Celowościowe interpretacje ewolucji przyrody

Piotr Bylica

Celowościowe interpretacje ewolucji przyrody

 

Zgodnie z powszechnym przekonaniem naukowe ewolucyjne wyjaśnienie pochodzenia różnorodności życia na Ziemi, w tym człowieka, stanowi alternatywę dla religijnej (w szczególności chrześcijańskiej) wizji stworzenia. Naukowe wyjaśnienia ewolucjonistyczne nie mówią nic o jakiejkolwiek roli nadnaturalnej interwencji w powstaniu i ewolucji życia na Ziemi. Wykluczają też stosowanie wyjaśnień celowościowych, to znaczy nie pozwalają tłumaczyć powstania form żywych, w tym człowieka, jako wynikających z czyjegoś zamiaru. W ujęciu teistycznym dyskutuje się nad tym, jaką postać miałoby mieć Boskie działanie stwórcze: czy Bóg stworzył osobno różne formy w drodze nadnaturalnej interwencji, czy może stwarzając świat, już na początku ukierunkował jego rozwój tak, by bez późniejszych interwencji powstało życie i jego różne formy, czy może działał lub działa jeszcze inaczej. Z punktu widzenia teizmu nie ulega wątpliwości, że Bóg jakąś rolę odegrał, a zatem powstanie życia, jego forma, a szczególnie powstanie człowieka – nie mogą być tłumaczone jako proces pozbawiony celowości. Poniżej przyglądamy się kilku propozycjom celowościowego interpretowania ewolucji, w tym argumentowi, że tylko teistyczne celowościowe rozumienie tego procesu ma sens.

 

Ewolucjonizm: nauka i filozofia

Mówiąc o „ewolucji”, można mieć na myśli różne rzeczy. Niekiedy chodzi po prostu o zmianę, czasem o rozwój, czyli zmianę w pewnym kierunku, podczas której rozwinięte zostaje to, co wcześniej było jedynie w jakimś stanie prymitywnym, zalążkowym, prostszym. Niekiedy „ewolucję” utożsamia się z „postępem”, czyli zmianą na lepsze, mówi się o ewolucji życia na Ziemi lub ewolucji Wszechświata jako całości.

Jeśli chodzi o ewolucję biologiczną, niektórzy odróżniają fakt ewolucji od teorii ewolucji. Przez „fakt ewolucji” rozumie się wtedy ideę, że w różnych okresach na Ziemi istniały rozmaite formy życia: niegdyś istniały takie, których już nie ma, a obecnie istnieją też takie, których kiedyś nie było. Zapis kopalny jest świadectwem tej zmienności, czyli tego faktu. Teoria ewolucji to natomiast koncepcja mająca wyjaśniać mechanizmy lub prawa, na mocy których do tej zmienności dochodziło. Najbardziej znaną z takich koncepcji jest teoria gradualistycznej, czyli stopniowej, zachodzącej małymi krokami ewolucji wyznaczanej przez dobór naturalny, którą w roku 1859 zaprezentował Karol Darwin. Jej uwspółcześniona wersja – określana mianem „neodarwinizmu” – odwołuje się obok doboru naturalnego także do roli mutacji genetycznych jako stanowiących źródło nowych cech organizmów żywych.

Od czasów Darwina pojawiły się jednak teorie ewolucji stanowiące pewne wariacje lub alternatywy dla takiej koncepcji mechanizmu zmienności życia na Ziemi. Przykładowo tak zwany saltacjonizm głosił, że pojawianie się radykalnie nowych form życia to nie wynik powolnych stopniowych zmian, ale nagłych „skoków” w rodzaju wyklucia się z jaja jakiegoś gada bardzo zbliżonego do ptaka. Inna koncepcja, teoria przerywanej równowagi, głosi, że przez długi okres występuje staza (czyli brak jest zmienności) danego gatunku, która zostaje w pewnym względnie krótkim okresie (ale nie w sposób skokowy) przerwana przez ciąg zmian prowadzących do wyłonienia się nowej formy, po czym mamy do czynienia z ponownym długim okresem stazy. Są też inne teorie i różne uszczegółowienia wymienionych tu koncepcji.

Niezależnie od różnych jej sformułowań teoria ewolucji biologicznej ma wyjaśniać ewolucję, czyli udzielać odpowiedzi na pytania typu dlaczego zachodzi zmienność form życia na Ziemi, jakie przyczyny odpowiadają za ten proces, jakie czynniki sprawiły, że pewne organizmy przetrwały, inne wyginęły, jeszcze inne się pojawiły itp. By dać odpowiedź, uczeni prowadzą szczegółowe badania w takich dyscyplinach, jak paleontologia czy biologia molekularna. Wśród różnych dziedzin, w których kształcą się i w ramach których uczeni będący biologami ewolucyjnymi prowadzą swoje badania, brak jednak pewnej szczególnej dyscypliny – filozofii. Filozofia zadaje podobne pytania o czynniki, przyczyny itp., ale nie odwołanie do genów, mutacji czy doboru naturalnego stanowi swoiście filozoficzny składnik jej pytań i odpowiedzi. Naukowiec, wyjaśniając zmienność życia na Ziemi, może na przykład wskazać promieniowanie kosmiczne mogące wywoływać mutacje, aktywność wulkaniczną skutkującą zmniejszeniem ilości światła słonecznego docierającego do Ziemi i inne czynniki mające odpowiadać za to, że w jakimś momencie wymarły lub pojawiły się określone formy żywe. Filozofa jako filozofa nie interesuje jednak przypadek tej czy innej formy życia (wyjątkiem jest tu człowiek, jego geneza i natura), tego czy innego okresu w historii Ziemi. Filozofa może interesować przyroda jako całość, Wszechświat jako całość – wszystko, co istnieje. Żadna dyscyplina wśród nauk przyrodniczych nie zadaje tak ogólnych pytań jak filozofia i nie podaje też na nie odpowiedzi. Gdyby przyjąć takie ujęcie filozofii i nauk przyrodniczych, w którym tak ostro się je rozgranicza, można by stwierdzić, że kiedy filozof pyta o przyczyny kryjące się za procesem ewolucji, chodzi mu o coś innego niż w pytaniach ściśle naukowych.

Jednym z takich filozoficznych problemów byłoby zagadnienie celowości procesu ewolucji. Odpowiadając na pytanie „Dlaczego zachodzi ewolucja?”, mielibyśmy wtedy następującą alternatywę: albo ewolucja jest procesem niekierowanym oraz nieukierunkowanym przez żaden czynnik intencjonalny, czyli działający z rozmysłem, nakierowany na coś, i w tym sensie jest „przypadkowa”, to znaczy wszystkie zdarzenia zachodzą samoczynnie, albo zmiany ewolucyjne mają u swego podłoża jakiś czynnik intencjonalny, a więc jest to proces, który przebiega tak, a nie inaczej, bo w ten sposób realizowany jest w nim pewien cel. Pierwszy pogląd jest zgodny z naturalizmem uznającym, że ostatecznie istnieje tylko materialny świat przyrody, którego nikt nie stworzył i który rozwija się samoczynnie. Drugi pogląd jest zgodny z teizmem głoszącym, że istnieje osobowy byt boski, który jest stwórcą świata i świat rozwija się wedle jego zamysłu. Niektórzy twierdzą, że jest on zgodny także z niekoniecznie teistycznym stanowiskiem idealizmu głoszącego, że to, co nazywamy światem, ma tak naprawdę naturę umysłową, a nie materialną, bez wskazywania jakiejkolwiek osobowej istoty umysłowej. Gdyby ograniczyć to pytanie tylko do ewolucji życia na Ziemi, to według niektórych odwołanie do przyczyn intencjonalnych wcale nie musi wykluczać się z przyjęciem naturalizmu: mogłoby być tak, że życie na Ziemi zostało zaprojektowane i stworzone przez jakieś istoty z innej planety, które same jednak powstały w wyniku procesu całkowicie przypadkowego. Sprawa jest więc złożona.

W każdym razie w pierwszym wypadku, gdybyśmy stwierdzili nawet, że ewolucja jest w jakiś sposób ukierunkowana: zmiany wydają się zachodzić w określonym kierunku (jak na przykład wzrost złożoności form żywych), to należałoby uznać, że ten wzrost złożoności jest czymś przypadkowym w tym sensie, że akurat tak się zdarzyło, że Wszechświat jest taki, że ma takie prawa przyrody, które wyznaczają jego samoczynny rozwój w stronę wzrostu złożoności. Według ujęcia alternatywnego zaś wzrost złożoności budowy form żywych mógłby nie być czymś przypadkowym, ale odpowiadałby za niego jakiś czynnik inteligentny. Filozof będzie te alternatywy rozpatrywał w ramach jeszcze szerszego problemu, mianowicie zmienności świata jako całości: czy istnieje jakiś cel, sens kryjący się za wielością i zmiennością obserwowanych przez nas rzeczy i zdarzeń, czy też ostatecznie wszystko to tylko wynik „przypadkowego ruchu atomów”?

W jaki sposób można dotrzeć do odpowiedzi na takie pytania? Jakie argumenty przytoczyć na rzecz jednej lub drugiej opcji? Czy mogą być to racje naukowe? Gdyby ograniczyć się do świata ożywionego, to czy teoria ewolucji biologicznej odpowiada na takie pytania? Okazuje się, że można podać przykłady wypowiedzi uczonych, a nawet instytucji naukowych, które wydają się takie odpowiedzi zawierać. W projekcie instrukcji dla nauczycieli nauk przyrodniczych w publicznych szkołach amerykańskich stwierdzono mianowicie, że „[r]óżnorodność życia na Ziemi jest wynikiem ewolucji: niekierowanego, bezosobowego, nieprzewidywalnego i przyrodniczego procesu dziedziczenia z modyfikacjami, na który wpływają dobór naturalny, przypadek, uwarunkowania historyczne i zmienność środowiska”1The Statement of American National Association of Biology Teachers, „The American Biology Teacher” 1996, Vol. 58, No. 1, s..... Zgodnie więc z tą jawnie naturalistyczną deklaracją, żaden inteligentny czynnik nie kryje się za zmiennością życia na Ziemi, bo jest to proces niekierowany, którym rządzą przypadek i różne uwarunkowania historyczne i środowiskowe.

Czy to oznacza, że nauka rozstrzygnęła filozoficzny spór? Okazuje się, że sami filozofowie nauki z różnych względów nie są zgodni w tej sprawie. Do tych względów należy na przykład kwestia, czy możliwe jest ostre rozgraniczenie między tym, co naukowe, a tym, co filozoficzne. Albo czy nauka jest kompetentna, żeby odpowiadać na filozoficzne pytania, skoro w przeciwieństwie do filozofii nie zajmuje się całością istnienia w jego różnorodnych aspektach, a jedynie fragmentami rzeczywistości? A może jest tak, że do czysto naukowego i filozoficznie neutralnego składnika neodarwinizmu, jakim jest odwołanie tylko do doboru naturalnego i mutacji, w powyższym przykładzie dodaje się naturalistyczne deklaracje filozoficzne o niekierowanym charakterze procesu ewolucji, choć równie dobrze można by rozumieć ewolucję jako proces, za którym kryją się jakieś intencjonalne przyczyny.

Zasygnalizowanie tych trudności pozwala przynajmniej częściowo pokazać, jak złożoną sprawą jest problem celowości ewolucji czy to biologicznej, czy ewolucji Wszechświata jako całości. Racje czy argumenty na rzecz celowości lub jej braku w procesie ewolucji biologicznej można jednak przedstawić bez głębszego wnikania w problem istoty nauki i relacji między nauką a filozofią. Takie głębsze analizy wydają się jednak konieczne dla dokonania oceny tych argumentów. Dlatego poniżej jedynie przedstawione zostaną najważniejsze argumenty przytaczane na rzecz tezy, że właściwe wyjaśnienie ewolucji biologicznej musi odwoływać się do przyczyn intencjonalnych, czyli celowych.

 

Czy celowość „widać” w świecie ożywionym?

Pierwsza grupa argumentów dotyczy tego, co można zaobserwować w świecie przyrody. W szczególności zwraca się tu uwagę na fakt złożoności organizmów żywych lub struktur, z jakich są zbudowane, oraz ich funkcji. Złożoność ta ma posiadać takie cechy, które mają wykluczać ich wyjaśnienia w sposób inny niż przez odwołanie do przyczyny działającej z rozmysłem. Klasyczny wyraz rozumowania tego typu znajdziemy w następującym eksperymencie myślowym sformułowanym przez angielskiego teologa i filozofa Williama Paleya (1743–1805):

 

[…] przypuśćmy, że natknąłem się na kamień i spytano by mnie, skąd ten kamień się tam wziął. Mógłbym być może odpowiedzieć […], że leży tam od zawsze. […] Ale przypuśćmy, że znalazłbym leżący na ziemi zegarek i że miałbym stwierdzić, skąd on się tam znalazł. Z pewnością nie powinienem brać pod uwagę odpowiedzi, którą dałem poprzednim razem, że na podstawie całej mojej wiedzy stwierdzam, że ten zegarek mógł tam leżeć od zawsze. Dlaczego jednak ta sama odpowiedź co w przypadku zegarka nie jest odpowiednia w przypadku kamienia? Dlaczego nie stosuje się w drugim przypadku tak jak w pierwszym? Z tego powodu i z żadnego innego mianowicie, że gdy przyjrzymy się zegarkowi, dostrzegamy (czego nie bylibyśmy w stanie odkryć w kamieniu), że jego poszczególne części są oprawione i złożone razem w pewnym celu, na przykład że są tak uformowane i dopasowane, aby wytwarzać ruch, i to ruch tak uregulowany, by wskazywać godziny […]2William Paley, Natural Theology; or, Evidences of the Existence and Attributes of the Deity, 12th ed., London 1809, s.....

 

Na podstawie obserwacji możemy więc według Paleya odróżniać rzeczy zaprojektowane od powstałych samoczynnie, czyli w pełni naturalistycznie. Zdaniem Paleya obserwacja budowy i działania zegarka prowadzi do „[…] nieuchronnego wniosku, że zegarek musiał mieć jakiegoś twórcę, że w tym czy innym czasie i miejscu musiał istnieć jakiś rzemieślnik albo rzemieślnicy, którzy stworzyli go dla celu, który stwierdziliśmy w odpowiedzi […]”3Paley, Natural Theology, s. 3.. Wniosek o istnieniu przyczyny celowej możemy też, zdaniem Paleya, wyprowadzać na podstawie obserwacji form żywych przez analogię z wnioskami, jakie wyciągamy, obserwując wytwory człowieka, który jest taką przyczyną celową dla projektowanych i tworzonych przez siebie artefaktów. O teleskopie i oku Paley pisał:

 

[…] są to narzędzia tego samego rodzaju. Cel jest ten sam; środki są te same. U obu cel jest podobny, zamysł służący jego realizacji jest podobny. Soczewki teleskopu i humory oka dokładnie sobie odpowiadają co do kształtu, umiejscowienia i w swych możliwościach odnośnie do promieni świetlnych. Mianowicie w umiejscawianiu każdego stożka świetlnego we właściwej odległości od soczewek, to jest dokładnie w tym miejscu, gdzie rozpostarta jest błona, do której mają dotrzeć. Jak miałoby być możliwe w obliczu takiego podobieństwa […] wykluczanie istnienia zamysłu w jednym przypadku i jednoczesne uznawanie dowodu, że w drugim zamysł występował w sposób najbardziej oczywisty i jasny4Paley, Natural Theology, s. 21..

 

Jeśli więc w przypadku teleskopu na podstawie znajomości jego budowy i funkcji stwierdzamy, że powstał w wyniku działania intencjonalnego, to ten sam wniosek, zdaniem Paleya, powinniśmy wyprowadzić w przypadku oka, skoro ma ono analogiczną budowę i funkcję.

Według Paleya znamiona celowości miały być argumentem na rzecz istnienia Boga. Współcześnie zmienność, złożoność i różnorodność form życia na Ziemi przez odwołanie do przyczyn celowych wyjaśniają zwolennicy tak zwanej teorii inteligentnego projektu (inteligent design, w skrócie ID). Proponowane w ramach tej koncepcji kryteria odróżniania tego, co celowe, od rzeczy powstałych bez udziału przyczyn celowych mają według jej zwolenników wskazywać właśnie tylko ewentualną celowość lub jej brak, ale nie rozstrzygać o tym, czy to Bóg teizmu chrześcijańskiego, czy jakiejś politeistycznej religii, czy może na przykład kosmici mieliby być źródłem tego, co rozpoznaje się jako zaprojektowane. Te same kryteria ich zdaniem stosuje się w odróżnianiu rzeczy wytworzonych przez ludzi od tych, które powstały samoczynnie.

Jeden z autorów tej koncepcji, biochemik Michael Behe sformułował argument z nieredukowalnej złożoności, a mianowicie w organizmach można znaleźć złożone struktury i mechanizmy, które są w stanie funkcjonować tylko, jeśli wszystkie ich elementy występują łącznie. Taka ich budowa nie mogła być więc wynikiem stopniowej niekierowanej w żaden sposób ewolucji, o której mówi naturalistyczny ewolucjonizm gradualistyczny, gdyż struktura wykształcona tylko częściowo nie działałaby, nie byłaby funkcjonalna. Samoczynne zaś powstanie takich struktur w jednorazowym kroku jest skrajnie nieprawdopodobne. Do mechanizmów nieredukowalnie złożonych Behe zalicza między innymi wić bakteryjną, rzęskę, kaskadę krzepnięcia krwi czy transport międzykomórkowy. Wić bakteryjna, która działa jak silnik i pozwala bakterii poruszać się, zbudowana jest z blisko 50 różnych białek. Bez jednoczesnej obecności wszystkich części tego mechanizmu wić byłaby bezużyteczna i bakteria nie mogłaby przetrwać. Taki niepełny mechanizm nie miałby wartości przystosowawczej, do której odwołuje się idea niekierowanej ewolucji, przy wyjaśnianiu pochodzenia wszelkich własności posiadanych przez organizmy żywe.

Zgodnie z koncepcją filtra eksplanacyjnego zaproponowaną przez innego zwolennika ID, matematyka i filozofa Williama Dembskiego dowolne obserwowane zjawiska można wyjaśniać na trzy wykluczające się sposoby. By móc wyciągnąć wniosek o działaniu przyczyny celowej, należy postępować zgodnie z następującym porządkiem: 1) próbujemy wyjaśnić je przez odwołanie się do zwykłych regularności przyrodniczych, wskazując na przykład określone prawo przyczynowe. Gdyby jakąś biologiczną strukturę można było wytłumaczyć w ten sposób, na przykład przez odwołanie do praw związanych z samoorganizacją, nie byłoby podstawy do uznania, że struktura ta została zaprojektowana; 2) jeśli jednak takie wyjaśnienie jest w danym przypadku nieodpowiednie, wtedy należy próbować wyjaśnić zjawisko w kategoriach przypadku w sensie losowości, z jaką mamy do czynienia na przykład w losowaniu totolotka; 3) jeśli także przypadek nie wchodzi w grę, wtedy, według Dembskiego, możemy podejrzewać, że za zajście badanego zjawiska odpowiada czynnik inteligentny.

Dembski podał dwa warunki, które muszą być spełnione, by móc zasadnie wyprowadzić wniosek o projekcie: złożoność i specyfikacja. Niewielki stopień złożoności jest oznaką tego, że powstanie danej struktury było bardzo prawdopodobne. Na tej zależności między prostotą (brakiem złożoności) i stopniem prawdopodobieństwa opiera się cała idea samoczynnej, niekierowanej ewolucji biologicznej, a przynajmniej opierała się, zanim wraz z rozwojem nauki okazało się, że najprostsze formy żywe są skrajnie złożone. W każdym razie w czasach Darwina wydało się sensowne postulować, że ewolucja zaczęła się od czegoś bardzo prostego, a więc takiej formy, która mogła powstać samoczynnie, czyli której samoczynne powstanie było bardzo prawdopodobne. Zwolennicy idei przyczyny celowej jako odpowiedzialnej za powstanie i ewolucję życia wskazują, że dzisiejsza wiedza o podstawowych formach życia jako niezwykle złożonych wyklucza uznanie, że było bardzo prawdopodobne, aby struktury te powstały samoczynnie, bez udziału czynników działających celowo.

Nie każdy jednak skrajnie złożony i nieprawdopodobny układ musi być oznaką działania przyczyny celowej. Choć wynik tysiąckrotnego rzutu kostką jest wysoce złożony, czy innymi słowy wysoce nieprawdopodobny, to jednak sama złożoność nie wystarcza do wyprowadzenia wniosku o przyczynie celowej. Musi zostać spełniony jeszcze warunek określany przez Dembskiego mianem „specyfikacji”. Specyfikacja daje zapewnienie, że dane zjawisko wykazuje pewien rodzaj wzorca, który jest znakiem inteligencji. Zdaniem zwolenników ID struktury nieredukowalnie złożone charakteryzuje taki właśnie wzorzec. Są one nie tylko bardzo złożone, a przez to ich powstanie jest mało prawdopodobne, ale dodatkowo posiadają strukturę, która jest funkcjonalna i którą można też przedstawić za pomocą pewnego schematu. W przypadku wspomnianej wici bakteryjnej mamy do czynienia ze schematem, który rozpoznajemy także w silnikach produkowanych przez ludzi, ale z zupełnie innych materiałów. Rozpoznanie takiego schematu budowy, który można realizować za pomocą odmiennych materiałów, ma być zdaniem zwolenników ID świadectwem roli czynnika intencjonalnego w powstaniu danej struktury5W sprawie koncepcji prezentowanych w ramach teorii inteligentnego projektu patrz Dariusz Sagan, Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, Biblioteka Filozoficznych....

Do różnicy między rzeczami złożonymi i prostymi odwołuje się też argument Clive’a S. Lewisa (1898–1963), znanego powszechnie jako autora serii Opowieści z Narnii. Lewis jest jednak także popularnym apologetą i filozofem, napisał szereg prac filozoficzno-teologicznych, w których zaprezentował między innymi różne argumenty przeciwko naturalizmowi. Nie zaprzeczał faktowi ewolucji, ale argumentował, że trudno uznać, by z czegoś prostego samoczynnie powstała rzecz bardziej złożona. Twierdzenie, że jest to proces całkowicie przypadkowy w sensie: niekierowany i samoczynny, uznawał za jedynie filozoficzny dodatek do naukowych elementów teorii ewolucji. Taką rozszerzoną koncepcję nazywał nie „teorią”, ale „mitem ewolucji”:

 

Podstawowa myśl owego mitu – że małe, chaotyczne, słabe istoty mogą stopniowo przerodzić się w duże, silne i uporządkowane – na pierwszy rzut oka może wydawać się bardzo dziwna. […] Każdy obserwował to zjawisko u różnych roślin i organizmów. Nasiona żołędzia z czasem stają się dębami […]. Po drugie […] każdy był świadkiem ewolucji odbywającej się w historii skonstruowanej przez człowieka maszyny. Wszyscy pamiętamy czasy, kiedy lokomotywy były mniejsze i gorsze od obecnych. […] Owe pozornie oczywiste przypadki nie są przykładem ewolucji. Dąb rzeczywiście pochodzi od żołędzia, lecz ten żołądź spadł z jakiegoś istniejącego dębu. […]. Poprzednikiem nowoczesnej lokomotywy był parowóz zbudowany przez Stephensona, lecz tenże wywiódł się […] z czegoś znacznie bardziej rozwiniętego i zorganizowanego – z umysłu człowieka i ludzkiego geniuszu. […] W najmniejszym nawet stopniu nie zaprzeczam, że organizmy żywe istniejące na tej planecie mogły »ewoluować«. Jeśli jednak mamy się kierować analogią tej natury, jaką znamy, byłoby rzeczą rozsądną założyć, że proces ewolucyjny był częścią długiego schematu – że prymitywne początki życia na tej planecie same zostały tutaj »zasiane« przez pełne i doskonałe życie6Clive S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, w: tegoż, Rozważania o chrześcijaństwie, red. Walter Hooper, tłum. Zbigniew Kościuk, Oficyna Wydawnicza....

 

Zdaniem Lewisa zatem tak jak wynalazki człowieka pochodzą od czegoś o wiele bardziej doskonałego i złożonego, bo są tworem ludzkiego umysłu, podobnie należy wyjaśniać pochodzenie nawet najbardziej prymitywnych form żywych na Ziemi. Jeśli tłumaczymy sobie mechanizmy ewolucji przez analogię z tym, co obserwujemy w świecie, mamy podstawy, by uznać, że przyczyną tych pierwszych form żywych było „pełne i doskonałe życie”.

 

Celowość a rozwój Wszechświata

Inny argument, jaki można wskazać na rzecz przyczynowości celowej nie tylko w ewolucji biologicznej, ale w rozwoju Wszechświata, opiera się na naukowych ustaleniach dotyczących ogólnych własności Wszechświata. Gdyby choć jedno spośród wszystkich podstawowych prawideł Wszechświata (zwykle wymienia się ich kilkanaście), znanych jako „stałe fizyczne” lub po prostu „prawa przyrody”, miało inną wartość nawet o niewielki ułamek, to Wszechświat wyglądałby zupełnie inaczej. Przede wszystkim nigdy nie powstałyby w nim formy żywe, a co za tym idzie także człowiek. Gdyby nie było nas, wtedy nikt by nie wiedział, że w ogóle Wszechświat istnieje, nikt nie poznałby praw przyrody, w ogóle nie byłoby żadnego poznania. Ponieważ w argumentacji tej zwraca się uwagę na istotną różnicę między takim Wszechświatem, w którym mogła powstać świadomość taka jak nasza, a całym mnóstwem wszechświatów, których podstawowe prawa wykluczają powstanie świadomości, rozważania na ten temat nazywa się rozumowaniami antropicznymi. To niezwykłe dopasowanie podstawowych własności naszego Wszechświata określa się jako subtelne dopasowanie lub subtelne zestrojenie (fine tuning). Dla ilustracji przytoczmy przykład tego, jak ewentualna zmiana tylko jednego z podstawowych parametrów Wszechświata wpłynęłaby na jego ewolucję. Brytyjski astronom i kosmolog Martin Rees oraz brytyjski astrofizyk i popularyzator nauki John Gribbin piszą następująco o sile przyciągania grawitacyjnego:

 

Przypuśćmy, że grawitacja jest tylko 1026 razy słabsza od sił elektrycznych, a nie 1036, jak jest w rzeczywistości. Mielibyśmy wówczas mniejszy wszechświat, w którym procesy ewolucji gwiazd przebiegałyby znacznie szybciej. Gwiazdy, które są reaktorami termojądrowymi utrzymywanymi w całości przez siłę przyciągania grawitacyjnego, miałyby masę mniej więcej 10+15 razy mniejszą niż masa Słońca. Choć każda z nich miałaby masę biliona ton, potrzeba byłoby 10 milionów takich gwiazd, żeby otrzymać tyle materii, ile zawiera Księżyc. Każda taka gwiazda żyłaby około jednego roku. Najprawdopodobniej w takich warunkach zabrakłoby czasu, aby procesy ewolucyjne mogły doprowadzić do powstania tak złożonych układów jak my7John Gribbin, Martin Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności. Ciemna materia, ludzkość i antropiczna kosmologia, tłum. Piotr Amsterdamski, Cyklady, Warszawa 1996,....

 

Skrajnie mała zmiana stosunku między siłą grawitacji a siłami elektrycznymi uniemożliwiłaby więc powstanie świadomych obserwatorów. Ta precyzja dopasowania podstawowych parametrów Wszechświata jest bardzo zastanawiająca:

 

Jeśli cofniemy się do najwcześniejszej takiej chwili, okazuje się, że kluczowy parametr określający gęstość materii, musi być określony z dokładnością do jednej części na 1060. Gdybyśmy zwiększyli lub zmniejszyli ten parametr o liczbę mającą postać zero, przecinek, sześćdziesiąt zer i jedynka, to wszechświat nie nadawałby się do życia dla takich istot jak my8Gribbin, Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności, s. 26–27..

 

Analizując wiele innych przykładów stałych fizycznych, Gribbin i Rees stwierdzają, że żyjemy we Wszechświecie, w którym warunki dla naszego istnienia są wyjątkowo korzystne:

 

Jeśli zmienimy wartość jednej z podstawowych stałych przyrody, nieuchronnie dzieje się coś złego i wszechświat staje się niezdatny do życia dla takich istot, jakie znamy. Gdy zmienimy kolejną stałą, aby wyeliminować kłopoty, z reguły pojawiają się nowe problemy. Warunki w naszym wszechświecie naprawdę wydają się wyjątkowo korzystne dla żywych organizmów takich jak my, a zapewne dla wszystkich złożonych struktur organicznych9Gribbin, Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności, s. 253..

 

To subtelne zestrojenie podstawowych własności Wszechświata jest przez niektórych uznane za argument na rzecz istnienia kogoś, kto dokonał wyboru tych własności, bowiem z punktu widzenia współczesnej fizyki mogły mieć one zupełnie inne wartości. Niemniej sami Gribbin i Rees wcale nie wyciągają stąd wniosku, że za tym subtelnym dostrojeniem kryje się przyczyna celowa. Jako wyjaśnienie wybierają ideę mówiącą o istnieniu nieskończonej liczby wszechświatów. Zgodnie z nią nic dziwnego, że w zbiorze liczącym bardzo wiele, a może nawet nieskończenie wiele wszechświatów mających różne stałe fizyczne znalazł się i taki, w którym te podstawowe prawa umożliwiają ewolucję życia i powstanie świadomości. Krytycy takiego wyjaśnienia wskazują na to, że o ile wiedza o stałych fizycznych i ich dopasowaniu ma charakter naukowy i opiera się na obserwacji, to odwołanie do wieloświata jest tylko czystą spekulacją. Nie jest ona poparta badaniami naukowymi, a motywuje ją jedynie chęć uniknięcia wniosków teistycznych, które w rzeczywistości są bardziej racjonalne. Zarzut taki stawiał przykładowo angielski fizyk, a jednocześnie anglikański duchowny John Polkinghorne:

 

skoro doświadczamy tylko jednego wszechświata, to jedynie o nim mamy prawo mówić językiem nauki, a rozważania wykraczające poza tę granicę mają, w dosłownym tego słowa znaczeniu, charakter metafizyczny. Alternatywnym rozwiązaniem tego samego rodzaju, bardziej zresztą spójnym i oszczędniejszym w hipotezy, byłoby przypuszczenie, że istnieje jeden świat, który jest taki, jaki jest, ponieważ tak stworzył go jego Stwórca, który chciał, aby mógł On w drodze ewolucji wyłonić z siebie istoty mogące Go poznać10John Polkinghorne, Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia, tłum. Marek Chojnacki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2008, s. 57..

 

Ewolucjonizm bez naturalizmu

Ostatni z prezentowanych tu argumentów dotyczy logicznej trudności związanej z przyjęciem idei ewolucji jako procesu, który pozbawiony jest jakiejkolwiek roli czynnika celowościowego, procesu w pełni niekierowanego, samoczynnego i w tym sensie przypadkowego. Argument ten rozpropagował i szczegółowo opracował amerykański filozof analityczny Alvin Plantinga jako ewolucyjny argument przeciwko naturalizmowi. Zdaniem Plantingi „koniunkcja naturalizmu z przekonaniem, iż istoty ludzkie rozwinęły się na drodze ewolucji zgodnie ze współczesną doktryną ewolucyjną (w skrócie: »ewolucją«) jest w pewien interesujący sposób samounieważniająca czy samozwrotnie niespójna”11Alvin Plantinga, Ewolucyjny argument przeciwko naturalizmowi, tłum. Marcin Iwanicki, „Roczniki Filozoficzne” 2004, t. LII, nr 1, s. 399 [399–413].. Wcześniej wyraził go cytowany już Lewis. W jego wydaniu jest on znany jako argument z rozumu. Istota tego argumentu polega na stwierdzeniu, że w sposób logicznie spójny nie można jednocześnie przyjmować naturalizmu jako poglądu, że ostatecznie istnieje jedynie materialny świat przyrody rozwijający się samoczynnie, bez udziału jakiegoś intencjonalnie działającego czynnika, oraz twierdzić, że nasze władze poznawcze, za pomocą których dochodzimy do przekonania o prawdziwości naturalizmu czy jakiegokolwiek innego poglądu, są wiarygodne. Mówiąc prościej, jeśli nasz rozum jest wytworem ślepych czynników przyrodniczych, to jego wartość jako narzędzia poznania nie wygląda zbyt dobrze. Lewis pisał:

 

Mit [ewolucji] […] nakazuje wierzyć, że rozum jest nieprzewidzianym i niezamierzonym produktem ubocznym jakiegoś stadium przypadkowego procesu, niemającego końca ani celu stawania się. Treść mitu pozbawia mnie zatem jedynej podstawy, na jakiej mógłbym uznać jego prawdziwość. Jeśli mój własny umysł jest produktem irracjonalnym […], jak mogę zaufać mojemu umysłowi, gdy opowiada mi o ewolucji?12Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 107..

 

Przyjęcie idei, że proces ewolucji, który doprowadził do powstania rozumu, jest w pełni przypadkowy, że w żaden sposób nie wpływał na niego czynnik zainteresowany poznaniem, prawdą, czyli czynnik intencjonalny, prowadzi więc do podważenia samej idei takiej ewolucji. Już Darwin wyrażał wątpliwość w wiarygodność zdolności poznawczych człowieka właśnie ze względu na ich ewolucyjne pochodzenie. Wspominając w Autobiografii czasy, gdy był jeszcze osobą wierzącą, stwierdził:

 

Przekonanie to głęboko tkwiło w moim umyśle jeszcze w okresie pisania Powstawania gatunków, lecz od tego czasu stopniowo i z różnymi wahaniami coraz bardziej słabło. Powstaje wszakże wątpliwość, czy można zaufać umysłowi człowieka, gdy dochodzi on do tak doniosłych wniosków? Wszak rozwinął się on, jak jestem o tym przekonany, z umysłu tak niskiego [stopnia rozwoju], jaki posiadają niższe zwierzęta?13Karol Darwin, Dzieła wybrane, t. VIII: Autobiografia i wybór listów, Warszawa 1960, s. 43..

 

Zgodnie z ewolucyjnym argumentem przeciwko naturalizmowi czy argumentem z rozumu, oczywiście nie tylko teizm, ale też naturalizm należą do poglądów, których wartość poznawcza musi wydawać się wątpliwa, jeśli żaden intencjonalny czynnik nie kryje się za procesem, który doprowadził do powstania ludzkiego rozumu. Lewis i Plantinga przekonują jednak, że tylko teizm z jego celowościową interpretacją procesu ewolucji pozwala uznać, że nasze władze poznawcze są wiarygodne. Dlatego nawet jeśli powstaliśmy na drodze ewolucyjnej, w procesie opartym na mechanizmach, o jakich nauka może się kompetentnie wypowiadać, to proces ten nie może być uznawany za pozbawiony celowości. W przeciwnym wypadku nie mielibyśmy podstaw, by przyjmować, że jesteśmy w stanie cokolwiek poznać w sposób wiarygodny, a już na pewno, że możemy ufać swoim umysłom, gdy dokonują rozstrzygnięć między teizmem a naturalizmem.

 

Mogą Cię zainteresować także:

Naturalizm ewolucjonizmu

Chrześcijańskie podstawy nauki

Sposoby godzenia religii z naturalizmem nauki

 

 

Piotr Bylica

Przypisy:

  • 1 The Statement of American National Association of Biology Teachers, „The American Biology Teacher” 1996, Vol. 58, No. 1, s. 61–62.
  • 2 William Paley, Natural Theology; or, Evidences of the Existence and Attributes of the Deity, 12th ed., London 1809, s. 1–2.
  • 3 Paley, Natural Theology, s. 3.
  • 4 Paley, Natural Theology, s. 21.
  • 5 W sprawie koncepcji prezentowanych w ramach teorii inteligentnego projektu patrz Dariusz Sagan, Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy 6, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2015. W przystępny sposób teoria ta prezentowana jest również na stronie https://wp-projektu.pl/. Powyższe treści przedstawiono na podstawie wymienionych źródeł.
  • 6 Clive S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, w: tegoż, Rozważania o chrześcijaństwie, red. Walter Hooper, tłum. Zbigniew Kościuk, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2002, s. 108–109 [100–118]; wyróżnienia dodano.
  • 7 John Gribbin, Martin Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności. Ciemna materia, ludzkość i antropiczna kosmologia, tłum. Piotr Amsterdamski, Cyklady, Warszawa 1996, s. 19.
  • 8 Gribbin, Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności, s. 26–27.
  • 9 Gribbin, Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności, s. 253.
  • 10 John Polkinghorne, Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia, tłum. Marek Chojnacki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2008, s. 57.
  • 11 Alvin Plantinga, Ewolucyjny argument przeciwko naturalizmowi, tłum. Marcin Iwanicki, „Roczniki Filozoficzne” 2004, t. LII, nr 1, s. 399 [399–413].
  • 12 Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, s. 107.
  • 13 Karol Darwin, Dzieła wybrane, t. VIII: Autobiografia i wybór listów, Warszawa 1960, s. 43.

Nota bibliograficzna:

Karol Darwin, Dzieła wybrane, t. VIII: Autobiografia i wybór listów, Warszawa 1960, s. 43.

John Gribbin, Martin Rees, Kosmiczne zbiegi okoliczności. Ciemna materia, ludzkość i antropiczna kosmologia, tłum. Piotr Amsterdamski, Cyklady, Warszawa 1996.

Clive S. Lewis, Pogrzeb wielkiego mitu, w: tegoż, Rozważania o chrześcijaństwie, red. Walter Hooper, tłum. Zbigniew Kościuk, Oficyna Wydawnicza LOGOS, Warszawa 2002, s. 100–118.

William Paley, Natural Theology; or, Evidences of the Existence and Attributes of the Deity, 12th ed., London 1809.

Alvin Plantinga, Ewolucyjny argument przeciwko naturalizmowi, tłum. Marcin Iwanicki, „Roczniki Filozoficzne” 2004, t. LII, nr 1, s. 399 [399–413].

John Polkinghorne, Nauka i stworzenie. Poszukiwanie zrozumienia, tłum. Marek Chojnacki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2008, s. 57.

Dariusz Sagan, Metodologiczno-filozoficzne aspekty teorii inteligentnego projektu, Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy 6, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2015.

The Statement of American National Association of Biology Teachers, „The American Biology Teacher” 1996, Vol. 58, No. 1, s. 61-62.

 

Tekst stanowi rozwinięcie treści opublikowanych wcześniej w: Piotr Bylica, Celowość ewolucji? Kilka argumentów za, „Filozofuj!” 2023, nr 1 (49), s. 18–20.