u poszczególnych ludzi, jak i proponował koncepcję na temat tego, jak to się stało, że gatunek Homo sapiens stał się religijny.

Zachowania neurotyka a praktyki religijne

Zacznijmy od cytatu ze współczesnego podręcznika psychiatrii, w którym przedstawiono, jak zachowuje się osoba cierpiąca na nerwicę natręctw:

pacjenci często sprawiają wrażenie skutych, ruchy są mało płynne, brak rozluźnienia postawy ciała i wyrazu twarzy. Widoczne jest wzmożone napięcie mięśniowe, uboga mimika twarzy, jednostajna intonacja.

[…] Sprawiają wrażenie, że nie są w pełni krytyczni wobec treści natręctw oraz ich absurdalności, ale jednocześnie domagają się wielokrotnych zapewnień, wyjaśnień i uspokajania. Niejednokrotnie z uporem, w sposób zdecydowany przeciwstawiają się próbom ograniczenia wykonywanych przez nich czynności natrętnych, szczególnie złożonych rytuałów. Widoczny jest wtedy narastający strach i niepokój z towarzyszącymi wybuchami wrogości i agresji.

W ciężkich przypadkach zwraca uwagę prawie całkowity brak uwzględniania potrzeb i interesów innych, postępujące izolowanie się, spędzanie wielu godzin na wykonywaniu czynności przymusowych, doprowadzanie się do stanu wyczerpania, łącznie z uszkodzeniami fizycznymi […]. Niektórzy z chorych prowadzą życie inwalidów, wymagających opieki otoczenia. Przeżywane uczucia zagrożenia pobudzają wielu z tych chorych do zapewnienia sobie bezpieczeństwa przez kontrolowanie siebie i innych oraz otaczających domniemanych wrogo nastawionych sił1S. Leder, Nerwice, w: Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny, red. A. Bilikiewicz, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2000, s. 298... .

Nie trzeba wielkiej wyobraźni ani dogłębnej znajomości rozmaitych religii, aby w tym opisie dostrzec podobieństwa z zachowaniem „wierzących i praktykujących”. W każdym razie Freud obserwując swoich pacjentów zauważył, że obraz kliniczny osoby cierpiącej na nerwice natręctw jest w wielu szczegółach zbieżny z tym, co robią ludzie praktykujący religię. Psychiatra ten pisał tak:

Nie byłem pewnie pierwszym, którego uderzyło podobieństwo zachodzące między natręctwami neurotyków a tymi praktykami, przez które wierzący wyraża swą pobożność. Przekonuje mnie o tym także nazwa ceremoniał, nadawana niektórym z tych czynności natrętnych. Wszelako wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z czymś więcej niż ściśle powierzchownym podobieństwem (…)2S. Freud, Zwangshandlungen und Religionsübungen [Natręctwa a praktyki religijne], w: tenże, Gesammelte Werke, Bd 7, s. 129 [127‒159], cyt.... .

Według Freuda podobieństwo nie ogranicza się tylko do obserwowalnych zachowań: „(…) ze zrozumienia genezy ceremoniału neurotycznego można by, przez analogię, ważyć się na wnioski o duchowych procesach życia religijnego”3Tamże. .

Z punktu widzenia logiki ‒ wnioskowania przez analogię są zawodne, to znaczy mogą prowadzić do fałszywych wniosków, nawet jeśli te wnioski opierają się na prawdziwych przesłankach. Nie są to więc wnioski pewne. Niekoniecznie jednak trzeba to traktować jako zarzut wobec Freuda, bo zawodność tego typu rozumowań nie oznacza, że są one całkowicie bezwartościowe. W praktyce zarówno w życiu codziennym z sukcesami stosujemy takie wnioskowania, jak i korzysta się z nich w nauce. Choć nie ma logicznych podstaw, by uważać, że skoro Słońce wschodziło do tej pory, to jutro też wzejdzie; skoro do tej pory kupowaliśmy dobre pieczywo w jakiejś piekarni, to jutro też warto tam pójść; skoro istnieje antyproton, to może istnieje też antyelektron ‒ to jednak nie są to przekonania nieracjonalne i działania na nich oparte często prowadzą do sukcesu. A to, że pewności nie ma także w nauce, jest sprawą od dawna znaną i trudno do nauki mieć o to pretensję (patrz Co to jest nauka?).

Jak według Freuda działa psychika?

Co więc mają wspólnego, oprócz zewnętrznych objawów, zachowania neurotyka i osoby praktykującej religię, czyli co nerwica ma wspólnego z religią? By to wyjaśnić, trzeba odwołać się do Freudowskiej koncepcji psychiki ludzkiej. Psychiatra ten z czasem nieco zmodyfikował swoją koncepcję. Tu dla uproszczenia przekazu przedstawimy jednak zarys jej pierwotnej i najbardziej podstawowej wersji. Wprowadzane modyfikacje nie zmieniały zresztą jej istoty.

Według psychoanalizy na naszą psychikę składają się trzy elementy, które Freud określał jako id, ego i superego. Do tego na naszą psychikę składają się: świadomość (obejmująca to, z czego zdajemy sobie sprawę, czego jesteśmy świadomi) oraz podświadomość (to ta część nas, której nie jesteśmy świadomi).

Otóż id jest to popęd seksualny (w późniejszej wersji Freud dodał jeszcze do niego popęd śmierci), który nieustannie dąży do zaspokojenia poprzez współżycie seksualne. Przez słowo „nieustannie” należy rozumieć: w każdym momencie, w każdej sytuacji. Dążenie do zaspokojenia tego popędu napędza każde ludzkie działanie, a że popęd ten funkcjonuje w sferze nieświadomej, to nie podlega kontroli świadomości. Jego niezaspokojenie powoduje, że rodzi się pewne szczególne napięcie, a popęd seksualny stale dąży do likwidacji tego napięcia. Popęd ten występuje według Freuda u każdego człowieka i to już na najwcześniejszych etapach życia.

Dlaczego jednak nie obserwujemy, by ludzie nieustannie robili to, do czego skłania id, a czego nierobienie jest według Freuda przyczyną wszelkich ludzkich problemów? Dlatego, że posiadamy również sferę osobowości nazwaną superego. Sfera ta obejmuje nakazy i zakazy moralne, reguły życia w społeczeństwie, w danej kulturze, które człowiek przejmuje już jako dziecko. Tradycyjnie superego określa się jako sumienie. Jak można się domyślić, reguły te nie pozwalają na realizowanie popędu seksualnego w stopniu, w jakim domaga się tego id. Oczywiście oprócz wewnętrznego sumienia na zewnątrz istnieje też społeczeństwo czy cywilizacja niepozwalające na pełną realizację popędu.

Z tą wyraźnie konfliktową sytuacją musi sobie radzić sfera, którą Freud określał jako „ego”, czyli nasze „ja”. Jest to ten obszar naszej psychiki, który podejmuje decyzje, co i jak robić, czy i w jaki sposób zaspokajać to, co związane z popędem seksualnym, czy słuchać głosu sumienia. Nie całe ego znajduje się po świadomej stronie naszej psychiki. Nie jest więc tak, że człowiek podejmuje decyzje w sposób w pełni świadomy. Poza tym ego nie istnieje od początku życia człowieka, ale ‒ według Freuda ‒ formuje się dopiero po kilkunastu miesiącach życia. Wcześniej człowiek jest w pełni „zjednoczony” ze swoim id.

Według Freuda psychika jest więc jakby maszyną złożoną z trzech głównych elementów. I każdy z nich ma określoną funkcję: id stanowi siłę napędową, superego hamuje nieustający popęd id, a ego musi sobie jakoś z tym wszystkim radzić.

Jak to się ma do pochodzenia religijności (u poszczególnych ludzi)?

Gdy popęd seksualny pozostaje niezaspokojony, czyli zasadniczo przez zdecydowaną większość ludzkiego życia, człowiek poszukuje innych sposobów, by dać ujście energii seksualnej (określanej jako libido). Przede wszystkim ego nie dopuszcza, by popęd id przedostał się do świadomej części psychiki. Z tego względu zwykle nie zdajemy sobie sprawy, że on działa, a przecież jest on nieustannie aktywny. Mamy więc do czynienia z tłumieniem instynktu seksualnego, a przejawia się ono w takich codziennych zjawiskach, jak sny, czynności pomyłkowe (np. przejęzyczenia), nerwice, psychozy itd. Sny dla psychoanalityka są szczególnie ważnym źródłem informacji o stanie pacjenta. Nieistotne, że we śnie nie robimy niczego, co uznalibyśmy za związane z seksem. Według Freuda wszystko i zawsze jest z nim związane.

Inny sposób na ujście energii seksualnej Freud określał mianem sublimacji. Polega ona na różnych społecznych zjawiskach i działaniach, jak przyjaźń, filantropia, cywilizacja, moralność i religia.

Religia jest więc jak nerwica, ale społecznie tolerowana, a nawet pożądana.

Każdy był Edypem

W życiu każdego człowieka pojawia się pewna szczególna sytuacja, która wpływa na jego późniejszą religijność. Chodzi o okres między około 3 a 5 rokiem życia, gdy superego nie jest jeszcze tak silne jak u dorosłego człowieka. Wytwarza się wtedy sytuacja w przypadku chłopców określana jako „edypowa”, która jeśli nie zostanie właściwe rozwiązana, prowadzi do tzw. kompleksu Edypa (w przypadku dziewczynek nazywa się ją kompleksem Elektry). Jest tu nawiązanie do mitu, w którym Edyp zabija swojego ojca i poślubia matkę. Ale co mit ten ma wspólnego z małymi chłopcami? Otóż mały chłopiec z jednej strony podziwia swojego ojca, który jest dla niego wzorem, a z drugiej jednocześnie pragnie matki, pragnie jej tylko dla siebie. Skoro rządzi nim id, więc wiadomo, o jakie pragnienie tu chodzi. Z powodu obecności ojca nie może mieć matki wyłącznie dla siebie. Rodzi się więc uczucie wrogości względem ojca. Dziecko chciałoby go zabić. Jednocześnie pojawia się strach, że te uczucia mogłyby zostać ujawnione. Mamy więc sytuację bezsilności i lęku. Zwykle dziecko wyrasta z tego kryzysu. Jeśli nie, to sytuacja ta będzie rzutować na jego dalsze życie różnymi zaburzeniami.

Ale gdzie w tym wszystkim jest religia? Otóż według Freuda lęk i poczucie bezsilności pojawiają się później w dorosłym życiu. W pewnym momencie człowiek uświadamia sobie, że musi stanąć sam wobec świata, bezosobowego bytu, który wcale się o niego nie troszczy, a nawet gotowy jest w każdej chwili go zniszczyć. Samodzielne życie okazuje się trudne, świat wydaje się niesprawiedliwy i nieżyczliwy. Co w tej sytuacji robi człowiek? Nadaje światu osobowe oblicze, uznaje, że wbrew wszystkiemu życie w świecie ma sens. Człowiek tworzy wtedy „figurę ojca” i wierzy, że jest taka istota, która troszczy się o niego, która zapewni mu wieczne życie, wyrówna wszelkie niesprawiedliwości. Freud pisał: „Powiadamy sobie, że przecież pięknie by było, gdyby istniał Bóg jako stwórca świata i dobrotliwa Opatrzność, moralny ład świata i życie pozagrobowe, ale przecież rzuca się nam w oczy, że to wszystko tak wygląda, jak sobie tego życzymy”4Z. Freud, Przysłość pewnego złudzenia, w: tenże, Kultura jako źródło cierpień, Aletheia, Warszawa 2013, s. 173 [129-206]. .

A jak to było z  gatunkiem Homo sapiens?

Freud należał do tych uczonych, którzy uważali, że pierwotną formą religii był totemizm (w sprawie totemizmu patrz Religia jako wytwór społeczny). Na podstawie ówczesnych danych i teorii antropologicznych przyjmował, że pierwsi ludzie żyli we względnie niewielkich grupach, podobnie jak współcześnie obserwowane ludy pierwotne oraz zwierzęta z rzędu naczelnych (np. szympansy i goryle). Podobnie jak w stadzie szympansów występuje tak zwany samiec alfa, który ma dostęp do wszystkich samic, tak też w takiej pierwotnej grupie ojciec był jedynym uprawnionym do współżycia seksualnego z kobietami. Była to trudna sytuacja dla jego synów, którzy też chcieli „mieć coś z życia”, pożądali kobiet, także swoich matek i sióstr. Mamy więc silny popęd seksualny, niedostępne kobiety i ojca stojącego na straży porządku. I oto pewnej nocy synowie mordują ojca, i go zjadają. Oto pierwotny mord i uczta totemiczna. Jak w rozmaitych totemicznych religiach, w których w pewnym świętym czasie spożywa się ciało danego zwierzęcia-boga będącego totemem danej grupy, tak tu synowie zjadają ojca. Ale skutek tego jest inny, niż się spodziewali. Freud pisał: „Zmarły stał się teraz silniejszy niż był za życia […]. Czemu uprzednio zapobiegła obecność ojca, teraz tego zabronili oni sami w sytuacji psychicznej, znanej tak dobrze psychoanalizie jako późniejsze posłuszeństwo”5Z. Freud. Człowiek, Religia, Kultura, KiW, Warszawa 1967, s. 129, cyt. za: Wszołek, Wprowadzenie…, s. 34. .

Synowie sami zabraniają teraz tego, czego wcześniej zakazywał ojciec: nie będziesz współżył z własną matką ani siostrą, nie będziesz zabijał. Ustalone zostają reguły życia społecznego po śmierci ojca. Pojawia się też poczucie winy. Superego oskarża ego, że nie potrafiło opanować nienawiści. Religia jest więc silnie związana z poczuciem winy:

Religia totemiczna powstała z poczucia winy synów, jako próba złagodzenia tego poczucia i zjednania skrzywdzonego ojca poprzez późniejsze posłuszeństwo. Jak się okazało, wszystkie późniejsze religie były także próbami rozwiązania tego samego problemu, różniąc się jedynie ze względu na stopień kultury, na jakim dokonują tej próby, i co do dróg, które wybierają; wszystkie jednakże są reakcjami na to samo wydarzenie, od którego zaczęła się kultura i które odtąd nigdy nie pozwoliło spocząć ludzkości”6Freud, Człowiek…, s. 130‒131, cyt. za: Wszołek, Wprowadzenie…, s. 34. .

Podsumowanie

Jeśli nawet historia o pierwotnym mordzie rzeczywiście się wydarzyła, to nie zachowały się żadne świadectwa, dane archeologiczne ani artefakty, na które można by się powołać, by ją w jakimkolwiek stopniu uprawdopodobnić. Może poza tym, że ludzie pierwotni żyli we względnie nielicznych grupach i na pewno interesowało ich współżycie seksualne. To tyle, ale to za mało, by wykazać poprawność Freudowskiej opowieści.

Jeśli chodzi o religijność na poziomie indywidualnym, to teza Freuda sprowadza się do stwierdzenia, że religia pełni funkcję psychologiczną. Z jednej strony jest wynikiem niezrealizowania popędu seksualnego, a z drugiej daje pocieszenie, ulgę, fałszywą nadzieję, głosząc, że istnieje ktoś poza tym światem, kto nas stworzył, kto troszczy się o nas, nie pozwoli, byśmy przestali istnieć i złagodzi wszystkie nasze cierpienia.

Czy Freud dowiódł tezy, że religia nie ma pochodzenia nadprzyrodzonego, jak przyjmują na przykład chrześcijanie? Oczywiście, że nie. Po pierwsze, jego rozumowanie opiera się na analogii, która jest wnioskowaniem zawodnym. Po drugie, nikt nie wątpi, że religia pełni ważną funkcję, jeśli chodzi o życie psychiczne ludzi. Po trzecie, jeśli jest tak, jak wierzą chrześcijanie, że człowiek został stworzony przez Boga, to nic dziwnego, że Bóg tak skonstruował psychikę ludzi, by na pewnym etapie życia mogli oni dojść do poznania swojego Stwórcy.

Freud jednak nie mógł wziąć pod uwagę hipotezy o nadnaturalnym Stwórcy, bo nie jest ona hipotezą naturalistyczną, a tylko takie są dopuszczone we współczesnej nauce. Émile Durkheim w myśl zasady, by to, co społeczne, wyjaśniać przez czynniki społeczne, traktował religię jako zjawisko społeczne i znalazł jej społeczne wyjaśnienie (patrz Religia jako wytwór społeczny). Podobnie Freud psychologicznie wyjaśniał religię, uważając ją za zjawisko psychologiczne, i znalazł dla niej psychologiczne wytłumaczenie. Mogło ono różnić się wieloma szczegółami, jeśli jednak miało być naturalistyczne, nie mogło wykroczyć poza ten świat. Ale dlaczego musiało być naturalistyczne (patrz Czy nauka jest światopoglądowo neutralna? oraz Chrześcijaństwo a nauka)?

Piotr Bylica

Przypisy:

  • 1 S. Leder, Nerwice, w: Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny, red. A. Bilikiewicz, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2000, s. 298 [283‒307].
  • 2 S. Freud, Zwangshandlungen und Religionsübungen [Natręctwa a praktyki religijne], w: tenże, Gesammelte Werke, Bd 7, s. 129 [127‒159], cyt. za S. Wszołek, Wprowadzenie do filozofii religii, Wydawnictwo WAM, Kraków 2004, s. 28.
  • 3 Tamże.
  • 4 Z. Freud, Przysłość pewnego złudzenia, w: tenże, Kultura jako źródło cierpień, Aletheia, Warszawa 2013, s. 173 [129-206].
  • 5 Z. Freud. Człowiek, Religia, Kultura, KiW, Warszawa 1967, s. 129, cyt. za: Wszołek, Wprowadzenie…, s. 34.
  • 6 Freud, Człowiek…, s. 130‒131, cyt. za: Wszołek, Wprowadzenie…, s. 34.

Nota bibliograficzna:

Freud Z., Człowiek, Religia, Kultura, KiW, Warszawa 1967.

Freud Z., Poza zasadą przyjemności, PWN, Warszawa 1975.

Freud Z., Przysłość pewnego złudzenia, w: tenże, Kultura jako źródło cierpień, Aletheia, Warszawa 2013, s. 129-206.

Freud Z., Zwangshandlungen und Religionsübungen [Natręctwa a praktyki religijne], w: tenże, Gesammelte Werke, Bd 7, s. 127‒159.

Leder S., Nerwice, w: Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny, red. A. Bilikiewicz, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2000,s. [283‒307].

Rdzeń wywodu przedstawiono na podstawie: S. Wszołek, Wprowadzenie do filozofii religii, WAM, Kraków 2004, rozdz. II.

Dodaj komentarz