O wyzwaniach współczesności i nie tylko. Rozmowa z Peterem Kreeftem

Redakcja Contra Gentiles

Relatywizm w sposób naturalny staje się coraz popularniejszy, jak każdy narkotyk, dopóki nie doprowadzi do samozniszczenia. Gdyby którakolwiek ze światowych religii głosiła relatywizm, to jej żywot byłby bardzo krótki. Żadne społeczeństwo opanowane przez relatywistów nie przetrwało dłużej niż pokolenie, dwa pokolenia, z wyjątkiem upadłych aniołów.

 

Peter John Kreeft (ur. 1937) to amerykański apologeta, który w młodości nawrócił się na katolicyzm. Jest profesorem filozofii w Boston College i King’s College. Autor ponad osiemdziesięciu książek z filozofii chrześcijańskiej, teologii i apologetyki. Nakładem wydawnictwa Fundacji Prodoteo ukazały się do tej pory Podstawy apologetyki chrześcijańskiej (współautor Ronald K. Tacelli) oraz Krytyka relatywizmu moralnego (premiera lipiec 2021 r.).

 

Redakcja Contra Gentiles (RCG): Popularni autorzy określani mianem nowych ateistów (Dawkins, Dennett, Hitchens, Harris) przedstawiają osoby wierzące jako ludzi zamkniętych na fakty i logikę, ofiary indoktrynacji niezdolne do samodzielnego myślenia. Jak Pan zdefiniowałby wiarę i określił relację między wiarą a rozumem?

Peter Kreeft (PK): To jest dobry przykład tego, co psycholodzy nazywają „projekcją”. Osoby o ciasnych horyzontach i niekompetentne często uznają ludzi nieuprzedzonych i kompetentnych za jednostki uprzedzone i niekompetentne. Oczywiście istnieją ateiści, którzy są nieuprzedzeni, uczciwi, inteligentni i kompetentni, ale oni zwykle prędzej czy później stają się wierzący, jak na przykład Alasdair MacIntyre i Antony Flew.

RCG: Jak wyglądała Pańska droga do wiary, w szczególności do Kościoła Rzymskokatolickiego? Czy silniejszy był wpływ czynników racjonalnych, czy emocjonalnych, społecznych?

PK: Jeśli chodzi o mnie, to zarówno emocje (strach), jak i czynniki społeczne (brak akceptacji, szczególnie od rodziny) silnie hamowały nawrócenie. Ale zostały one pokonane przez prawdę, dobro i piękno. Prawdę –  poznawaną dzięki rozumowi; wciąć i wciąż, w każdej kwestii. Dobro – odkrywane w świętych. Piękno – objawiające się w katolickiej sztuce i muzyce. Umysłowość świętych Augustyna i Tomasza z Akwinu, samoświadomość i szczerość świętych i mistyków oraz potęga katedr i boska muzyka Palestriny nie mogły wywodzić się od ojca kłamstwa. Oczywistym i najsilniejszym argumentem był fakt historyczny: przez 1500 lat zasadniczo wszyscy chrześcijanie wierzyli w to, w co wierzą katolicy (a nie w to, w co wierzą protestanci) i uznawali, że jest to zgodne z nauczaniem Chrystusa i apostołów. Doktryna katolicka wyrosła z samego wnętrza, jak drzewo lub inna żywa istota, a nie była konstruowana przez zespół tysiąca rozmaitych architektów czy skażona obcymi dodatkami, jak statek, który obrósł skorupiakami.

RCG: W swojej książce Krytyka relatywizmu moralnego obnaża Pan szkodliwy i niszczący wpływ, jaki ma relatywizm obecny w zachodniej cywilizacji na wartości i standardy postępowania społeczeństwa, a także na myślenie jednostki, która zastępuje przykazania Boga własnymi pomysłami na moralność. Czy według Pana od pierwszego wydania książki tendencje związane z popularnością moralnego relatywizmu na Zachodzie uległy zmianie?

PK: Relatywizm w sposób naturalny staje się coraz popularniejszy, jak każdy narkotyk, dopóki nie doprowadzi do samozniszczenia. Gdyby którakolwiek ze światowych religii głosiła relatywizm, to jej żywot byłby bardzo krótki. Żadne społeczeństwo opanowane przez relatywistów nie przetrwało dłużej niż pokolenie, dwa pokolenia, z wyjątkiem upadłych aniołów. Największym przebojem w piekle jest piosenka: „I Did It My Way” (Zrobiłem to po swojemu). Jedną z głównych sztuczek relatywizmu jest to, co Hitler nazwał „wielkim kłamstwem”. Relatywizm stosuje ten trik, gdy określa siebie mianem „oświecenia” czy, mówiąc bardziej współcześnie, „przebudzenia”. Im bardziej jesteśmy wykształceni, tym mamy więcej narzędzi ułatwiających nam wiarę w kłamstwa. Gramsci powiedział, że komunizm „nie zwycięży na polu bitewnym ani przy urnie wyborczej, ale w procesie edukacji”. Hitler cieszył się mniejszą popularnością wśród chłopów, w biedniejszych rejonach kraju i w wielkich rodzinach, a najbardziej poważany był przez przedstawicieli klasy „wykształconej”, w dużych miastach i przez „żyjących samotnie”.

RCG: Nadał Pan swojej książce bardzo interesującą formę wywiadu między dwoma przyjaciółmi. Skąd taki pomysł i co kierowało Panem przy wykreowaniu właśnie tych postaci: feministycznej dziennikarki i profesora filozofii w Libanie?

PK: Libby i ‘Isa to postaci z mojej powieści An Ocean Full of Angels (St. Augustine’s Press). Uwielbiam dialogi sokratejskie, ale chciałem nadać postaci Sokratesa cechy nieco kompromitujące (Isa przypomina Doktora Martina, bohatera popularnej brytyjskiej komediodramy telewizyjnej, której nakręcono dziewiętnaście sezonów), a postaci odpowiadającej typowi sofisty dodać atrakcyjności (Libby jest bystra, zabawna i sarkastyczna), by nieco zrównoważyć szanse obu stron. Dyskusja Sokratesa z sofistami to jak strzelanie do kaczek w wiadrze, więc trochę obciążyłem karabin, a kaczki nieco uzbroiłem.

RCG: Co w dzisiejszym świecie z punktu widzenia apologety chrześcijańskiego jest pilniejszym zadaniem: obrona chrześcijaństwa w dyskusji z ateizmem czy z innymi religiami?

PK: Naszymi wrogami nie są ciało i krew, ale władze, zwierzchności i pierwiastki zła. Pokusa niewiary zawsze jest kwestią bardziej moralną niż intelektualną czy teologiczną. Słowne ataki ateistów czy samobójcze ataki bombowe muzułmanów dosięgają nas z zewnątrz, ale własne odstępstwa i nałogi to wróg, który jest w nas. Z ateistami łączy nas odwoływanie się do idei prawdy obiektywnej. Tym, co mamy wspólnego ze wszystkimi innymi religiami, jest moralny absolutyzm. Z rewolucją seksualną zaś nie mamy żadnych punktów stycznych. Nie grozi nam świat z Roku 1984, ale Nowy wspaniały świat i zniszczenie jedynej instytucji na świecie, która jest ważniejsza od samego Kościoła nawet, mianowicie – rodziny.

RCG: Jakie ideologie i nurty myślowe czy ruchy społeczne są dziś największym wyzwaniem dla chrześcijaństwa? Przed jakimi zagrożeniami stoimy jako chrześcijanie na początku trzeciej dekady XXI wieku i jak moralny absolutyzm może pomóc nam w walce z nimi?

PK: Odsyłam do odpowiedzi na wcześniejsze pytanie.

RCG: Czy o tak zwanej cywilizacji Zachodu, która została zbudowana na fundamencie chrześcijańskim, można powiedzieć, że odcięła się od swoich korzeni? Czy nie jest tak, że chrześcijaństwo nie przystaje do współczesnego świata? Czy możemy jeszcze uratować nasze dziedzictwo i tradycję chrześcijańską?

PK: Tak, tak i jeszcze raz tak. Zawsze możemy zmienić kierunek, pokajać się i nawrócić. „Cywilizacji” nie można przypisać odpowiedzialności moralnej, to jednostka jest moralnie odpowiedzialna za swoje czyny. Zatem każdy z nas jest w stu procentach władny  i w  stu procentach odpowiedzialny za to, aby ten kierunek został zmieniony, a „cywilizacja”, „kultura” czy „społeczeństwo” jako takie nie mogą zrobić nic. Zbyt wielu z nas przy odbudowywaniu tej świątyni martwi się tym, że niektórzy wyciągają z niej resztki cegieł, zamiast samemu pomagać w jej budowie. Jak to robić? Będąc świętymi. Tylko święci mogą zbawić świat, i tylko my, a nie „społeczeństwo”, możemy stać się święci.

RCG: Co uważa Pan za intelektualnie najtrudniejsze ateistyczne wyzwanie dla apologety chrześcijańskiego, czyli jaki jest najbardziej wiarygodny i przekonujący argument ateistyczny przeciwko chrześcijaństwu, i jak możemy się z nim zmierzyć? Wykazanie, że Wszechświat został stworzony? Problem zła? Cuda? Wykazanie historyczności oraz boskości Jezusa? Historyczności zmartwychwstania Jezusa? Teza  o wolnej woli człowieka? Odrzucenie relatywizmu moralnego? Może jeszcze coś innego?

PK: Najsilniejszym i w rzeczywistości jedynym rzetelnym, racjonalnym argumentem na rzecz ateizmu jest problem zła. Ponieważ nie jesteśmy Bogiem (proszę wybaczyć, jeśli wstrząsnąłem czyjąś wiarą!), to nie dysponujemy jednoznaczną odpowiedzią. Mamy jedynie dobre powody, by wierzyć i ufać, że zna ją Bóg. Większość ateistów twierdzi dziś, że nauka pokonała religię, ale żaden z nich nie wykazał, że jakaś konkretna doktryna religii rozumiana poprawnie została logicznie obalona przez jakiekolwiek konkretne odkrycie którejkolwiek z nauk. Tak zwana wojna między nauką i religią to wojna między dwoma duchami. W tej wymyślonej wojnie nie ma jak dotąd żadnych ofiar.

RCG: A jakie problemy intelektualne uważa Pan za najtrudniejsze dla ateizmu? W przypadku jakich kwestii szczególnie łatwo argumentować, że ateizm jest nie do utrzymania?

PK: Ateizm załamuje się, jeśli uczciwie przyjrzymy się sami sobie, gdy przyznamy, że nie jesteśmy w stanie sprostać własnym wymaganiom, zrealizować swoich najgłębszych pragnień lub być zawsze w zgodzie ze swoim sumieniem, chyba że wymagania, pragnienia i sumienie stłumimy i poddamy ideologizacji. Nie możemy nie wierzyć w najbardziej niepopularny dogmat chrześcijański, mówiący o grzechu pierworodnym, jest on tym minimum, które powinniśmy uznać. „Codzienność obrosła/ W twarze na tej sali,/ Tym światłom zgasnąć nie wolno,/ Muzyka ma grać nieprzerwanie,/ […],/ Których celem jedynym/[…],/ Przed nami skryć, gdzie jesteśmy,/ Zagubieni w lesie, gdzie straszy,/ Dzieci przelękłe wśród nocy,/ Nieszczęsne i niedobre zawsze” (Wystan Hugh Auden, 1 września 1939*). A nawet jeśli jesteśmy tak głupi, by myśleć, że nasze życie jest udane i szczęśliwe, to śmierć stanowi kartę atutową naszego wroga, którą zawsze i niezmiennie nas pokonuje (chyba że religia ma rację i drzwi mroku prowadzą ostatecznie do światła, piękna i radości). Nieważne, jak piękna byłaby historia naszego życia, jego zakończenie psuje całą opowieść. Godny pożałowania ateista jest przynajmniej uczciwy i rozsądny. Nawet szalony ateista, taki jak Nietzsche, widzi, jak się rzeczy mają. Ale tak naprawdę zadowolony z siebie ateista w rzeczywistości jest szaleńcem. Potrzebuje egzorcysty lub co najmniej mocnego kuksańca, a nie argumentacji. Sam sobie robi wodę z mózgu, bo w jego sercu zamiast krwi jest woda.

RCG: A biorąc pod uwagę wielość religii na świecie, jak odpowiedziałby Pan na argument, że ponieważ jest ich sporo i wzajemnie sobie przeczą, to zapewne wszystkie są fałszywe, bo przecież wszystkie nie mogą być prawdziwe? No i dlaczego doskonale dobry i kochający Bóg miałby się objawić tylko pewnej grupie ludzi, a pozostałych skazać na potępienie?

PK: Jeśli chodzi o kwestie moralne, to wszelkie religie są bardzo podobne do siebie. Jedynie kalwiniści wierzący w „doktrynę podwójnej predestynacji”, aroganccy i ograniczeni fundamentaliści i sadyści twierdzą, że wiedzą, iż Bóg (Bóg, którego wyraźnie stworzyli na własne podobieństwo) przeznacza do piekła wszystkie uczciwe, szukające prawdy, dobra i piękna istoty ludzkie, Jego własne dzieci, stworzone na Jego obraz, których imiona nie są zapisane w ich kościelnych księgach, które utożsamiają z Boską księgą życia.

RCG: Jakie miałby Pan rady dla początkującego apologety albo kogoś, kto nie zajmuje się apologetyką profesjonalnie, a staje przed koniecznością obrony swojej wiary?

PK: Wejdź na drogę formalnego kształcenia. Czytaj dobre książki. Zastanów się nad swoją motywacją. Oczyść ją.

RCG: Dziękuję za rozmowę.

 

* Wystan Hugh Auden, 1 września 1939, tłum. Leszek Elektorowicz, https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/42201-wystan-hugh-auden-1-wrzesnia-1939.html [dostęp 5 III 2020].

 

 

Peter Kreeft